Resztę dnia chodziłem zdezorientowany po korytarzach, co chwila słysząc w głowie to cholerne stukanie. Dźwięk, który będzie prześladował mnie we snach...
Malo starał się zachować trzeźwość, ale bez Alexandra nie było to takie proste. Ciągnął mnie za sobą w rożne miejsca po korytarzach, najprawdopodobniej bojąc się mnie zgubić, co było całkiem możliwe...
Pierwszy raz w życiu naprawdę nie poznawałem siebie. Dlaczego los tego chłopaka tak mnie poruszył? Może dlatego, że to moja wina? A on nie powiedział prawdy... chroniąc mnie??
Chuj wie...Na długiej przerwie jak zawsze działy się najciekawsze rzeczy i teraz nie mogło być inaczej. Usiadłem na naszym miejscu obok Malo, którego cały dzień widocznie męczyła nieobecność Alexandra i Felixa.
Siedziałem starając się jak najbardziej schować za kwiatami na stole, co jednak nie było do końca skuteczne. Przede mną leżała taca z nieruszonym jedzeniem, ale nie byłem w stanie niczego w siebie wepchnąć.
Malo chwila rozglądał się po sali, rzucając chłodne spojrzenia.
- Frank?
-Hm?- Wyrwał mnie z rozmyślań i lekko szturchnął nie odrywając wzroku od grupki ludzi naprzeciwko.
- Nie podoba mi się to jak wszyscy zajmują się Wayem.
- Boisz się, że cię wygryzie?
Zaśmiał się i popatrzył na mnie lekko przerażającym wzrokiem psychopaty. No tak, cały on...
- Nie, nie... On na to zasługiwał, prawda? Tak Frank, ja mam zawsze rację.
- Ty, czy Alex?
- Alexander.- Poprawił mnie zmieniając pozycję na jeszcze bardziej spiętą.
- Właśnie się przyznałeś debilu.- Skinąłem na niego głową w trakcie przeżuwania pojedynczych frytek, do których cudem się zmusiłem.
-No tak.- Zaśmiał się nerwowo i spojrzał mi w oczy. W tamtym momencie wyglądał naprawdę niepokojąco. Wiedziałem, że on tak już ma i nic mi nie zrobi, ale ten wyraz twarzy... Zupełnie jakby naprawdę odzwierciedlał jego psychiczną naturę. Przenikliwa zieleń jego tęczówek była niemal odstraszająca.
Zająłem się wymuszonym jedzeniem tak, żeby nie musieć dyskutować więcej na ten temat i udałem, że wszystko jest w porządku. A nie było.
Po lekcjach ubrałem się, nałożyłem kaptur na głowę i już miałem wybiec bez pożegnania opuszczając to okropne miejsce, aż zauważyłem jego. Way zamknął delikatnie swoją szafkę i podniósł plecak drżącymi dłońmi. Odgarnął do tyłu czarne włosy i poprawił okulary. Wziął do ręki przeraźliwie białą laskę i ruszył przed siebie. Dopiero po chwili zorientowałem się, że stoję na środku korytarza, wpatrując się w niewidomego chłopaka.
Patrzyłem jak powoli mnie mija, nawet nie odwracając głowy w moją stronę. Myślałem, że niewidomym zaostrza się słuch i węch, ale może trzeba dać mu więcej czasu.
Widziałem jak ledwo otwiera sobie drzwi i stara się utrzymać równowagę. W tamtej chwili cały mój egoizm i nieczułość wyparowały.
Podbiegłem przytrzymując go za ramię. Wziąłem od niego rzeczy otworzyłem drzwi.- D-dziękuję...- Wymamrotał przytrzymując się framugi drzwi.- K-kim ty...?
Zniknęła też moja odwaga. Nie wiedziałem co powiedzieć. Że niby kim jestem? Chłopakiem, który mu to wszystko załatwił? Skazał na lata cierpienia?
Nie mogłem wydusić z siebie choćby słowa. Jednak w końcu musiałem coś powiedzieć.- Oh ja nie chodzę do tej szkoły.- Frank ty idioto... Jestem debilem, skończonym debilem. Nic gorszego nie dało się wymyślić, co? Będę za to pokutował potem, teraz musiałem prowadzić rozmowę.- Ja tylko przyszedłem... do siostry i... Em... zauważyłem, że nie dajesz sobie rady.-Bardzo ciężko było mi rozmawiać nie patrząc odbiorcy w oczy. Nie mogłem wygonić z siebie uczucia niepokoju.
- Wszystko idzie mi świetnie, tylko te drzwi są bardzo ciężkie... nie zauważyłem tego wcześniej.
- Wchodź tylnymi, ja zawsze tak robię.- Powiedziałem automatycznie, czego odrazu pożałowałem. Skoro nie chodzę tu do szkoły to NiE ChOdZę Tu Do SzKoŁy!
- Tam kręci się za dużo idiotów. Nie przepadam za nimi.- Widziałem, że delikatnie się uśmiechnął, na potwierdzenie własnych słów. Trochę mnie to zabolało. Z pewnością mówił o mnie i chłopakach. Pokręciłem przecząco głową. Od kiedy ja przejmuje się opinią kogoś takiego jak Way??
- Wiesz, może cię odprowadzę?- Nie wierzę, że to mówię...
- Oh nie, nie musisz, dam sobie radę.- Chciał zrobić krok na przód, ale zachwiał się i jestem pewny, że gdyby nie moja ręka łapiąca go za bok kurtki, dawno by upadł.
- Chyba jednak nie. No dalej, mieszkam blisko, chcę tylko wiedzieć, czy doszedłeś.
Przytaknął lekko, sprawiając, że czarna grzywka ponownie opadła mu na twarz, jednak tym razem jej nie poprawiał. Zasłonił się jeszcze bardziej i z moją pomocą ruszył przed siebie. Wiedziałem, że robię źle, ale czułem, że jestem mu to winny. Muszę odpracować, to co zrobiłem. Miałem szczęście, że nikogo nie było już na terenie szkoły, bo tylko brakowało, żeby Alex się o tym dowiedział.
Drogę przebywaliśmy raczej w ciszy, co bardzo mi pasowało. Nie wiedziałem, gdzie mieszka Gerard, ale musiał znać drogę na pamięć, bo bezbłędnie prowadził mnie bocznymi uliczkami. W końcu zatrzymał się i tym samym wyrwał mnie z głębokiego zamyślenia.
- To powinno być tutaj... Ciemnobrązowy, z drewnianymi okiennicami i...
-... Ciemny dach, tak?- Dokończyłem za niego przyglądając się budynkowi przede mną.
- Tak! Dziękuję...?
- Frank.
- Dzięki Frank.
Podałem mu swoje imię bo nie mogłem być aż tak nieczułym stworzeniem. Nie mogłem i koniec. Po za tym chciałem, żeby wiedział chociaż to. Jest wielu Franków w tych okolicach, nie powinien skojarzyć.
Uśmiechnąłem się kiedy wymówił moje imię. Idealnie je akcentował. Nie mówił go od niechcenia, tylko z troską i prawdziwą wdzięcznością.
- Nie ma za co.- Też się uśmiechnąłem, chociaż wiedziałem, że chłopak tego nie zobaczy...
Poczekałem przed domem, aż Way wejdzie i zacząłem powoli kierować się do mnie. Z jednej strony byłem na siebie zły, bo dopuściłem się czegoś zabronionego. Ale Gerard wcale nie wyglądał na przestępcę. Był całkiem... delikatny. Chociaż starał się sprawić wrażenie strasznego, co dało się czasami wyczuć.
W końcu jednak doszedłem i do mojego celu. W przedpokoju rzuciłem plecak pod ścianę i odrazu się rozebrałem. Nie czekając na powitania ze strony rodziców po prostu wbiegłem na schody prowadzące do mojego pokoju.- Chwileczkę. Frank?- Oczywiście kurwa. Odprowadzenie Waya pod jego dom zajęło mi ponad godzinę.
- Tak?- Zatrzymałem się na schodach wychylając głowę do tylu.
- Wytłumaczysz mi dlaczego nie wróciłeś na czas?- Matka wyszła zza rogu stając na środku pokoju.
- Ja tylko... zostałem na dodatkowych. Matematyka YEA! Tyle zabawy, że chuj!
- Słownictwo Frankie. No dobrze, ale następnym razem mnie uprzedź.
Luz, wymówka na lekcje zawsze działa. Uśmiechnąłem się pod nosem i szybko zamknąłem się w pokoju. Nareszcie spokój.
___________________________________________
Ludzie zaczynają mnie dołować, same smutne frerardy wychodzą, więc jestem zmuszona wstawić akurat teraz coś nieco mniej depresyjnego.

CZYTASZ
SING. •frerard•
FanfictionSing it for the blind~ O dwóch młodych chłopcach, którzy tylko wspólnie mogli widzieć świat, tak jak powinni.