Rozdział XXXIII

2.8K 239 138
                                    

HEJ HEJ!
Zostawcie gwiazdki i komentarze❤
DLA WAS TO NIE WIELE.
DLA MNIE ZNACZY BARDZO DUŻO.
DZIĘKUJĘ!
Miłego czytania😘

***


Czym jest miłość?

To ten stan, w którym jesteś gotów zrobić dla drugiej osoby dosłownie wszystko, poczynając od podarowania tabliczki czekolady w gorszy dzień, a kończąc na wskoczeniu w ogień. Gdy szczęście drugiej osoby jest ważniejsze niż twoje własne, bo w zasadzie jej szczęście jest twoim szczęściem. To wtedy gdy popełniasz tysiące głupich błędów i ciągle próbujesz je naprawiać albo gdy nie umiesz zapanować nad emocjami, bo po prostu czujesz za dużo.

Miłość, okazywana nie tyle w pięknych słowach, które choćby jak szczere i piękne, nie zastąpią gestów. Miłość możemy dostrzec w troskliwych oczach, ciepłej bluzie którą zarzuca nam na ramiona w chłodny wieczór, w zadziornym uśmiechu, który powoduje motylki w brzuchu albo w czułym uścisku, którego właśnie potrzebowaliśmy najbardziej by się pozbierać i nabrać sił.

Miłość, choć ma tak wiele twarzy, choć jest tak skomplikowana i niebanalna, dla mnie po prostu była Jamesem Potterem.

Jamesa poznałam siedem lat temu. Siedem długich, ciężkich lat, które przyniosły ze sobą całe mnóstwo wspomnień, przepełnionych nie tylko śmiechem, nauką i magią, ale i bólem czy łzami. James Potter pojawił się w moim życiu całkiem... przypadkowo. Po prostu wpadłam na niego w sklepie z różdżkami, gdy pierwszy raz odwiedziłam pokątną. Wtedy, gdy pierwszy raz podał mi swoją dłoń, a ja ją uścisnęłam i posłałam mu nieśmiały uśmiech, nie wiedziałam w co tak naprawdę się pakuję. Nie wiedziałam, że James Potter będzie przez długi czas osobą której nienawidzę, by finalnie zawrócić mi w głowie i namieszać w życiu.

Teraz, siedząc z Jamesem ramię w ramię na Hogwarckich błoniach, uśmiechałam się wspominając to wszystko. Było ciężko, ale tak być musiało byśmy mogli wspiąć się na sam szczyt.

Jako trzynastolatka uważałam Jamesa za nierozsądnego, zadufanego w sobie pajaca, który udaje zakochanego chłopca, by mnie ośmieszyć. Denerwowało mnie to, że znęca się nad Severusem i dokucza ślizgonom, ale w głębi duszy wiedziałam, że nie był zły. James Potter miał w sobie ogromne pokłady dobra, a mimo tego zakrywał je często głupotą i nieodpowiedzialnością. Był głupi i niedojrzały i chciał w ten szczenięcy sposób pokazać, że mu zależy.

Dopiero pod koniec szóstej klasy James znacznie się zmienił. Wydoroślał, zmężniał i zaczął zachowywać się bardziej odpowiedzialnie, co być może było spowodowane troską o swoich najbliższych w czasach, w których nawet wyjście z domu na londyńskie ulice stanowiło jakieś zagrożenie. Chłopak dbał o tych których kochał, pomagał słabszym, starał się korzystać z każdej chwili tak jakby była jego ostatnią. I mimo jego zmiany pozostawał wciąż tym Jamesem-urwisem, Jamesem Huncwotem, którego poznałam siedem lat temu.

-O czym tak myślisz Lily?- spytał mnie po dłuższej chwili milczenia między nami. Nie była to jednak ta ciężka, krępująca cisza, lecz ta przyjemna, która zapada po to, by po prostu poczuć obecność drugiej osoby.

-Uwierzysz, gdy powiem, że o tobie?- odrzekłam, po czym wymieniliśmy nieśmiałe uśmiechy.-O tobie. Trochę o mnie. O przeszłości.

-Yhmm, czyli w skrócie, myślisz o nas- uśmiechnął się łobuziersko.

-Tak. Dokładnie tak.- odpowiedziałam i oparłam swoją głowę o jego ramię.- Wiesz co, James? Zmieniłeś się.

-Wiem- odpowiedział. Wziął do rąk źdźbło trawy i zaczął się nim bawić, obracając je między palcami.- Zrozumiałem, że moje wcześniejsze postępowanie było całkowicie dziecinnie i w końcu zacząłem zauważać swoje wady, zacząłem walczyć z nimi.- Objął mnie ramieniem i delikatnie chwycił moją dłoń.- No i chciałem, byś w końcu była moja. I ja chciałem być twój. Tylko twój, Lily Evans. A to nie było,w zasadzie nadal nie jest takie proste. Miałem chwile, w których zaczynałem wątpić w to czy to ma jakiś sens. Bałem się. Bardzo się bałem, że nigdy nie dostrzeżesz we mnie nic dobrego, nic co by choć w jednym procencie czyniło wartym ciebie. Bo najbardziej czego zawsze pragnąłem, to być jak najbliżej ciebie i aby już nic nigdy nas nie rozdzieliło.- Mówił dość szybko, a na jego policzkach pojawiły się rumieńce, które jednak postanowiłam zignorować.- Wiem, że popełniałem setki, być może tysiące błędów. Z każdym kolejnym Cię do siebie zrarzałem. To jak bardzo chciałbym móc, jak bardzo chciałbym umieć ich nie popełniać...

-Ohh, James- chwyciłam go delikatnie za policzek, przejeżdżając kciukiem po jego dolnej wardze. Przeniosłam spojrzenie prosto na jego orzechowe oczy.- Zawsze dostrzegałam w tobie dobro. A było go w tobie więcej niż w innych.- Powoli zbliżyłam swoje usta do jego i złożyłam na nich delikatny pocałunek, przepełniony tym wszystkim, co jeszcze nie zostało wypowiedziane.

Gdy odsunęliśmy się od siebie, brunet oparł swoje czoło o moje. Oczy miał przymknięte, a gdy je tylko otworzył, odsunęłam się od niego powoli i położyłam swoją dłoń na jego szyi.

-Kocham Cię, James- powiedziałam, po raz pierwszy wyrzucając to z siebie. Moje serce sprawiało wrażenie jakby chciało wyskoczyć z piersi, a zaczęło bić jeszcze szybciej, gdy usta Jamesa wygięły się w niepewnym uśmiechu.

-Kocham cię, Lily Evans. I kochać cię będę do momentu aż wszystkie gwiazdy przestaną istnieć i gdy uschnie ostatnie źdźbło trawy. Przyrzekam kochać cię już zawsze. W te gorsze dni i w te lepsze. Wtedy gdy nie będziesz chciała mnie słuchać, bo popełnię kolejny błąd. Wtedy gdy będę zaraz obok ciebie albo gdy będziemy na dwóch innych krańcach świata. Bo na tym właśnie polega miłość, prawda? Na kłóceniu się i godzeniu, na wytykaniu sobie błędów i przebaczaniu, na milczeniu i rozmowie, na słuchaniu i mówieniu,
na pewności i zwątpieniu, na byciu razem i byciu daleko od siebie.

Po tych słowach wziął mnie w swoje objęcia, a ja poczułam się jak najszczęśliwsza osoba na świecie. Wtulona w niego nagle poczułam, jak jego serce bije bardzo szybko, a mięśnie napinają ze zdenerwowania. Podniosłam wzrok i ujrzałam jego przygryzioną wargę.

-Co się dzieje?- spytałam, ciągnąć go za rękę aby usiadł obok mnie. Siedzieliśmy jak dwójka dzieci po turecku na przeciwko siebie trzymając się za ręce.

-Nic. Zupełnie nic.- odpowiedział, a ja uniosłam brwi.

-Nie oszukasz mnie, Potter- rzekłam, a on przybliżył się do mnie i cmoknął mnie w czoło.

-Nawet nie próbuję- wyszczerzył zęby, choć jego oczy nie wskazywało na to aby ten uśmiech był szczery. -Po prostu chciałem ci coś powiedzieć, księżniczko.

Zaczęłam się nie pokoić. Może James jednak się rozmyślił? Może wcale mnie nie kocha i teraz właśnie chce to oznajmić? Albo był to po prostu kolejny głupi zakład, którego już nie powinnam mu wybaczać? A może nie chce pakować się więcej w żadne związki, bo woli szaleć i cieszyć się życiem póki może?

-Lily, co jest? Spokojnie- zaśmiał się delikatnie i przyciągnął mnie do siebie tak, abym okrakiem na nim usiadła.-Chciałem po prostu...- przygryzł wargę a ja obserwowałam go, czekając aż wydusi to co chce mi oznajmić. Zachciało mi się śmiać na widok zestresowanego Jamesa z zaróżowiałymi policzkami, ale jako że że nie chciałam go jeszcze bardziej stresować, siedziałam cicho i czekałam cierpliwie, aż zacznie mówić dalej.- Lily. Znamy się siedem lat, a nie było takiego dnia, żebym nie myślał o tobie.-przełknął ślinę i spojrzał mi prosto w oczy.- Miałem ułożoną idealną przemowę na tę specjalną okazję, którą planowałem w mojej głowie tak długo, ale oczywiście trafił ją szlag. Nie sądziłem, cholera, że to jest takie trudne!- znowu przerwał, opuścił wzrok, poznęcał się parę sekund nad swoją wargą, po czym wypalił na jednym wdechu- Lily, czy chcesz zostać moją dziewczyną?

Uśmiechnęłam się nieśmiało i odpowiedziałam:

-Tak.

***


To był chyba jeden z najtrudniejszych rozdziałów do napisania, ale jednocześnie pisząc go cukier szedł w górę i to wszystkie męki mi wynagrodziło. ❤

JILY • ostatnia szansa |HuncwociOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz