Rozdział XXXIX

2.6K 150 98
                                    

-Gołąbeczki jeszcze śpią.

-Ohh, ale oni są słodcy!- zapiszczała Dor, gdy ja podniosłam głowę i spojrzałam na nich zdezorientowana.

-Może mi ktoś wyjaśnić, dlaczego stoicie przede mną i nie dajecie mi spać?- otarłam oczy i spojrzałam na Jamesa, który nadal spał z rozchylonymi ustami i włosami rozrzuconymi na wszystkie strony. Cmoknęłam go w policzek i wygramoliłam się ze śpiwora.

-ZA SŁODCY- rzucił Black, a ja wystawiłam mu język.- Ale cieszę się, że wam się układa.

-Ciszeeej tam- zawołał James przewracając się na drugi bok.

-Jest dziesiąta, Rogacz- odpowiedział Syriusz zirytowany- nie powinieneś marnować tak pięknego dnia na tak marne zajęcie jak spanie.

-Jedziemy do mnie- postanowił James, gdy w końcu wstał i zarzucił na siebie koszulkę, która leżała tuż obok niego.

-Ja nie mogę- powiedziała Meadowes niemrawo- Powiedziałam mamie, że przyjadę dzisiaj popołudniu. 

-Wyślij sowę, że wrócisz... za dwa dni?-zapropononował James, przeczesując swoje włosy ręką.

-Przyjeżdza wujostwo ze Stanów z moim kuzynem, którego nie widziałam już dobre pięć lat. Jeśli nie wrócę do domu mama będzie wściekła.

-Na pewno kuzyn?- mruknął podejrzliwie Black, ale Dorcas zachowywała się tak, jakby tego w ogóle nie słyszała.

-Ja mogę jechać- ucieszyłam się  zakładając trampki na nogi.- Przyda mi się trochę magii pośród tych mugolskich szarych dni, a spędzenie czasu z wami... jakoś to zniosę. Mama powinna się zgodzić. Oszalała na waszym punkcie.

-To chyba dziedziczne, bo ty też- rzucił Syriusz, przez co wybuchnęliśmy śmiechem.

-Ale najpierw zwińmy namioty i chodźmy do domu. Jestem przekonana, że mama już czeka na nas ze śniadaniem. No, ruchy!- powiedziałam wstając z ziemi i poganiając innych.

-Żadne słowa nie opiszą tego, jak bardzo jestem teraz głodny!- wykrzyknął Syriusz i zabrał się do roboty.

***

Po południu pożegnaliśmy się z Dorcas, którą nikt z nas nie zdołał namówić do chociażby o parę godzin dłuższego powrotu. Później szybko weszłam do mojego pokoju, wyciągnęłam niewielką walizkę i wpakowałam tam najważniejsze rzeczy. Mama pozwoliła mi spędzić u Potterów tydzień, chociaż podkreśliła, że w razie jakichkolwiek kłopotów ze mną James ma ją poinformować. Tata wygłosił mu szybkie kazanie o tym, że jego córeczce ma włos z głowy nie spaść, chociaż wszyscy dobrze wiedzieliśmy, że tylko żartuje. Dobrze wiedział, że James będzie się o mnie troszczył jak nikt inny.

-Wygląda na to, że jestem gotowa- powiedziałam wchodząc do salonu, gdzie zastałam niecodzienną sytuację, która zaskoczyła mnie bardziej od całego czarodziejskiego świata, który, nie oszukujmy się, codziennie zaskakiwał na nowo.  Na samym środku salonu stał James Potter, ubrany w ciemne jeansy i t-shirt, oraz Syriusz Black w hawajskich spodenkach. I nie byłoby w tym nic dziwnego (chociaż spodnie w palmy u arystokraty nie są codziennym zjawiskiem), gdyby nie fakt, że rozmawiali właśnie   z moją siostrą. Z siostrą, którą ja sama podczas wakacji widziałam tylko raz.

-Hej Tuniu- przywitałam się, ale ta udała, że mnie nie słyszy, co wcale mnie nie zdziwiło.

-Musimy iść- oznajmił Syriusz, który był dużo bardziej aktywny niż James w tej rozmowie. Ku mojej uciesze, bo cóż by to było, gdybym zaczęła być zazdrosna o własną siostrę.

JILY • ostatnia szansa |HuncwociOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz