.14.

806 124 195
                                        

Czekałem na starszego Waya dosyć długo. Sparaliżowany siedziałem na krańcu łóżka, podpierając się rękami.
Czy on nie mógłby choć trochę się pospieszyć? W końcu  to jego brat, spotyka go codziennie, w dodatku dopiero co wyszedł i wrócił. Chyba nie jest tak interesujący, prawda?

Zaskoczyłem z łóżka. Miałem naprawdę dużą ochotę położyć się na podłodze, ale Gerard mógł się o mnie potknąć, bo przecież nie widzi i...([A/N] tak drogi kolego, Frank będzie ciągle podkreślał jego ślepotę. Specjalnie dla ciebie. He.)

Lepiej tego uniknijmy. Oparłem się o framugę drewnianego, łóżka siadając na miękkim dywanie. I czekałem. Kolejne kilkanaście minut. Zacząłem się bać, czy Gerard nie unika mnie specjalnie. Co jeżeli jest tym wszystkim bardziej zakłopotany niż myślę? Może powinienem po prostu iść?

Już zrezygnowany chciałem opuścić jego pokój kiedy zwinnie jak na niego pojawił się w środku.

- Frank?

- No jestem.

- Jezu Frank, już myślałem, że poszedłeś. Wybacz, ale ten skurwiel Mikey zapomniał kilku rzeczy.

Wyglądało to jak najprostsza i najbardziej tandetna wymówka świata, a jednak nie chciałem w nią ingerować.

- Dlaczego miałbym pójść?

Gerard westchnął i powoli usiadł obok mnie, równiej opierając głowę o kant łóżka.

- Po tym co zrobiłem.

- Przecież nie mówiłem, że mi się nie podobało.

Na te słowa nieco się ożywił, przysunął do mnie i sięgnął ręką do mojego policzka. Robił to bardzo powolnie, co oczywiście z góry mu wybaczałem.
Dotknął mojej twarzy ocierając palcami o włosy, które swoją drogą chyba powinienem trochę podciąć.

-Nie.- Gwałtownie się odsunął, usiadł jeszcze dalej niż na początku i schował twarz miedzy kolanami.

- Ale Gee, dlaczego?

- Nie mów tak na mnie.

- Dobra.- przewróciłem oczami.- Gerard, o co ci chodzi?

- O to, że się przyjaźnimy.- Pociągnął nosem i wytarł łezkę spływającą zza okularów.

- Przecież to nie wpływa na naszą przyjaźń.

- Słuchaj.- Odwrócił się bardziej w moją stronę i rozłożył ręce.- Po pierwsze nie mogę ci ufać póki przyjaźnisz się z Alexandrem i resztą, a po drugie nie. Po prostu nie. Normalni przyjaciele się ze sobą nie całują.

- Jak już idziemy tym tropem to po pierwsze, oni są moimi przyjaciółmi od zawsze. Pierwsi się do mnie odezwali. A po drugie, nie pocałowaliśmy się, tylko zbliżyliśmy, a to co innego. Jak dwie laski się całują to fajnie, jak przyjaciele już nie? Bez chuja Gerard, nie mów, że nagle obchodzi cię co inni myślą o naszym zachowaniu.

- Inni nie, ale obchodzi mnie co mój organizm o tym myśli, Frank.

Już chciałem zapytać o co mi chodzi, ale dość szybko zamknąłem otwartą i gotową to głoszenia monologów buzię.

Zrozumiałem jak może "reagować jego organizm".

- To mam już iść? Nie zostanę na noc?

- Możemy obejrzeć film. I zostajesz. Obiecałem.

- Way, ty idioto jak?- Odrazu po powiedzeniu tego ugryzłem się porządnie w język, pierdolnąłem w ten zakuty lep i chciałem zacząć przepraszać, bo po raz setny przypomniałem mu o jego niepełnosprawności, ale chyba to przewidział i odezwał się pierwszy.

- Luz Frank, nie jestem zły. I możemy obejrzeć na przykład gwiezdne wojny. Znam je na pamięć, brak obrazu nie będzie mi przeszkadzał.

- W porządku.

Usiadłem i zgodnie ze wskazówkami Gerarda odpaliłem film. Też znałem go perfekcyjnie, ale nie protestowałem. Sama obecność Waya działała na mnie niezwykle kojąco. Czułem się przy nim bezpieczny od wszelkich obelg, problemów czy strachu.

Z Alexandrem może i czułem się pewny siebie. Ale jednocześnie byłem też przygaszony. Spychany na bok, niedoceniany. Musiałem zawsze być przygotowany na starcie, konflikt i nieporozumienia. Musiałem się pilnować. Czy nie mówię o kilka zdań za dużo.

Z Gerardem towarzyszył mi tylko spokój.

Oglądałem film, chociaż właściwie można było powiedzieć oglądałem Gerarda. Fascynowała mnie jego precyzja. Trzeba przebywać z takim człowiekiem na codzień, żeby to zauważyć. Był dokładny i powolny. I mimo tego, że czasem się denerwował, reagował na coś zbyt pochopnie, to jego delikatność całkowicie to przyćmiewała.

Nie mogę powiedzieć też, że cała sytuacja nie była oni trochę niezręczna. Czułem się skrępowany, to fakt. Głownie zachowaniem Gerarda. Olać to jak czułem się ja, bo lubiłem jego obecność? Chyba tak. Ale najważniejszy było to jak on to odebrał.

Sam chciał tej bliskości. Sam poszedł z tym do przodu, a potem uciekł, jak przestraszony kot, którym poniekąd był. Z tymi oczami na pewno.

Znałem się z nim krótko i powiedzmy to otwarcie, cała nasz przyjaźń była wielkim przypadkiem. No bo kto przyjaźni się ze swoim oprawcą? Gerard to naprawdę dziwna istota. Na jego miejscu bym siebie zwyzywał.

A on chciał czegoś więcej. Chciał przyjaźni. Może tej bliskości akurat teraz mu brakuje i łaknie jej od każdego? Co jeżeli jestem tylko przynętą?

- Młody, co się tak na mnie gapisz?

- C-co? Skąd ty...?

- Czuję na sobie twój wzrok, ok?

- N-nie gapię się na ciebie. Tylko sprawdzałem czy skupiasz się na filmie. I nie jestem młody. To tylko dwa lata.

- Dla mnie zawsze będziesz młodszy i koniec. Po za tym czasami zachowujesz się jak dziecko.- Zaśmiał się poprawiając okulary.

- Nie prawda! To ty dzisiaj ryczałeś.

- No tak... Przepraszam za tamto. Nie wiem co mi odbiło.

- Przepraszasz za mazanie się jak dziecko, co swoją drogą jest całkiem urocze, czy po raz kolejny za to co zrobiłeś? Gerard, daj spokój.- Zbliżyłem się i założyłem mu kosmyk włosów za ucho.- Nie widzę nic złego w tym zachowaniu. Przyjaciele tak czasami robią, ok? To nic dużego, naprawdę.

- Yhy...- Wymamrotał i zaczął się trząść. Widziałem, jak przygryza wargę i zaciska dłonie w pieści, wbijając paznokcie w skórę.

- Gee?

- Musze iść do toalety.- Zerwał się z kanapy i niemal pobiegł, oczywiście jak na jego możliwości, do pomieszczenia na rogu.

Opadłem na poduszki zakrywając głowę jedną z nich. Znowu. Albo hormony pchają się u niego każdym otworem, albo to ja jestem pojebany.

Podczas jego nieobecności szybko się przebrałem, zmieniając tylko koszulkę na wygodniejszą i złożyłem swoje ubrania.

Trochę zajęło mu pozbycie się problemu, aczkolwiek nie chciałem w nic wnikać.

Ta noc będzie ciężka. Jeżeli on ciągle tak będzie reagował na każdy dotyk, to nie dożyjemy rana. A z drugiej strony nie przeszkadzało mi to w zostaniu z nim dłużej. Gerard jest specyficzny. Delikatny i nieprzewidywalny. A jednak ciągnęło mnie do jego charakteru. Ułożyłem się na kanapie niemal gotowy do spania, kiedy otworzyły się drzwi łazienki.

W progu stał oczywiście Gerard. Z rozczochranym włosami, zarumienionymi policzkami i opuszczoną głową.

- Przepraszam Frank. Możesz iść już spać.

- Śpij ze mną. Zmieścimy się.

- M-może ja lepiej będę u siebie w pokoju. Nie chcę powtórki z zabawy.

I wyszedł gasząc za sobą światło.

W tamtym momencie, już prawie zasypiając, pomyślałem, że Way może być gejem.

SING. •frerard•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz