- Frank, słuchasz mnie?- Siedzieliśmy z chłopakami za szkołą i paliliśmy leniwie papierosy, które zawsze załatwia nam Felix. Ale szczerze mówiąc, mało słuchałem. Nie potrafiłem skupić się na tym, o czym mówili, chociaż przewijało się tam wiele tematów. Zapewne normalnie wydawałyby się wręcz ciekawe.
- Tak, jeszcze słucham.
- O chuj ci ostatnio chodzi Iero? Zachowujesz się dziwnie.- Malo najwyraźniej nie chciał dać za wygraną, a obserwujący to w ciszy Alexander wszystko potęgował.
- Nic, naprawdę nic. Siedziałem do nocy robiąc plakat na wymyślony temat tylko dlatego, że skłamałem matce, a ona chciała zobaczyć co zrobiłem.
- To na co jej gadałeś o projekcie?
- Bo chciałem...- Zamarłem w miejscu przypominając sobie co mogę, a czego nie mogę powiedzieć. I naprawdę miałem pustkę w głowie. Po co? Sam nie wiem. O Gerardzie im nie powiem. Nie ma mowy.- Po prostu skłamałem, że mam coś do zrobienia, żeby nie jechać z nią do kuzynów.
Dobrze Frank, udało ci się skłamać. Chyba działa.
Wszyscy tylko wzruszyli ramionami i przestali drążyć temat. Fartem udało mi się odsunąć od siebie tą nieścisłość.
- Jutro robimy sobie wolne, przyjdziecie do mnie.- Pierwszy po dziwnej ciszy odezwał się Alexander. Zdziwiło mnie jego oświadczenie. Głownie dlatego, że dom Alexa... nie był normalnym domem. Nie wiem kurwa czy jego rodzina dziedziczyła go od setek lat, czy został wybudowany na wzór wiktoriańskiego, ale muszę przyznać, że tajemnicze skrytki, wiele błędnych korytarzy, przejścia i zabytki robiły go cholernie tajemniczym. Byłem tam raz. Kiedy tylko się poznaliśmy. Od tamtej poty trzymał nas od swojego domu z daleka.
Ale wtedy przypomniałem sobie o Gerardzie i o tym, że ponownie chciałam go zaprosić. Rodzice mieli masę pracy, co pierwszy raz mi odpowiadało i naprawdę chciałem, żeby przyszedł. Miałem wewnętrzną chęć zobaczenia go. I nie chodzi o zwykłą wymianę spojrzeń. Ja chciałem mieć go dla siebie. Rozmawiać i poznawać go sam na sam.
- Nie mogę.- Wciąłem się w środek dyskusji, wywołując na ich twarzach wyraz zdezorientowana.- Nie mogę, po prostu nie.
- Iero z tego co wiem, to twoich rodziców nie ma, tak samo jak przeciwskazań przed pojawieniem się u mnie.
- Ale ja po prostu nie mogę.- To był chyba pierwszy raz kiedy naprawdę sprzeciwiłem się Alexowi. Z jednej strony czyniło mnie silnym, a z drugiej dobijało i wręcz przygniatało.
- Mówię, że się spotykamy co oznacza, że...
- No, ale ja kurwa nie mogę, czy wam to pasuje czy nie.- Zawróciłem i wszedłem ponownie do szkoły wyrzucając po drodze papierosa.
Omiotłem wzrokiem korytarz i dość szybko zlokalizowałem na nim Waya. Idąc w jego stronę przypomniałem sobie o wszystkich złych słowach wypowiedzianych w jego stronę, o każdym oskarżeniu i o nim, wypłakującym mi się na kolanach i już wiedziałem, że to jego towarzystwo wolę. Nie tych, którzy imitowali przyjaciół.
Już nie chciałem więcej tego ukrywać.
- Gerard!- Krzyknąłem z drugiego końca korytarza na co on lekko drgnął. Opierał się o swoją szafkę bawiąc się własnymi palcami i białą laską.
Jednak dalej mnie nie poznał. Dało się to wyczuć po jego niepewnych ruchach. Przyspieszyłem kroku i już mogłem go dotknąć kiedy zrobiłem coś czego kompletnie nie zaplanowałem.
Cmoknąłem go w policzek.
Kurwa nie wiem dlaczego. Na początku poczułem odrzucenie. W końcu całuję chłopaka. W policzek i na jedną sekundę, ale jednak.
- Frankie.- Uśmiechnął się kiedy zrozumiał, że to ja.
I w tamtym momencie odrzucenie odeszło. Zrobiło mi się ciepło na sercu. W końcu się ucieszył.
Mimo, że chciałem pokazać, że toleruję, a nawet przyjaźnie się z chłopakiem i tak rozejrzałem się po korytarzu czy przypadkiem ktoś tego nie widział i na szczęście nie. Nikt nawet nie zwrócił na nas uwagi. To nawet lepiej.
- Przyjdziesz dzisiaj do mnie?
- Znowu?
- A czemu nie?- Opadłem się o szafkę obok i chwyciłem jego zimna rękę.
- To może ty przyjdziesz do mnie? Mikey idzie do kolegi, rodzice jadą do babci na kilka dni.
- I zostawiają niewidomego chłopaka samego w domu?
- Dam sobie radę. Ale jak chcesz możesz... Eh... możesz zostać na noc?
- Czy mogę? No jasne, że tak. Tak, będę! Tylko, że jutro jest szkoła.
Ucieszyłem się, że Gerard chce żebym został u niego na noc. Ale do chuja, całą noc w domu z niewidomym gościem?
- To możemy...- Nachylił się nad moim uchem i poczułem jego gorący oddech.-... Zrobić sobie wolne.
- G-Gerard, ale ja już ostatnio uciekłem, a moi rodzice....
- Czego nie zobaczą to ich nie zaboli.
- A Alex?
- To jedyna taka szansa Iero. Przyjdziesz, albo zostanę sam.
- Będę.- Kiwnąłem głową, chociaż jestem niemal pewien, że nawet tego nie poczuł.
Wtedy też zadzwonił dzwonek i musiałem iść. Widziałem tylko jak Way kieruje się do swojej sali przy akompaniamencie krzyków, szturchań i wyzwisk.
Ale nic nie mogłem zrobić. Nie dla niego. Nie będę się narażać.
Przez resztę lekcji byłem ze strony chłopaków bardzo ignorowany. BARDZO ignorowany.
Dlatego gdy tylko wróciłem do domu zacząłem się pakować. Wziąłem kilka potrzebnych rzeczy i szybko skierowałem się do domu Gerarda. Dalej pamiętałem drogę więc dotarcie tam nie było problematyczne.
Idąc ciągle myślałem jak będę musiał się zachować. Udawać, że nic się nie stało, traktować go jak kogoś normalnego? Czy jednak obchodzić się z nim ostrożnie?
W końcu jednak musiałem przestać kurwa myśleć, co nigdy nie wychodzi mi za dobrze i zapukać do ciemnych drzwi.
Zrobiłem o czym pomyślałem i czekałem. Czekalem... jeszcze czekałem i już straciłem nadzieję, kiedy ktoś otworzył drzwi. Gerard oczywiście.
- Gerard!- Rzuciłem mu się na szyję na co on z zdenerwowaniem przycisnął swoje usta do moich. Pocałował. Mnie. Zadrżałem i położyłem ręce na jego barkach. Jednak on szybko się odsuną. Nie wyglądał jakby zrobił to z własnej chęci.
- Idioto, musiałem cię uciszyć jakoś. Brat jeszcze nie wyszedł. Nie może dowiedzieć się, że ty to... ty. Nie ufa ci. W końcu byłeś na miejscu zbrodni, jakkolwiek to brzmi. Chodź.- Złapał mnie za rękę i niepewnie poprowadził w głąb korytarza.- Zaczekasz w moim pokoju aż po ciebie przyjdę. I bądź cicho, bo drugi raz cię uciszać w ten sposób nie będę.- Przetarł usta rękawem bluzy.
W końcu doszliśmy do, jak myślę jego pokoju, w którym mnie zostawił. Czułem się... oszukany. Z jednej strony go rozumiem. Całowanie z chłopakiem? Fuj. Ale z drugiej... to nie było znowu takie złe. A wciąż czułem się jakby ktoś po prostu mnie wychujał. Okłamał i zostawił.
Co mogłem zrobić, czekałem aż przyjdzie.
_________________________________________
Łał rozdział. Cieszcie się bo ja nie mam siły

CZYTASZ
SING. •frerard•
FanfictionSing it for the blind~ O dwóch młodych chłopcach, którzy tylko wspólnie mogli widzieć świat, tak jak powinni.