Rozdział X

3.6K 208 146
                                    


Kochałam ten wyjątkowy czas w roku, kiedy gałązki choinki były cudownie przystrojone, jemioła wisiała już nad sufitem, a prezenty leżały pod drzewkiem czekając na tę wyjątkową chwilę. Dzień przed Bożym narodzeniem.

Tego wieczoru miał mieć miejsce bal bożonarodzeniowy, na który uczniowie zwykle czekali z utęsknieniem. Bal, na który szłam z jedym z najpopularniejszych chłopaków w szkole i wszystko miało być jak w bajce.

Ja jednak coraz bardziej obawiałam się tego wieczoru.

Siedząc w dormitorium zastanawiałam się nad sensem egzystencji i kończyłam tabliczkę czekolady. Było to typowe, leniwe przedpołudnie, w którym czas leciał powoli, czyli takie, jakie lubiłam najbardziej. Dziewczyny poszły do Hogsmeade, by dokupić ostatnie prezenty, więc siedziałam sama z ciszą i spokojem. Żadnego plotkowania, rozmów o chłopcach czy nauce. Ja i czekolada.

O dwunatej postanowiłam pójść na obiad do wielkiej sali. Było tu o tej porze dosyć tłoczno i chociaż zwykle mi to nie przeszkadzało, dziś czułam się niekomfortowo. Moje przyjaciółki, które już tam były, siedziały przy stole obok Huncwotów i wszyscy wspólnie gawędzili.

-Cześć, Lily- przywitała mnie Dorcas.-Gdzie się podziewałaś?

-Cześć, no wiesz, musiałam się wyspać, skoro w nocy nie będzie mi to dane- odpowiedziałam z uśmiechem, przysiadając się do przyjaciół.

-Gotowa na zabawę życia?- zagadał do mnie James, a ja posłałam mu ciepły uśmiech.

-Obawiam się, że nigdy nie będę gotowa na zabawę z Tobą, Potter- odpowiedziałam uprzejmie, na co wszyscy się zaśmiali. Potter zrobił udawaną, niemrawą  minę i wrócił do jedzenia pieczonych ziemniaków.

-Jaka ona jest śliczna!- wypalił po chwili, a ja podniosłam głowę. Patrzył na jakąś blondynkę przy sąsiednim stole, który należał do krukonów.

-Leć na podboje w takim razie- powiedziałam zgryźliwie, a on wstał, jakby był w transie i podążył do dziewczyny.

-Hej, żartowałam- popatrzyłam niezrozumiale na przyjaciół, którzy wydawali się być równie zaskoczeni co ja.

Po chwili oglądaliśmy uroczą scenę, gdzie Potter przymilał się do drobnej dziewczyny, wyglądającej na zachwyconą samym faktem, że ktoś taki jak on zwrócił na nią uwagę.

Starałam się to ignorować, to czasu aż pociągnął ją za rękę i wyszedł z nią z pomieszczenia.

Nawet nie spojrzał w naszą stronę.

-Co to, do cholery jasnej, miało być?- wydusił Syriusz i wstał od stołu.- Nie martw się Lily, idziemy wyjaśnić tego gamonia!- mrugnął do mnie, pociągnął za sobą Lunatyka i zniknęli.

-Hmmm, niezręcznie- mruknęła Dorcas.- Nic nie rozumiem, myślałam...

-Nie tylko ty tak myślałaś- przerwałam jej i wstałam od stołu, żeby podążyć do dormitorium.

Nie płakałam, chyba nawet nie było mi przykro.  Wbiegłam szybko do pokoju, zasłoniłam kotarę i znowu wgryzłam zęby w czekoladę.

No cóż, czasem zawieść się idzie szybciej niż byśmy się spodziewali.

Ale coś nie pasowało mi w zachowaniu Jamesa. Wydawał się taki szczęśliwy, że pójdziemy razem na bal.

I ja, o dziwo, byłam szczęśliwa.

Już po chwili zasłony mojego łóżka się odsunęły, a ja ujrzałam moje przyjaciółki. Wyglądały na zmartwione i zmieszane.

-Lily? - usłyszałam zmartwiony głos Meadowes, który totalnie nie pasował do tak beztroskiej dziewczyny.- Nie martw się, Syriusz i Remus wszystko wyjaśnią... To...

JILY • ostatnia szansa |HuncwociOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz