Siedziałam w pokoju wspólnym z Dorcas i Marleną rozkoszując się wolnym wieczorem. Co prawda wszystkie byłyśmy świadome, że powinnyśmy siedzieć przy książkach i uczyć się do OWTemów, ale potrzebowałyśmy odpoczynku. Od kominka biło przyjemne ciepło, a w pomieszczeniu panował nienaruszony spokój. Uczniowie uczyli się lub po prostu odpoczywali po dniu pełnym doznań.
Od balu minęło zaledwie kilka dni, a ja miałam wrażenie że wszystko znowu zmieniło się na gorsze. Ale nadchodziły wyczekiwane przez wszystkich święta, część uczniów powoli opuszczała zamek, a ja cieszyłam się, że być może chociaż w święta wszystko będzie tak, jak być powinno. W niezachwianym porządku.
Do pomieszczenia weszli Huncwoci, jak zwykle przerywając moje rozmyślania. Rozbawiona pomyślałam, że przerywają nam ciszę tak często, że powoli stało się to rutyną.
Dzień wcześniej pokłóciłam się z Rogaczem o totalną głupotę, ale po tym, że chłopak na mnie nie spojrzał wchodząc do pokoju wspólnego, wydawało mi się, że wciąż kryje urazę.
-Spokojnie, jeszcze sam przyleci i przeprosi- szepnęła Dor, czytając mi w myślach.
-Wcale mnie to nie martwi- zapewniłam ją, a ona pokiwała głową i uśmiechnęła się zadziornie.
Potterowi bardziej udawało się olewanie mnie niż mi jego. Od kilku dni znowu zaczął przywiązywać do mnie mniejszą wagę, a od czasu do czasu zdarzało mu się rzucać wymowne spojrzenia w kierunku dziewczyn, które ciągle na niego patrzyły.
Później dołączyła do nas Mary, która wyszła z dormitorium niosąc w ręce malutki zwitek pergaminu.
-Jakaś sowa pukała w okno- powiedziała blondynka i usiadła w fotelu na przeciwko mnie.
Dzisiaj o 18:00 na wieży astronomicznej. Pomyślałem, że dawno nie rozmawialiśmy.
A.S.-Od Alexa- poinformowałam dziewczyny z lekkim uśmiechem- chce się spotkać. Chyba pójdę, nie?
Poczułam wyrzuty sumienia, że przez długi czas nie rozmawiałam z blondynem. Zależało mi na Alexie, bo zawsze potrafił mi pomóc i powodował, że mimo wszystko na mojej twarzy choć na chwilę pojawiał się uśmiech.
I świetnie szło mu krytykowanie wszystkiego co robi Potter, czego zdecydowanie potrzebowałam w tej chwili.
-Uważaj na siebie- powiedziały tuż przed tym, jak wstałam z kanapy. Osiemnasta miała nadejść lada chwila, a ja i tak nie chciałam bezczynnie siedzieć i myśleć o rzeczach, na które nie mam wpływu.
Wychodząc przez obraz odwróciłam się jeszcze i spojrzałam na Pottera, który odprowadzał mnie wzrokiem, aż nasze spojrzenia się spotkały. Szybko odwróciłam speszona wzrok i poszłam dalej.
Może jednak wcale nie jest na mnie zły?
Gdy weszłam na wieżę astronomiczną ujrzałam chłopaka, opierającego się o gruby mur i zapatrzonego w rozgwieżdżone niebo.
-Hej Lily- rzucił, gdy tylko mnie zauważył. Uśmiechnął się półgębkiem i przeniósł wzrok z powrotem na niebo.
-Cześć, Alex- odpowiedziałam z dużo mniejszym entuzjazmem niż on. Stanęłam obok niego i niepewnie uniosłam wzrok na jego twarz.
-Coś się stało?- spytał niemal od razu.
-Wszystko w porządku. Dlaczego pytasz?
-Znam cię na tyle dobrze, że widzę kiedy kłamiesz- szepnął i objął mnie ramieniem, posyłając mi delikatny uśmiech. Poczułam się bezpiecznie, ale przeszła mnie dziwna myśl. Myśl, że wolałabym gdyby to James traktował mnie z takim oddaniem i szacunkiem.
CZYTASZ
JILY • ostatnia szansa |Huncwoci
Fiksi Penggemar"Byliśmy przecież tylko dwójką nastolatków zagubionych w labiryncie myśli i słów, potrzebujących największej magii, którą jest miłość." #2 w Jily