Niedziela minęła tak szybko, że niemal całkowicie zlała mi się z sobotą. Zostałem jedynie zmuszony do pójścia do kościoła, co jakoś bardzo mi nie przeszkadzało. Zawsze byłem wychowywany na dzielnego katolika i mimo mojej obojętności wobec wiary, jej tradycje weszły mi w nawyk. Dlatego niedzielne śpiewanie, a raczej w moim przypadku odczytywanie pieśni ze śpiewnika wcale mi nie przeszkadzały.
Dlaczego zaledwie odczytywanie? Bo ja nie umiem śpiewać. Ja krzyczę. Tak, krzyk miałem opanowany do perfekcji, za to nigdy nie byłem w stanie wyciągnąć czysto kilku wyższych dźwięków. Mój głos nawet zwykły dialog potrafił wszystko sprytnie zamienić w krzyk, a co za tym idzie kłótnie.
Malo, Felix i Alexander to zaakceptowali i stali się moimi przyjaciółmi. A teraz... zdradzam ich. z Gerardem. Jakkolwiek głupio to brzmi.
W poniedziałek miałem ogromną ochotę podejść do Waya i jako jedyny z tej szkoły normalnie się do niego odezwać. Ale nie zrobiłem tego. Po prostu nie i koniec.
Na szczęście nikt mnie z kim nie widział, ani kiedy odprowadzałem go do domu, ani w parku. To wciąż dawało mi czas na zmianę decyzji.
Jednak coś w nim było innego... był taki delikatny. Mimo swojej otoczki grozy był całkiem strachliwy. I cholernie spostrzegawczy. Spokojny, cichy i bardzo uważny.
W dodatku jego uroda była... niepowtarzalna. Gdyby nie ubiór i wyraz twarzy z daleka mógłbym pomylić go z dziewczyną! Dłuższe, czarne włosy tylko to potęgowały.
Nawet budowę ciała miał nieco inną. Szerokie biodra i coś na wzór wcięcia w talii. Ale to czyniło go... innym.
Co ja pierdole. Chwila. Stop. Myślę o facecie! O chłopaku, a opisuję go jak dziewczynę conajmniej 9/10.
Lekcje zdecydowanie nie wpływają dobrze na mój mózg.
Na długiej przerwie, czyli kumulacji wszelkich ciekawych dram, poszedłem w końcu poszukać Waya. Musiałem z nim pogadać, chociaż poprosić o numer, żebym nie musiał wyłącznie liczyć na dobry los i spotkanie go na środku ulicy.
Siedział na dworze, za szkołą, w przesmyku między budynkiem, a halą sportową. Miał podkurczone nogi i twarz skierowaną ku niebu. Podszedłem delikatnie, ale na tyle głośno, żeby usłyszał i dosiadłem się obok. Nie tylko wyczuł moją obecność, ale widocznie mnie rozpoznał bo zamiast zadawać pytania, nie zmieniając pozycji chwycił mnie za rękę.
Zrobił to nieco niezdarnie, ale czule. Za to ja nie wiedziałem jak się oddycha. Było to... dziwne. Jeszcze wczoraj krzyczał na mnie w parku, dystansował się, a teraz traktował jak przyjaciela.
- Ger...
- Frank. Po co przyszedłeś?
- Chciałem zapytać o numer, bo potem nie mam jak się z tobą skontaktować i...
- Nie Frank, po co przyszedłeś. Nie tylko teraz. Po co ze mną rozmawiasz?- Mówiąc to zwrócił głowę w moją stronę co wyglądało zupełnie jakby patrzył mi w oczy. I nieco przerażało.
- Nie robię tego na siłę. Na pewno nie tylko z poczucia winy, nie chcę się odkupić. Lubię cię Gee, wydajesz się w porządku. Więc, dlaczego nie?
- "Gee"?
- Coś w tym złego?
- Nie, nic. Tylko tak właśnie mówi na mnie brat. I niegdyś też Linz. Ale nie ważne...
- Że Lindsey?
- No.
- Gerard, zadawałeś się z taką laską jak Ballato?
- Może Frank, daj mi spokój.
- Sam zacząłeś. Ona jest od nas starsza, jakim cudem szkoła o tym nie wiedziała?!- Przysunąłem się bliżej wypuszczając jego tekę. Poczuł to i przez to trochę się zestresował.
- Od ciebie jest starsza. Tak jak i ja, jesteśmy z jednego rocznika. A po za tym szkoła wiedziała Iero. Wiedziała bardzo dobrze. Że ją zgwałciłem.
- Way, czy ty...?
- Nie, nigdy bym tego nie zrobił. Sama zaczęła do mnie pisać, potem spotkaliśmy się ze dwa razy. Była cholernie miła, za miła. Nagle przestała się odzywać, a ja do szkoły przyszedłem z przypiętym określeniem gwałciciela.
- Nie było mnie wtedy jeszcze w szkole, ale z tego co wiem od Alexa to ona nieźle na tym wyszła.
- Tak, chciała postawić siebie w roli poszkodowanej, a mnie zwyczajnie udupić. Ale wiesz co, pomogło mi to. Przede wszystkim w doborze przyjaciół. Po tym nie miałem z czego wybierać. Nie muszę martwić się o zawód ze strony przyjaciół kiedy ich nie posiadam.-Uśmiechnął się położył rękę na moim ramieniu.- Jesteś jedyną osobą, która się do mnie odzywa.
- Oślepiłem cię. Znaczyy uczyniłem niewidomym? -Odrazu pożałowałem tych słów. Bardzo, bardzo pożałowałem.
- Spokojnie, ślepy też pasuje. I wiem, że to zrobiłeś, ale raczej ponownie się na to nie napalasz. Więc chyba nie ma sensu zbywać cię jak resztę. Tylko twoi przyjaciele... Oni nie są zbyt przychylni co do mnie.
- Są w porządku, tylko trzeba ich poznać.
- Jeżeli myślisz, że mam zamiar ich "poznawać" to bardzo się mylisz.- Poruszył się oddalając się ode mnie aż na odległość bliską połowy metra.
- Ale Gerard, inaczej zawsze będziesz od nich uciekać. Cokolwiek zrobisz, będą to tępić. Wytykać, obrażać i zwyczajnie gnębić. Znam ich i wiem, że tak zachowują się do momentu, aż sam się im nie podstawisz. Wiem, bo miałem podobnie.
- I to dla ciebie są przyjaciele? Tacy, którym musisz udowodnić swoją świetność, bo cię wykończą? Nie bawię się w to Frank. I tobie też radzę.
- Czy ty każesz mi wybierać?!- Zerwałem się do prostego siadu i również się odsunąłem. Nie miałem zamiaru stawać między Gerardem, a przyjaciółmi, których znam od lat. Nie ważne jacy według niego są.
- Tak. Każę ci wybierać. Więc cholera Iero, wybierz ich i sobie odpuść.
Najpewniej w normalnej sytuacji po prostu by wstał i odszedł. Oczywiście, że tego nie zrobił. Albo dlatego, że ciężko było mu tego dokonać, albo z powodu małej efektywności przy jego niezdarnym chodzeniu.
Jestem okrutny, tak wiem.
Ale w końcu to ja wstałem, chociaż nie chciałem go zostawiać. Tak będzie lepiej. Skoro tego chce....
Udałem się do szkoły odszukując w tłumie Alexandra i bez pytań po prostu za nim poszedłem. Jak zawsze. Całe moje pieprzone życie łaziłem bez zająknięcia za tym gościem. Dopiero przez Waya zrozumiałem jakie to głupie i nieodpowiedzialne, wręcz niesamodzielne.
-Iero, pośpiesz się bo się zgubisz.- "Obudził" mnie oczywiście głos Alexa, który stał na końcu korytarza, najwidoczniej na mnie czekając.- Malo i Felix już na nas czekają w klasie. Nie wiem gdzie szlajałeś się całą przerwę, ale radzę iść.
Więc co zrobiłem? Poszedłem.
A co do Waya, zostawiłem go na dworze, to racja. Ale nie mam zamiaru odpuścić.
__________________________________________

CZYTASZ
SING. •frerard•
FanfictionSing it for the blind~ O dwóch młodych chłopcach, którzy tylko wspólnie mogli widzieć świat, tak jak powinni.