Rozdział IV

4.4K 224 120
                                    


Spojrzałam na budzik. Wskazywał już 6:50, więc ześlizgnęłam się z łóżka i własnymi siłami doczołgałam się do łazienki.

Naprawdę źle było u mnie ze wstawaniem. Przemyłam twarz zimną wodą, uczesałam się, zrobiłam lekki makijaż i przeglądnęłam się w lustrze. Zadowolona z efektu i z tego, że po worach pod oczami prawie nie ma śladu, wyszłam z pomieszczenia, po czym starałam się obudzić dziewczyny.

Dorcas najtrudniej było obudzić. Wtuliła się w swoją kołdrę i za nic nie chciała wstać. Nie pomógł jej nawet sławny (choć trochę oklepany) tekst "Syriusz tu jest!", na który odpowiedziała "to niech wyjdzie i da mi spać". Oczywiście był on bardziej wulgarny, ale lepiej nie  przytaczać jej wypowiedzi.

Opuściłam więc dormitorium sama, zabierając ze sobą torbę i poszłam na śniadanie. Jak na godzinę siódmą wielka sala była dość zapełniona. W poniedziałek każdy chce zjeść śniadanie, by jakoś przetrwać ten piekielny dzień. Nie wiem po co ktoś wymyślił poniedziałki, ale wiem tyle- to był bardzo zły pomysł.

Przy stole Gryffindoru siedziało dużo osób, ale nie znalazłam tam nikogo, z kim mogłabym porozmawiać. Wyciągnęłam więc wczorajszego proroka i zaczęłam czytać. Po chwili ktoś zaszedł mnie od tyłu i zakrył mi oczy. Domyśliłam się, że komuś bardzo się nudzi i gra w "zgadnij kto to" albo dawno nie miał podbitego oka.

-Odwal się Potter- warknęłam.

W tedy ten ktoś mnie puścił i wcale nie okazał się być Rogaczem, na co odetchnęłam z ulgą i jednocześnie spłonęłam rumieńcem.

-Hej Lily! - powiedział Alex i uśmiechnął się, po czym poprawił swoją grzywkę, czego szczerze nienawidzę u chłopaków. Non stop poprawiają włosy...

-Cześć Alex- odrzekłam, po czym odwzajemniłam gest.

Chłopak, mimo że jest krukonem, usiadł koło mnie przy stole Gryffindoru i chwilę rozmawialiśmy o przeróżnych rzeczach, próbując się czegoś o sobie dowiedzieć. Poznałam jego ulubiony kolor, najlepsze zajęcia według niego oraz inne nie do końca istotne rzeczy i śmiało mogłam stwierdzić, że Sky to bardzo fajny chłopak.

-Może spotkamy się gdzieś? Jutro na błoniach? To nie randka!- Podkreślił ostatnie zdanie a ja uśmiechnęłam się.

Nie, Alex mi się nie podobał. Może i był dość przystojny i błyskotliwy, ale jednak nie miał tego czegoś, co chwyta mnie za serce. W dodatku miał dziewczynę, o której dopiero co mi opowiadał.

-Emma nie będzie miała nic przeciwko?- spytałam śmiejąc się lekko i patrząc na niego z powątpiewaniem.

-No coś ty. To przyjacielskie spotkanie.

-A więc jesteśmy przyjaciółmi?- uniosłam brwi.

-Jeszcze nie, ale już niebawem będziemy- powiedział pewny siebie i posłał mi perlisty uśmiech.

Wtedy do wielkiej sali weszli Huncwoci. Widząc mnie i Alexa, Black i Potter zaczęli nerwowo szeptać między sobą, a ja zmarszczyłam brwi.

-Cześć- przywitali się, siląc się na uprzejmość, gdy po chwili usiedli po drugiej stronie stołu, dokładnie naprzeciwko mnie.

-Hej, gotowy na szlaban?- spytałam Pottera, a on widząc, iż zwróciłam na niego uwagę, podniósł głowę i uśmiechnął się Huncwocko.

-Nie mogę się doczekać.

A ja definitywnie zaczęłam obawiać się tego szlabanu, na który sami sobie zasłużyliśmy.

***

Chwilę przed osiemnastą wyszłam z dormitorium i skierowałam się do biblioteki. Gdy dotarłam na miejsce, w którym było tylko kilka najbardziej ambitnych osób wertujących jakieś książki, było już minutę przed osiemnastą, a Pottera ani śladu.

Może zaspał, albo postanowił nie przyjść? Myślałam z nadzieją, która umarła w czasie gdy uśmiechnięty od ucha do ucha James wparował do biblioteki. Natychmiast pewnym krokiem skierował się w moją stronę, po czym oparł się nonszalancko o regał z książkami dotyczącymi eliksirów.

-Hej Evans- powiedział przyglądając się mi chwilę. Na szczęście od jego wzroku uratowała mnie pani Pince, która powiedziała nam co dokładnie mamy robić.

-Ej, Eva...-zaczął Potter, ale ja przerwałam mu, szepcząc, by wziął się do roboty.

-Jeśli się ze mną umówisz.

-Nie umówię się z tobą, Potter- odpowiedziałam chłodno, na co okularnik tylko westchnął, po czym zaśmiał się cicho i odpowiedział:

-Jeszcze zobaczymy.

-Rogacz, o co ci chodzi? Przecież chyba już się nie bawisz w zaliczenie każdej dziewczyny ze szkoły, co?

-Dobrze wiesz, Evans że nie chodzi o to. Od dawna... Od dawna nie chodzi o to- powiedział zmieszany. Na jego policzkach pojawiły się lekkie rumieńce, ale postanowiłam to zignorować. James Potter się rumieni?

Zastanowiłam się chwilę nad usłyszaną kilka dni temu rozmową Syriusza i Jamesa. Wiem, że nie powinnam się do tego przyznawać żadnemu z nich, ale przecież to nie moja wina, że gadali o tym dość głośno i w dodatku w pokoju wspólnym.

-Wiesz co? Chyba muszę ci coś powiedzieć- zaczęłam niepewnie.

-Chcesz być moją dziewczyną, następnie żoną i wychowawać razem ze mną nasze cudowne dzieci? Wiedziałem- powiedział i uśmiechnął się cwaniacko, na co ja tylko warknęłam. -No dobra, już się nie denerwuj. Mów.

- Ostatnio słyszałam twoją rozmowę z Łapą w pokoju wspólnym- wypaliłam szybko, a on uniósł brwi.- To wcale nie tak że podsłuchiwałam, absolutnie! Po prostu mówiliście dosyć głośno, a potem...

James zaśmiał się, tym samym przerywając mi mój wywód, na co posłałam mu zrezygnowane spojrzenie. Nie wybroniłam się.

-Oj Evans, nie ładnie  jest podsłuchiwać. Poza tym, wiesz, dosyć często prowadzimy z Łapą konwerację, dosyć często odbywa się to w pokoju  wspólnym. Co cię tak zdziwiło?

Nie odpowiedziałam, co sprowokowało  Pottera do zakończenia  swoich głupich  żartów.

-Ej, Evans- szturnchnął mnie lekko łokciem.- przecież nic się nie stało, prawda?

-Ale...

-No wiem. Dowiedziałaś się czegoś w inny sposób niż bym sobie życzył, ale przecież możemy o tym zapomnieć, nie sądzisz?

Pokiwałam głową w zamyśleniu. W głębi duszy wiedziałam, że niektórych rzeczy nie da się wymazać z pamięci.

-Więc o czym rozmawialiśmy?- spytał mnie unosząc brwi.

-Nooo...-zaczęłam, a on przewrócił oczami -o niczym- dodałam zadowolona z siebie i wyszczerzyłam się w jego stronę.

Reszta szlabanu minęła raczej spokojnie, a gdy chwilę przed dziesiątą wracaliśmy do dormitorium, coś niestety ten spokój przerwało. Serce mi stanęło i odruchowo chwyciłam Jamesa za nadgarstek. Dopiero gdy uświadomiłam sobie co zrobiłam wzięłam rękę i lekko się speszyłam. Ale on mi się chyba nie dziwił.

Kilka metrów przed nami stało pięć zakapturzonych postaci.




***

Jily, Jily, Jily❤

Wy też tak kochacie ich razem? ^^

JILY • ostatnia szansa |HuncwociOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz