Rozdział XXX

2.7K 177 142
                                    

Wyznawanie swoich uczuć to skomplikowana rzecz, zwłaszcza gdy jesteś nastolatkiem i nie wiesz do końca, co tak naprawdę czujesz. Gdy nienawiść i miłość dzieli jedynie cienka granica, a ty nie wiesz czy masz się śmiać czy płakać. Osobiście jednak byłam przekonana, że kocham Jamesa Pottera i chociaż nieraz miałam ochotę aby zginął z moich rąk, jednocześnie bez niego nie wyobrażałam sobie reszty mojego życia.

Jednak teraz, gdy Potter znalazł sobie dziewczynę i powoli zaczął dostrzegać, że wcale nie jestem mu potrzebna do życia, wszystko pokomplikowało się jeszcze bardziej i pewnego dnia, otwierając rozespane oczy o siódmej rano, stwierdziłam, że ja też muszę moje życie ułożyć bez niego.

-Lily, nie przejmuj się tym. Wszystko z czasem samo się ułoży, ale nie możesz postąpić tak jak myślisz. Trzeba walczyć o swoje! Trzeba walczyć o to, co kochamy. A wszyscy dobrze wiemy że kochasz tego Jelenia, chociaż nadal nie wiem jakim cudem.

-Takim samym cudem, jakim ty kochasz Łapę- odgryzłam się, a ona zrobiła oburzoną minę, po czym zrezygnowana przygryzła wargę i usiadła obok mnie.

-Więc zawalczmy o nich, co ty na to?- spytała po chwili, a ja popatrzyłam na nią jak na idiotkę.

-Czy ty do reszty zwariowałaś?- zadałam pytanie, po czym roześmiałam się głupkowato.

- Lily, przecież ty spokojnie odbijesz Emmie Jamesa, a ja wybije Blackowi z głowy te wszystkie dziewczyny, które do niego wzdychają. Większość z nich nawet nie jest ode mnie ładniejsza! Może nawet wszystkie- wypięła dumnie pierś, a ja wybuchnęłam śmiechem.

-Tak, Dor, jesteś najpiękniejszą dziewczyną w Hogwarcie. Ale myślę, że nie tylko to przyciąga Syriusza do ciebie. Przyciągasz go całą sobą, ale Black nie jest przyzwyczajony do wyznawania uczuć. Zazwyczaj to zdesperowane dziewczęta lecą w jego ramiona- powiedziałam, gdy przestałam się śmiać. - A James... Nie chcę być wobec nikogo nieuczciwa. Nie chcę rozwalać jego związku z Emmą, nawet jeśli on jej nie kocha. Jednocześnie chciałabym żeby się rozstali, ale nie z moją ingerencją, rozumiesz?

-Nie martw się, coś wymyślimy. Poza tym James jej nie kocha, więc to samo z czasem się rozpadnie, zobaczysz. A Emma umrze z zazdrości, gdy dowie się, że Potter zgodził się z tobą umówić.

-"To nie randka, Evans" - naśladowałam jego głos, a Dorcas zaśmiała się perliście.-Wprawił mnie tym w jeszcze większe zażenowanie!

-Myślę, że James tak naprawdę umiera z radości.

-Dzięki, ale lepiej żeby jednak nie umarł- zaśmiałam się i zeszłam leniwie z łóżka, by wejść do łazienki i przygotować się na lekcje. Na kolejny dzień wyzwań w Hogwarcie.

***

Gdy już skończyliśmy wszystkie zajęcia, których tego dnia na szczęście nie było zbyt dużo, postanowiliśmy wspólnie wyjść na błonia. Dawno nie spędzaliśmy razem czasu całą paczką, która składała się z dziewcząt zamieszkujących ze mną dormitorium i Huncwotów, choć kiedyś spotykaliśmy się tak niemal codziennie. Na szczęście wiosna nadeszła pełną parą. Kwiaty powoli rozkwitały, pąki na drzewach zamieniały się w zielone liście, a wierzba bijąca rozkwitła życiem na nowo, czyniąc Hogwart... Hogwartem. Zamkiem, w którym wszystko zaskakuje nas codziennie na nowo.

Usiedliśmy na brzegu jeziora na kocu w złote znicze, który przyniósł James.
Dorcas siedziała Syriuszowi na kolanach, a ten bawił się ciemnymi kosmykami jej włosów i uśmiechał się to niej szarmancko. Mimo że nie byli jeszcze parą, od jakiegoś czasu zachowywali się całkowicie tak jak gdyby byli razem- przytulali się kiedy tylko mieli ochotę, wymieniali gorące spojrzenia, a pewnego popołudnia przyłapałam ich na zachłannym pocałunku. Mimo że wiedziałam jaki jest Syriusz, byłam pewna że zależy mu na Dorcas i nie jest ona jedynie dziewczyną co zdobycia.

Remus usiadł po mojej prawej stronie. Rozmawiał o czymś luźno z Peterem, Marleną i Mary i wbijał zęby w tabliczkę czekolady. Uśmiechnęłam się pod nosem widząc jego usta umorusane czekoladą i błyszczące oczy.

-Co tam Liluś?- zagadał Potter, który usiadł po mojej lewej stronie, czym przerwał moje rozmyślanie.

-Słońce świeci, ptaki śpiewają. W taki dzień nie może być źle- spojrzałam na niego i  w tedy zauważyłam jego zaczerwieniony policzek i lekkie zadrapanie.

-Co to?- zapytałam marcząc czoło i lekko dotykając jego twarzy opuszkami palców.

-To trochę... upokarzające- zaczął, na co przewróciłam oczami i posłałam mu ponaglające spojrzenie- To Emma- powiedział cicho i przygryzł lekko wargę patrząc w taflę wody na jeziorze.- Zerwała ze mną tylko dlatego że pomogłem jednej Gryfonce z drugiej klasy w transmutacji, rozumiesz? Od zawsze była zazdrośnicą.

-Ojej, James, tak mi przykro!- odpowiedziałam, przybierając skruszony ton, choć w duchu czułam pewnego rodzaju ulgę i szczęście. Objęłam go lekko, gładząc go dłonią po karku. Pachniał piżmem i czekoladowym szamponem.

-Słodcy- mruknął Syriusz i objął nas obojga swoimi ramionami.

-Znajdziesz lepszą, Potter- rzuciłam wesoło, gdy się od siebie oderwaliśmy.

-Wiem- odrzekł jakby w ogóle się nie przejmował stratą Wilson, choć jego przygaszone spojrzenie nie do końca temu przytakiwało.- A nasze spotkanie? Jest aktualne?- posłał mi oczko i wyszczerzył zęby.

-Jasne. Sobota o osiemnastej- odpowiedziałam i również się uśmiechnęłam i odwzajemniłam uśmiech. Nie sądziłam, że wszystko pójdzie po mojej myśli.

***

Fani i najwięksi shipperzy Jily, proszę się meldować :)

JILY • ostatnia szansa |HuncwociOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz