Zbudziłem się czując na sobie dość mocny nacisk.
Sporo czasu zajęło mi ogarnięcie co się właściwie dzieje. Byłem w łóżku Gerarda co zaczynało być logiczne patrząc na to, że tu właśnie zasnąłem. Przeciągnąłem się i natrafiłem na jego twarz jeszcze całkiem pogrążoną we śnie. Miał bardzo długie, czarne rzęsy, i idealnie wyprofilowane brwi mimo, że nie wiedziałem jak to robił. Były perfekcyjne.Wiedziałem, że za powiekami kryje się jeszcze piękniejszy widok. Nie miałem pojęcia czemu tak ślicznej i bezbronnej osobie ktoś tak bardzo chciał uprzykrzać życie. Nie rozumiałem jak można wymyślać o kimś tak okropne rzeczy. Przecież nic nikomu nie zrobił.
Poruszył się i już wiedziałem, że zamierza otworzyć oczy więc jak najszybciej wstałem i udałem, że jestem na nogach już dawno.
A on był zbyt zaspany, żeby nie uwierzyć.- O wstałeś już.
- Przy twoim szamotaniu spanie nie jest możliwe.- Siadł na pościeli i oparł się plecami o ścianę. Ziewnął, co muszę przyznać wyglądało dość uroczo.- Zbierasz się do szkoły?
- Jest sobota debilu.
- Może masz jakieś dodatkowe zajęcia Pf.
- W sobotę? Nieee... Po za tym jest już dwunasta. Raczej nie zdążyłbym do szkoły.
- Wszytko jedno.- Zaspany ponownie opadł na materac zakrywając się czarnymi włosami.- Weź sobie coś z lodówki, nie chce mi się wstawać.
Przewróciłem odruchowo oczami, czego on i tak nie zauważył i postanowiłem sam zająć się swoim pobytem tutaj.
Po jakichś dwóch godzinach postanowiłem pójść się przejść kiedy Gerard dopiero się ubierał. Przeprosiłem go i wyszedłem poczuć choć trochę zimnego powierza.
Nawet nie wiedziałam dokąd iść. Po prostu spacerowałem do momentu, aż w powietrzu nie zaczęły pojawiać się krople deszczu.
Byłem zmęczony, a nawet nie wiedziałem czym.
Po chwili nawet zapomniałem co miałem zrobić. Z transu wyrwało mnie dopiero dzwonek telefonu w tylnej kieszeni.Byłem pewny, że to Gerard. Swoją drogą nasza wzajemna relacja mogła imitować nawet parę. Ale nie mogłem tak tego nazwać. Zwyczajnie się lubiliśmy i to nam wystarczało. Nie myślałem o nim w kategoriach przyszłościowych. Nawet nie umiałem stwierdzić co o nim myślę. Nie był mi obojętny, ale czy w takich kategoriach? Sam nie potrafiłem tego przyznać.
W końcu odebrałem. Ale głosem nie był Gerard. Na pewno nie. Chwile zajęło mi zrozumienie kto dzwonił.
- Frank.
- Ja?
- Powiedzieli ci w szpitalu czym się zatrułeś?- Głos Felixa był mocno zachrypnięty. Nie miałem pojęcia po co do mnie dzwonił.
-Ja...- Nie wiedziałem co mogę powiedzieć, a czego nie. Byłem zszokowany. Stałem na pustej ulicy już całkiem przemoczony w samych tenisówkach i bluzie nasuniętej mocno na twarz. Mimo to czułem jak strąki włosów zaczynają moknąć.
-No dalej Iero, tak czy nie?
- P-powiedzieli, że to zwyczajne zatrucie wymieszaniem proszków z alkoholem.
- Tak? A jakie proszki?
- Nie pamietam, byłem mocno otumaniony, chyba mówili coś o dopalaczach.
- Tak? A pamiętasz żebyś brał dopalacze? Nawet nie wiesz co ćpałeś.
- I co z tego?
- Alexander podał ci to specjalnie. To nie były zwykle proszki czy trawa. Nie powiem ci nic więcej bo też chce przeżyć, ale... Ah po co ci to mówię.- Głęboko westchnął i na kilka sekund zapadła cisza.- Posłuchaj Iero. Alexander ma dużo więcej takich substancji. Nie mam pojęcia czy chciał je na tobie testować czy zrobił to specjalnie. Nie chce się mieszać, ale myśle, że jeśli bardzo chcesz się go pozbyć droga jest wolna. Musisz to tylko udowodnić
I się rozłączył. Tak po prostu. Zostawił mnie z tą informacją samego. Pierwsze co pomyślałem to szansa. Way bał się Alexa. Był on kimś więcej niż tylko postrachem szkoły. Był groźny. Miałem dopiero przekonać się jak bardzo.
Wróciłem jak najszybciej do domu Gerarda zastając go w kuchni. Stał w luźnym szlafroku przy lodowce czegoś w niej szukając.
- Gerard, Felix do mnie dzwonił.
- Że kurwa co?
- Wszystko ci opowiem.
Wbiegłem do domu jak najszybciej, rzucając mokrą bluzę gdzieś za siebie. Przetarłem ręcznikiem włosy i znowu wróciłem do Gerarda. Fakt faktem byłem trochę... rozemocjonowany.
- Frank uspokój się, usiądź w salonie, przyniosę ci kocyk.
- Ale nic mi nie jest...
- Trzęsiesz się.- Nie dał za wygraną. Posadził mnie przy rozpalonym kominku, okrył kocem i nie pozwolił mówić aż postawił przede mną herbatę i sam usiadł naprzeciwko mnie.- No więc kto i po co do ciebie dzwonił?
- Felix. Powiedział mi jak udowodnić winę Alexandra. Powiedział, że ma w domu takie...
- Spokojnie Frankie. Powoli. Jesteś pewien, że mówił prawdę cokolwiek chciał powiedzieć?
- Gee, nikt nie wie co dokładnie mi się stało i jakie substancje to spowodowały. Powiedziałem, że się zwyczajnie naćpałem, dawka była mała, a zagrożenie ustało, nie robili mi więcej badań. Rozumiesz? Alex podał mi to specjalnie. On ma te narkotyki, nikt nie wie jakie dokładnie, podaje je ludziom pewnie nadal. Jeśli udowodnimy, że je posiada w większej ilości niż do użytku własnego, zabiorą go.
Skończyłem chaotyczne opowiadanie tego co siedziało mi w głowie, ale Gerard nie cieszył się tak jak ja. Jego wyraz twarzy był zdumiony. Nie pałał entuzjazmem.
- Frank. Po pierwsze nie wiesz na ile to prawda. To tylko nastolatek taki jak my, myślisz, że miałby rozprowadzać coś niebezpiecznego?
- Nie wiem, jest bezwzględny. Myślę, że jednak jest w tym coś sensownego. Może nie tyle rozporządza co posiada. Posiadanie substancji psychoaktywnych nie jest zbytnio dozwolone.
- No dobrze, a co jeśli to zasadzka? Chcą cię tak zmanipulować i wykorzystać?
Mógłbym kontrargumentować Malo, który niby trzymał z Alexem, a jednak ostrzegł mnie przed tym co chciał zrobić. Jednak nie chciałem bardziej denerwować Gerarda tym co wiedziałem.
- Nie wiem, ale to może zwrócić uwagę na to co stało się tobie. Może Alex naprawdę jest niebezpieczny i w końcu przestanie się go trzymać jak pod kloszem.
Gerard był mocno zmartwiony. Wstał i podszedł bliżej mnie po czym wtulił się w mój bok. Poczułem jego ciepło i dopiero zrozumiałem, że jednak byłem nieco przemarznięty.
Schował głowę w zagłębienie mojej szyi i byłem niemal pewny, że słyszę jak szepcze kocham cię Frankie, ale wiedziałem, że to tylko przesłyszenie. Byłem wstrząśnięty, to pewnie przez to.
- Nie chcę żebyś się narażał i dlatego tego nie zrobisz. Wiesz jak idzie remont w twoim domu?
- Kończą wstawiać okna, za dwa dni będę mógł wrócić razem z rodzicami.
Pogłaskał mnie po włosach.
- To dobrze. Będziesz bezpieczny.
- Ale Gee, trzeba w końcu.....
- Nie.- Wstał, przeczesał włosy dłonią i spojrzał na mnie smutno.- Nie pozwolę.
Przytaknąłem i otuliłem mocniej ciepłym kocykiem. Ale wiedziałem, że nie odpuszczę.
________________________________________
Pomysł na to jest chujowy, ale nic nie zrobię z tym, że lepiej tego już zjebanego ff nie poprowadzę XD mam nadzieje, że przez to połowa stąd nie ucieknie :""""""")

CZYTASZ
SING. •frerard•
Fiksi PenggemarSing it for the blind~ O dwóch młodych chłopcach, którzy tylko wspólnie mogli widzieć świat, tak jak powinni.