Rozdział XXVII

2.8K 175 151
                                    

Tutaj następuje lekki przeskok w akcji, ale myślę że wam się spodoba.

***

|2 miesiące później...|

Coś się kończy, a coś zaczyna, lecz nie wiedziałam że ten koniec będzie tak bolesny.

Odłożyłam mój pamiętnik zapisując dwa bezsensowne zdania i westchnęłam głośno. Nie wiedziałam, że wszystko się tak potoczy. Nie wiedziałam, że odrzucając osobę, która mnie kocha, sama zostanę zraniona.

Kolejny raz tego dnia schowałam twarz w poduszce i załkałam głośno, po czym usłyszałam westchnienie Dorcas. Dziewczyna już po chwili usiadła obok mnie i chwyciła mnie za dłoń.

-Może jeszcze nie wszystko stracone, Lily?-spytała z nadzieją Meadowes, chociaż jej głos wskazywał na to, że sama w to wątpi.- Dobrze wiesz, że James nie widzi świata poza Tobą. Nie patrzy ani na nią, ani na nikogo innego tak jak na Ciebie. A teraz chodź, pokażesz mu jaka jesteś silna. Idziemy na kolację. Leżysz tak cały dzień, a to naprawdę nie jest tragedia. James kocha ciebie, uwierz.

-Nie Dorcas! Gdyby mnie kochał, nie chodziłby z tą całą Emmą- szepnęłam już całkowicie zrezygnowana.-Dzięki, ale nie idę nigdzie. Przepraszam. Nie mogę pokazać się mu w takim stanie. To znaczy... nie powinnam pokazywać się w takim stanie nikomu.

-Wstajesz, ogarniasz się i idziemy. Koniec gadania.- rozkazała moja przyjaciółka i pociągnęła mnie za rękę w kierunku łazienki. Weszłam do niej szybko i zerknęłam zrezygnowana w lustro.

Wyglądasz jeszcze gorzej niż zwykle- powiedziałam sama do siebie i uśmiechnęłam się smutno. Przemyłam twarz zimną wodą i nałożyłam delikatny makijaż, aby zakryć wory pod oczami. Wyszłam z łazienki i zarzucając na siebie sweter, po czym wyszłam razem z Dorcas z dormitorium. Posłałam jej sztuczny uśmiech.

-Dopiero marzec. Ptaszki śpiewają, że do lata się zejdziecie- szepnęła mi Dorcas do ucha, na co posłałam jej zabójcze spojrzenie.

-Możemy choć przez chwilę udawać, że to wszystko nie jest dla mnie dramatem? Poza tym James ma Wilson- powiedziałam, udając obojętny ton.

Emma Wilson- idealna, piękna blondynka z Ravenclawu, która od lat podkochuje się w Jamesie Potterze. Wczoraj ogłosili publicznie, że są parą, co z resztą nikogo nie dziwiło, gdyż od tygodnia pożerali się w wzajemnie na każdym kroku.

-Głowa do góry, jesteś lepsza od niej.I jest też jeden szczegół, który sprawia, że jesteś na wyższej pozycji- to za tobą James ugania się od pierwszej klasy.- powiedziała pewnym tonem i uśmiechnęła się, a ja postanowiłam chociaż na chwilę przestać o tym myśleć.

-Koniec tematu- uciełam i znowu posłałam jej wymuszony uśmiech.


W wielkiej sali było dużo osób, więc gdy już weszłyśmy panował niezły gwar. Spojrzałam zrezygnowana na moje stałe miejsce, gdzie zawsze siadałyśmy wraz z resztą naszych przyjaciół.

-Nie chcę Dor- szepnęłam błagalnie, dostrzegając Huncwotów na czele z Jamesem Potterem.

-Możemy wymienić się miejscem. Spróbuj zachowywać się tak jakby nic się nie stało- puściła mi oczko i pociągnęła mnie za sobą. Dziewczyna usiadła między Jamesem a Syriuszem, podczas gdy ja posłałam niepewny uśmiech Remusowi i zajęłam miejsce obok niego.

-Hej dziewczyny- odezwał się Syriusz, po czym wszyscy zaczęli dyskusję, w której ja nie brałam udziału. Wpatrywałam się tylko w swój talerz grzebiąc leniwie widelcem w jedzeniu.

JILY • ostatnia szansa |HuncwociOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz