.25.

655 109 143
                                    

Wiedziałem, że Gerard kończy dzisiaj wcześniej niż ja. O dwie godziny wcześniej. Dlatego tym bardziej nie chciałem rzucać się mu w oczy bo jeszcze zostałby i czekał aż skończę. Lepiej nie. Naprawdę wolę go chronić.

Szczególnie po tym co kiedyś powiedział mi Alex. 

"bo Way straci coś więcej niż wzrok..."

Wzdrygnąłem się na te słowa. Nie potrafiłem określić kim dla mnie jest Gerard, ale nie mogłem za wszelką cenę pozwolić, żeby stała mu się krzywda.

W końcu zadzwonił mój ostatni dzwonek. Co było dziwne to to, że od rana, po za Malo nie spotkałem nikogo od Alexandra włącznie z nim. Pustka. Niby często potrafiliśmy zniknąć ze szkoły od tak, a jednak było to niepokojące.

Ubrałem się dość mozolnie i powoli. Nie spieszyło mi się do domu. Co innego gdybym wracał do Gerarda. Jednak o ile obiecałem mu wrócić, tak musiałem przyjść do domu, zabrać jakieś rzeczy i poczekać na rodziców żeby ogarnąć to na ile u niego zostanę.

Na dworze zrobiło się wyjątkowo zimno, a mokre od deszczu powietrze wcale nie pomagało. 
Kilka razy poślizgnąłem się na przemokniętych  liściach, które zamiast pomarańczowych stert przypominały brązowe zlepki traw. Naprawdę nie lubiłem tej pory roku. Jedyne czego chce się w takich momentach to kocyk i kawa.

A jednak trzęsąc się z zimna musiałem dojść do domu. Byłem całkiem blisko kiedyż daleka zauważyłem idącego Gerarda. On tutaj? Przystanąłem tuż przy wejściu i zaczekałem na niego, kiedy ze środka rozległ się ogromny huk, okno zostało wybite tu nade mną. Szkło z ogromnym hukiem runęło i byłem pewny, że wyjdę z tego cały we krwi.

Ale kiedy otworzyłem oczy byłem cały. Gerard zepchnął mnie na bok i osłonił przed szkłem. Byłem w ogromnym szoku, nie miałem pojęcia co się dzieje.

- Wszystko dobrze, Frank? Frank?! Odezwij się w końcu!- Zaczął mną trząść, a oczy coraz bardziej mu się szkliły.

- Jest ok.

Widocznie odetchnął i mocno mnie do siebie przytulił.

-Bałem się, że zrobiłeś sobie krzywdę. Musimy zadzwonić na policję.

Nie chcieliśmy sami wchodzić do środka. W końcu policja się zjawiła i wszystko przeszukała, ale nie znalazła nic po za totalnie spustoszonymi pokojami i wybitymi oknami. Po chwili przyjechali też moi zdenerwowani rodzice, że coś wyrywa ich z pracy. Kazali mi wziąć najpotrzebniejsze rzeczy i zostać u Gerarda co sam zaproponował. Taki układ mi pasował.
Sami zabrali co musieli i oznajmili, że zostaną w hotelu.

Wszystko potoczyło się dość szybko, a ja dalej byłem w szoku. Gdy wróciliśmy już do domu Gerard pierwsze co zrobił to kazał mi usiąść na fotelu, rozpalił kominek i zaczął uważnie oglądać.

- Co robisz?

- Sprawdzam czy nie jesteś ranny.

-Nie jestem.

- Ale mogłeś być.

- Nieważne. Powiedz, czemu akurat tam byłeś?

Na to pytanie Way się ożywił i widocznie zakłopotał. Jakby chciał uniknąć tego pytania.

- Nie wracałaś, a myślałem, że... że przyjdziesz do mnie odrazu ii.... noooo tak po prostu chciałem ci pomóc czy coś.

- Dobra, wszystko jedno.

Syknąłem kiedy poruszył moim ramieniem, na co ten skrzywił się i szybko pobiegł po gazy.

- Czyli jednak się zraniłeś.-Usiadł obok, podwinął mi bluzę i zaczął przecierać zakrwawione miejsce.

SING. •frerard•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz