U Gerarda było przyjemnie ciepło. Dom nie był duży przez co zapalony kominek wystarczał na całe piętro. Nie to co u mnie. Gdzie w tak dużym domu rzadko kiedy gdziekolwiek było ciepło.
Rozmowy ucichły. A brat Gerarda zniknął w drugim pokoju. Wrócił nieco zmieszany i uśmiechnięty. Nie chciałem ingerować w to co się stało.
Najpierw oglądaliśmy jego płyty. Wiele z nich powtórzyło się i u mnie. Cieszyłem się, że z dwojga złego znalem się z kimś kto ma dobry gust.
Potem obejrzeliśmy do końca gwiezdne wojny przy których ostatnio zasnąłem.
Chociaż tak jak myślałem nowsze części były dużo gorsze.
- Uważam, że Ben jest do ciebie strasznie podobny.
- Kylo i ja? Co z tobą jest nie tak?
- No podobni jesteście.
- Ren nie jest taki wychudzony jak ja.
- Bo nie pali kiedy tylko nadarzy się okazja.- Wyjąłem z kieszeni jego bluzy paczkę papierosów i pomachałem nią przed jego oczami.
- Robi o wiele gorsze rzeczy. Na przykład pali ale swoich wrogów.
- Nie pali tylko rozcina na pół.
- Jak kto woli.- Wyrwał mi papierosy i schował na swoje miejsce.- Lubię palić. Od dłuższego czasu i tego nie zmieni taki ktoś jak ty.
- Tak, a Kylo Ren wcale nie jest do ciebie podobny.
- Iero zamknij się.
- Mogę sobie iść jak chcesz.- przewrócił oczami i rzucił się na mnie łaskocząc w te czule miejsca na żebrach o których nikt nie wiedział. Skręcałem się ze śmiechu i ledwo oddychałam, aż w końcu mnie puścił.
Odsunąłem się na bezpieczną odległość i usiadłem spokojnie na drugim końcu łóżka.
- Jest tak samo emo jak ty.
- Przegiąłeś.- jednym ruchem podniósł mnie, zarzucił na ramię i wyszedł na balkon. Było mroźno i wiało.- Odwołaj to.
- Nie.
- Dobrze okej zostawiam cię tu.
- Nie Gerard, proszę. Jest zimno.
- Wiec odwołaj bo cię tu zostawię.- Dalej uśmiechał się pogodnie.
Chwilę zastanowiłem się nad taktyką którą mogłem go pokonać.
- Dobrze zostanę.- Przestałem się wiercić i osunąłem na oblodzoną posadzkę. Trochę wytrąciło go to z równowagi. Popatrzył się i przekręcił głowę lekko w lewą stronę.
- Nie, nie zostaniesz. Zimno jest.- Wepchnął mnie lekko do środka zamykając drzwi. Przyniósł szybko czarny koc i zarzucił go na mnie.- Jeszcze mi się dostaje za to, że przeze mnie będziesz chory. Chodź, na dole jest cieplej.
Wskazał mi schody i przepuścił pierwszego. Nie było aż tak zimno. Nic by mi się nie stało. Bardziej dziwiła mnie jego szyba zmiana postawy.
Usiadłem naprzeciwko miłego ognia. Gerard poszedł szybko po drugi koc.
Razem za nim przyszedł czarny puchaty kot, który szybko wskoczył mi na kolana.
- Co to jest?
- To jest Franek. I chyba stwierdził, że jesteś wygodny.
- Nazwałeś kota moim imieniem?
- Nie.- Usiadł przykrywając się granatowym kocem.- To ty nazwałeś się jego imieniem.
- To imię jest brzydkie.
CZYTASZ
SING. •frerard•
FanfictionSing it for the blind~ O dwóch młodych chłopcach, którzy tylko wspólnie mogli widzieć świat, tak jak powinni.
