Rozdział IX

3.6K 208 170
                                    

James Potter zaprosił mnie na bal.


Obaj widocznie się zmieszaliśmy. Czułam presję czasu i wzrok chłopaka na sobie. Spuściłam głowę, chcąc przeciągnąć tę chwilę najdłużej jak się da.

Nie chciałam mu odmówić, nie chciałam go zranić, a jednocześnie zdawałam sobie sprawę, że zgadzając się wywołam u niego w jakimś stopniu nadzieję.

Ale czy nadzieja jest czymś złym?

-Dobrze- powiedział zawiedzionym głosem po dłuższej chwili milczenia.  Chyba rozumiem... Więc może ja już pójdę- I wstał z zamiarem odejścia i pozostawienia mnie sam na sam z wyrzutami sumienia, na co oczywiście mu nie pozwoliłam.

Bo jeśli James Potter się poddaje, czuje się naprawdę źle.

-Nigdzie nie idzesz- rzekłam ciągnąc go za rękaw szorstkiego płaszcza, a on chcąc nie chcąc, odwrócił się w moją stronę. W jego oczach dostrzegłam żal.

-Pójdę z tobą na bal- odpowiedziałam z uśmiechem i poprawiłam mu szalik. Był zaskoczony, ale gdy otrząsnął się z chwilowego szoku, posłał mi wdzięczne spojrzenie, by następnie zamknąć mnie w szczelnym uścisku tak szybko, że nawet nie zdążyłam go odepchnąć. Mimowolnie kąciki moich ust uniosły się lekko ku górze.

-Pamiętaj, Potter, że...

-Że jestem najprzystojniejszym chłopakiem w szkole? Ahh, Lily, nie przypominaj mi tego tak często, bo jeszcze popadnę w samozachwyt.

-Pamiętaj, że idziemy tam tylko jako dwójka przyjaciół.

-Idziemy jako przyjaciele, wyjdziemy jako...

-Nie prowokuj mnie do uznania, że popełniłam błąd.

-Absolutnie, Liluś! Już będę grzeczny. I tak, oczywiście że idziemy jako przyjaciele. Jestem wdzięczny, że zgodziłaś się ze mną pójść.

-Chyba też jestem Ci wdzięczna. To nasz ostatni bal w tym zamku, a ja miałam zamiar spędzić go w dormitorium.

-Część balu z pewnością możemy spędzić w dormitorium.

-Potter!

-Przepraszam! Po prostu jestem taki szczęśliwy!

Zaśmiałam się i pokierowałam w stronę zamku, a James ruszył za mną. Gdy weszliśmy razem do pokoju wspólnego, nasi zaciekawieni  przyjaciele, którzy siedzieli przy kominku, nie kryli ciekawości.

-Cześć, gołąbeczki- przywitał nas Syriusz, na co posłałam mu zabójcze spojrzenie.

-Hej, Kundelku- odparłam, a on tylko zaśmiał się krótko i wrócił do pożerania fasolek wszystkich smaków, które podkradał Peterowi z pudełka na jego kolanach.

Usiedliśmy koło przyjaciół, rozkładając się wygodnie na kanapie i dołączyliśmy do rozmowy, którą prowadzili przed naszym przyjściem. Rozmawialiśmy o świętach, rodzinie, prezentach, Hogwarcie, a w końcu o balu, który był tematem wszystkich wokół nas.

-Co tu dużo mówić. Idę z tą superładną krukonką... jak tam było jej na imię?- zaczął Łapa z pełnymi ustami, a my zaczęliśmy się śmiać.

-Wypadałoby dowiedzieć się jak ma na imię, zanim cię spoliczkuje- odparł Remus, a ja go poparłam.

-A ty, Remus?- zwróciłam się do chłopaka, który wyglądał na nieco spiętego.

-Chyba spędzę uroczy wieczór w dormitorium- uśmiechnął się krzywo, co chyba sprawiło mi wysiłek.

-Nie możesz siedzieć sam! To nasz ostatni bal! Musi być niezapomniany!

-Lily, czy to nie  ty przypadkiem cały tydzień marudziłaś, że bale są bez sensu i nie masz zamiaru na niego iść?

-Ugh, każdy może zmienić zdanie.

-Czy ta nagła zmiana planów ma na imię James Potter?-zarechotał Syriusz, a ja zabiłam go wzrokiem. -Co? CZYLI TO PRAWDA? Lily, czy ty... czy ty już do końca zwariowałaś? Co z tobą?- wykrzyknął Black, który prawie się zakrztusił, podczas gdy dziewczyny pisnęły z podekscytowania.

-Dziękuję za troskę, Syriuszu, naprawdę czuję się wyśmienicie- odrzekłam z sarkazmem, na co wszyscy się zaśmiali. Ale wrócimy do Remusa, może pójdziesz po prostu z nami?

-Ja i superładna krukonka chętnie cię przygarniemy- odpowiedział Black, obejmując go ramieniem, co wyglądało bardziej jakby go podduszał.

-Dziekuję Syriuszu, ale nie czułbym się komfortowo. Poza tym, hej, jeszcze tydzień, może zmienię zdanie?

Pokiwałam głową i posłałam mu pokrzepiający uśmiech. Zanotowałam jednak w głowie, by rozejrzeć się za idealną partnerką dla chłopaka.

-Dorcas, znalazłaś sobie kogoś?- zapytał Black od niechcenia, spoglądając na nią nonszalancko.

-No jasne!- powiedziała udając entuzjazm, chociaż ja wiedziałam, że w głębi duszy chciała iść tylko z jedną osobą. Osobą, która właśnie ją o to zapytała.

-Kto jest tym szczęściarzem?- spytał Syriusz Black, a na jej twarzy pojawił się lekki rumieniec, prawie zakryty przez ciemne, długie  włosy.

-Jest Krukonem. Nazywa się Niall Henderson i jest uroczy. Zresztą, co to za pytanie, Łapo? Przecież  było oczywiste, że sama nie pójdę na bal. Albo, na Merlina, że w ogóle nie pójdę. Była by to hańba dla najpiękniejszej i najskromniejszej kobiety Hogwartu.

-Co prawda to prawda- mruknął Black, po czym wymienili zadziorne uśmiechy.

Resztę wieczoru spędziliśmy po prostu ciesząc się swoją obecnością.

***


Wieczorem nie mogłam zasnąć, myśląc o wszystkim co ostatnio dzieje się w moim życiu. To było zarówno bardzo skomplikowane jak i pełne radości. Cieszyłam się, że ten ostatni rok szkolny nie był przepełniony szarą rutyną.

Po policzku spłynęła mi łza, którą natychmiast otarłam. Nienawidziłam tej swojej wrażliwości, tego, że zawsze w trudnych chwilach musiałam okazywać słabość łzami. Zawsze chciałam być silna.

Teraz wszystko się zmieniło.  Ale to co jest między mną, a pewnym okularnikiem zdaje się być tak dziwne, że gubię się w tej sytuacji i w plątaninie myśli.

Mamy pół roku. Jedynie pół roku, by zdecydować którą drogą chcemy iść. Tak mało czasu by postarać się o siebie wzajemnie i podjąć decyzję, czy przez trud życia chcemy kroczyć razem, czy osobno. Czy jesteśmy gotowi na to, by stawić czoła problemom.

Dobrze wiedziałam, że potrzebuję go jak ogień tlenu, choć w zasadzie nie chciałam dopuścić do siebie tej świadomości. I niewątpliwie James Potter był kimś o kogo warto walczyć, co pokazywał codziennie, darząc miłością i dobrem swoich przyjaciół i stając w obronie tych, za których mógłby nawet poświęcić własne życie.  Druga łza spłynęła po moim policzku. Łza jako symbol mojej głupoty, przez którą wmawiałam sobie, że James Potter nic dla mnie nie znaczy.

Musisz iść spać- powiedziałam do siebie, po czym zamknęłam oczy, by chwilę później znaleźć się w objęcia Morfeusza.

JILY • ostatnia szansa |HuncwociOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz