Nie chce udawać, że dawałem sobie radę bo nie dawałem. Kiedy po raz trzeci wylądowałem u pielęgniarki zlitowała się i puściła mnie do domu. Chociaż bardziej stawiam na to, że było to ekonomiczniejszym wyborem niż marnowanie na mnie maści i bandażów. Nie było aż tak źle jeśli o moje samopoczucie chodzi. Byłem tą nagłą zmianą w hierarchii nieco skołowany. W tak szybkim czasie od chodzenia po naszych korytarzach z dumnie podniesionymi głowami, muszę chować się po ich kątach by jak najszybciej przejść do klas.
Nie przejmowałem się o dziwo samą utratą powagi. Jakoś nigdy nie była dla mnie szczególnie ważna. Przyznaje, bardzo mi taka opcja pasowała, ale od kiedy zacząłem rozmawiać z Gerardem nieco zmienił moje podejście.
Gerard. Właśnie.
Cały dzień zastanawiałem się dlaczego go nie ma. Pytanie było banalne jak i odpowiedź. Ale w mojej głowie nadal ciążyła ta sprawa, męczyło mnie to. Chciałem wiedzieć czy wszystko z nim dobrze. Wiem tylko że widzi. Dał mi to ostatnio do zrozumienia. Zastanawiałem się czy ogólna nienawiść do mnie spowodowana jest tym co stało się na imprezie i mój pobyt w szpitalu tym samym narażenie ich wszystkich na problemy z prawem, czy to co było między mną, a Gerardem. Nie wiedziałem, ale wątpię żeby ktokolwiek z nich chciał mi wyjaśnić.
Następnego dnia w szkole nie było lepiej. Ludzie zaczęli dostawać moje mocno kompromitujące zdjęcia z imprez od Alexa, co widziałem po tym jak śmiali się do telefonów ukradkiem patrząc na mnie. Wszystko zmieniło się tak szybko, że naprawdę nie zdążyłem nawet zamienić słowa z resztą. Teraz nie było na to szans.
Nie chce robić z siebie ofiary, naprawdę. Ale uwierzcie, to może być uciążliwe.
Bałem się wielu rzeczy. Tego, że moi rodzice nie wspomnieli nawet słowem o tym co zrobiłem, a mogło zapowiadać to coś złego, tego, że nadal nie miałem żadnych wieści o Gee, a nawet tego, że stanie mu się krzywda.
Pewnie był bardziej bezpieczny niż ja, ale nic nie poradzę na to, że dziwnie zaczęło mi na nim zależeć. A jednak brakowało mi jego pięknych oczu, długich czarnych włosów, nieśmiałego uśmiechu i gestów których pewnie nawet on nie zauważał.
Takie myślenie było zgubne. Ale chciałem. Naprawdę chciałem jego bliskości.
W tej całej sytuacji której unikałem i przykrywałem pod grubym kocem codzienności, bałem się samotności. I bałem się tego, że stracę chociaż jego.To było okropne. Zniszczyłem go, a nadal go chciałem.
Dlatego kluczowym momentem było dostanie od niego jednej, krótkiej wiadomości oznajmującej, że jest u siebie w domu i chciałby porozmawiać.
Zabrzmiało poważnie i sucho, ale naprawdę mało mnie to obchodziło. Chciałem go teraz i potrzebowałem wyjaśnień.
Leżałem akurat bezczynnie na kanapie w pustym i cichym salonie, okładając spuchnięte kolano już topniejącym groszkiem w jakimś kolorowym opakowaniu.Nienawidzę groszu, ale dziękuje producentowi mrożonek z całego serca, bo to właśnie te zielone ohydztwa najlepiej dopasowywały się do ciała.
Zerwałem się z miejsca odpoczynku naprawdę szybko czego czułem DELIKATNE konsekwencje w postaci runięcia ponownie, tym razem na twardą podłogę. Ała.
Krzyknąłem na cały dom nieudolne przekleństwa i znowu wstałem, tym razem ostrożniej. Ubrałem cokolwiek, ale musiałem no musiałem się spieszyć. Gerard mógł zmienić zdanie.
Żałowałem, że nie wziąłem kurtki, ale tylko przez chwile bo przecież musiałem dotrzeć do niego jak najszybciej.
Lecz kiedy znalazłem się przed domem, który tak bardzo mnie intrygował miałem blokadę. Powinienem zadzwonić. A bałem się, że Gerard tylko się na mnie zdenerwuje. Nie powinien, a jednak ten chłopak zmieniał nastroje tak szybko, że przypominał mały, nakurwiający wiatraczek. Ah jak uroczo.Już podniosłem rękę żeby zapukać, kiedy drzwi otworzyły się same.
- Ah Frank, widziałem cię przez okno, wchodź.***
Siedząc w salonie Gerarda nie sądziłem, że będę stresował się aż tak. Ale chłopak był inny. Za każdym razem kiedy widzieliśmy się był inny...
Ale to jak wyglądał się nie zmieniło. Biegał od kuchni do salonu znosząc jedzenie. W rzeczywistości byłem najedzony, ale nie chciałem go urazić.
- Gerard?
- Tak?- Odkrzyknął gdzieś z głębi korytarza.
- Właściwe po co tu przyszedłem?
Nastała chwilowa cisza. Way pojawił się szybko obok, ale posmutniał widocznie i usiadł zmęczony na fotelu obok.
Jego salon wyglądał dość staromodnie. Był w kolorach ciemnej czekolady, meble były skórzane i drewniane, a nad kominkiem zwieszona była ogromna czaszka jakiegoś zwierzęcia.- Ja.. chciałem cię tylko zobaczyć. Brakowało mi ciebie w szpitalu. Bardzo brakowało. Myśle, że nie chce więcej spędzać tyle czasu sam.
- Nie zrozum mnie źle, ale chyba się już nie przyjaźnimy?
- Frank to nie tak...- zmienił pozycje na bardziej spiętą i popatrzył w sufit. Miał piękne oczy.- Mogło to tak wyglądać z wielu powodów, ale tak nie myślę.
- A dlaczego nie wrócisz do szkoły?
- Mam jeszcze trochę wolnego na zwolnieniu. Nie chce robić sensacji. Szczególnie kiedy i ty wracasz. A właśnie, jak w szkole?
W ogóle nie ogarniałem rozumowania Gerarda. Byłem pewny, że chce rozmawiać o czymś całkiem innym. Że naprawdę zrozumiem o co chodzi.
- Yh nie za wesoło...- Popatrzył na mnie pytającym wzrokiem i już żałowałem, że zacząłem temat.- No więc nie przyjaźnie się już z Alexem. Co jest równoznaczne z nie jestem mile widziany w szkole. Ale żyję.
- F-frank, coś jest nie tak?
- Jest ok. Czasami mi się dostanie, ale...
- Frank.- Widziałem, że coś jest nie tak. Zaczął się bać.
-Nic się nie dzieje, zluzuj. Czasami trochę dostanę i tyle.
Ale po jego wyrazie twarzy wiedziałem, że nie jest dobrze. Że wie więcej.
Widziałem jak mimo stabilnych nerwów Gerarda i jego późno zaciśniętych pięści po twarzy płynie mu łza.
- Gerard nie płacz, mówię, że jest dobrze.
- To moja wina.
Tyle wystarczyło. Ten jeden szept bym porzucił całą powagę i w zadziwiającej szybkości znalazł się obok chłopaka, niepewnie wtulając się w jego gorące ramiona. Nie wiem czemu, zacząłem płakać razem z nim mimo, że nie do końca wiedziałem o co chodzi. Czułem jak jego ręka zaciska się na mojej koszulce na plecach, a ciepły oddech unosi się nad moim karkiem. Brakowało mi tego. Brakowało mi jego dotyku, słów, zapachu i gestów. To wszystko było inne. Czekałem na to.
Wszystko przestało się liczyć po za momentem w którym dzielnie trzymał mnie przy sobie. Chociaż kolano dalej bolało, a w głowie nieco szumiało od ostatniego pobicia, było dobrze. Było dobrze bo wrócił Gerard.
__________________________________________
Wiecie co jest dziwne? Że po tylu miesiącach nareszcie wiem co pisać. I co najlepsze mam w głowie szkice kolejnego frerarda XF nie skreślajcie mnie jeszcze, Juhuu, żyję 😂

CZYTASZ
SING. •frerard•
FanfictionSing it for the blind~ O dwóch młodych chłopcach, którzy tylko wspólnie mogli widzieć świat, tak jak powinni.