Rozdział XLI

2.4K 139 62
                                    

Obudziłam się wtulona w ciepłe ciało Rogacza, który jeszcze spał. Jego włosy jak zwykłe były rozrzucone po poduszce, usta lekko rozchylone, a oczy przymknięte. To wszystko dodawało mu niewinności i przywoływało obraz chłopca z dziecinną miotełką do gry w Quidditcha. Chłopca, którym był jeszcze do niedawna.

Ale James Potter od pewnego czasu nie był już chłopcem. Znacznie zmężniał, wydoroślał i spoważniał. Lecz mimo wszystko wciąż pozostawał tym samym Jamesem Potterem, którego poznałam siedem lat temu. Uśmiechniętym, zadziornym i na swój sposób uroczym.

Wszystko co śniło mi się w nocy było teraz już odległe. Nie chciałam nad tym dłużej myśleć, analizować tego, co by było gdyby to okazało się prawdą. Nie mogłam znieść tego, co nasuwał mi mój umysł.

Że w obliczu tego co się dzieje, powinniśmy być gotowi na utratę bliskich. Powinniśmy wiedzieć, że mimo wszystko nadal trzeba będzie walczyć.

Powinniśmy być świadomi, że naszą najlepszą bronią jest miłość.

-Hej kochanie- usłyszałam rozespany głos. James lekko otworzył prawe oko i posłał mi senny uśmiech. Drugą połowę twarzy wciąż miał wtuloną w poduszkę. -Lepiej?- spytał widząc moją niemrawą minę i kładąc się na plecach. Skinęłam głową przysuwając się bliżej niego i kładąc głowę na jego klatce piersiowej.

-Czy...- James zrobił wyraźną pauzę, namyślając się nad doborem słów.- Czy mogłabyś mi opowiedzieć co ci się śniło, Lily?- spytał w końcu delikatnie gładząc mnie po głowie.

-Nie mogę, James. Przynajmniej nie teraz- odpowiedziałam najdelikatniej jak poprawiłam. Wiedziałam, że nie byłam na tyle stabilna emocjonalnie by zrobić to teraz.

-Rozumiem- uśmiechnął się, ale jego uśmiech był nieco wymuszony. Po chwili znowu się odezwał, już o wiele weselszym tonem. - Evans?

-Co chcesz, Potter?- spytałam, kładąc nacisk na jego nazwisko.

-Umówisz się ze mną?- mruknął uwodzicielsko, a ja zaśmiałam się cicho i przygryzłam wargę.

-Jak za starych, dobrych czasów.

***

Dni spędzone z Huncwotami minęły zdecydowanie za szybko, a ja musiałam wracać do domu. Czas spędzony z chłopcami zdawał się lecieć dwa razy szybciej niż normalnie, a każda chwila przypominała mi, że to nasze ostatnie wakacje, w których jeszcze nie musimy być dorośli.

-Mam pomysł!-krzyknął Syriusz przeglądając mugolską gazetę. Postanowili teleportować się do mnie w dzień który musiałam wrócić do domu i spędzić ze mną ostatnie popołudnie, przy okazji uszczęśliwiając moją rodzicielkę, która obu chłopców uwielbiała.

-Jaki pomysł, Einsteinie?- odpowiedział James z sarkazmem. Obaj zapewne baliśmy się na co znowu wpadł czarnowłosy.

-Wznieśmy toast za naszą młodość! Jedziemy na komolnię- odrzekł z entuzjazmem i czekał na naszą reakcję.

-Komo-co ? - spytaliśmy równocześnie z Jamesem.

Zirytowany Syriusz rzucił gazetę w moją stronę.

-Miałeś na myśli, kolonię, matole- odpowiedziałam ze śmiechem.

-Nie jesteśmy na to za starzy?- spytał James marszcząc czoło.

-Nie wiem jak wy, ale ja dalej czuję się dzieckiem. Spójrzcie tylko! "Ekskluzywna kolonia w Hiszpani. Ostatnie wolne miejsca!". Brzmi jak marzenie!

-Łapa, na kolonie jeżdżą dzieci. Jesteśmy dorośli. Nawet nie wiem czy to jest legalne- powiedziałam lekko znudzona i usiadłam w fotelu naprzeciwko.

-W sumie- na twarzy Rogacza pojawił się wyraz zachwytu, zapewne wywołany wizją zrobienia czegoś, co nie do końca jest właściwe- To nie jest taki głupi pomysł. Pojedziemy, odpoczniemy i spędzimy ze sobą trochę czasu, korzystając z tak pięknego lata. Wchodzę w to!

Zastanowiłam się przez dłuższą chwilę, aż w końcu im potaknęłam.

-Macie rację. Korzystajmy z młodości. Napiszę tylko do Dorcas. Będzie zachwycona!

-Ona nie będzie chciała jechać- rzucił szybko Syriusz, na co odwróciłam się i spojrzałam na niego niezbyt inteligentnie.

-Co się stało?- spytałam, nieźle zaniepokojona faktem, że Syriusz coś ukrywał. Coś związanego z moją najlepszą przyjaciółką.

Przez dłuższą chwilę chłopcy zachowywali się tak, jakby w ogóle nie usłyszeli mojego pytania. Po chwili jednak James podniósł wzrok i rzekł tylko:

-Syriusz i Meadowes mają kryzys.

-Czemu nic mi o tym nie wiadomo?!

-Nie jesteś pępkiem świata, Evans- warknął Łapa i wyszedł z pomieszczenia, zanim zdążyłam w jakikolwiek sposób zareagować.

-Co go ugryzło?- zdziwiłam się patrząc na mojego chłopaka, którego wyraz twarzy był bardzo mieszany i nie mogłam nic z niego odczytać.

-Nie musiałaś być taka dociekliwa- powiedział krótko, ale spokojnie, po czym wyszedł za Syriuszem.  Nic nie rozumiałam z ich zachowania, lecz po chwili zaczęły mnie ogarniać wyrzuty sumienia, które zaczęły się mnożyć, gdyż chłopcy tego dnia już nie wrócili.

***

Kochana Lily! 

Nikt nie chciał, by ostatnia rozmowa tak się potoczyła. To całkowicie zrozumiałe, że chciałaś wyjaśnień i mamy żal do siebie za to, że po prostu ci wszystkiego nie powiedzieliśmy. To było głupie i nierozsądne, bo przecież ty zawsze wiesz co robić.
Związek Dorcas i Syriusza ostatnimi czasy trochę się sypie. Może obaj zaczęli dochodzić do wniosku, że ich temperamenty są zbyt wyraziste, by mogły ze sobą współgrać.
Syriuszowi naprawdę zależy. Nigdy nie wybucha gdy coś nie jest dla niego naprawdę ważne. Gdy czymś się nie martwi. Ale jednocześnie ma swój honor, więc tego nie powie na głos.
A Dorcas? Jak dobrze wiesz, niby są inni, a jednak tacy sami.
Mam nadzieję, że wszystko się im ułoży, bo Syriusz i Dorcas zasługują na wszystko co najlepsze.

Chciałem ci też przekazać, że za tydzień jedziemy na kolonię. Wszystko jest już zarezerwowane i zapłacone, więc nie masz o co się martwić. Moi rodzice dopilnowali tego, byśmy wszyscy się dobrze bawili.
A ty poprostu bądź, bo twoja obecność znaczy dla mnie najwięcej.
Ze względu na to, że jest to kolonia mugolska, autobus przyjedzie na jeden z londyńskich parkingów przy ulicy, która akurat wypadła mi z głowy, ale o której ci jeszcze napisze. I najważniejsze, Remus i Dorcas też będą nam towarzyszyć, bo mimo wszystkiego tworzymy rodzinę, prawda? Pytaliśmy też Petera, ale jak zwykle się sprytnie wykręcił.
Mam nadzieję, że się na mnie nie gniewasz, albo, broń boże, nie winisz za wszystko Blacka. Przechodzi trudny czas i potrzebuje naszego wsparcia.

Pamiętaj że cię kocham i tęsknię za tobą każdej jednej sekundy.

Twoi Rogacz.

Uśmiechnęłam się do listu, który przed chwilą przysłał mi puchacz Jamesa. Poczułam ulgę, gdyż odpłynęły ode mnie wszystkie obawy związane z tym, co było między mną a chłopcami. Położyłam się na łóżku i wpatrzona w sufit wyobrażałam sobie słoneczną Hiszpanię i nas na ciepłej, piaszczystej plaży, cieszących się ostatnim beztroskim latem.

Bo czarne chmury nadchodziły z każdej strony, a my nie umieliśmy się przed nimi uchronić.

JILY • ostatnia szansa |HuncwociOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz