Rozdział XV

3.4K 168 205
                                    


W co ja się wpakowałam?

To była moja pierwsza myśl po otworzeniu zaspanych oczu o ósmej rano w pierwszy dzień nowego roku. W głowie dziwnie mi pulsowało, co było niewątpliwie skutkiem wypitego alkoholu. Niewiele zapamiętałam z tej nocy, jednak wiem, że wróciłam do dormitorium wcześniej niż moje przyjaciółki. Wróciłam i płakałam, bo tylko tak potrafiłam pozbyć się swoich emocji.

Próbowałam skupić myśli na wydarzeniach dotyczących powitania nowego roku. Nie mogłam jednak sobie przypomnieć co wywołało u mnie płacz. Nie wiedziałam co tak naprawdę się stało. I w tedy jakby mnie olśniło.

James. Pocałunek. Niepewność.

Kluczowe słowa wystarczyły mi by ułożyć z tego całkiem barwną całość. Usiadłam na łóżku i zażenowana schowałam twarz w dłoniach.
Z jednej strony okularnik był dla mnie kimś, od kogo chciałam się trzymać jak najdalej. Nie podobał mi się jego narcystyczny charakter, wysokie ego, sposób bycia i po prostu to, jaki jest. Wkurzał mnie, gdy flirtował z przypadkowymi dziewczynami, których nawet nie znał imienia. Wkurzał mnie jeszcze bardziej mówiąc o jakiejś dziewczynie, jako o kimś więcej niż tylko koleżance. Budziła się we mnie w tedy chęć mordu i z niewiadomych przyczyn byłam zazdrosna.

Z drugiej strony James był naprawdę dobrą osobą, która lubiła pomagać innym i dawać im całego siebie. Może to trochę egoistyczne, ale lubiłam gdy traktował mnie jak swoją księżniczkę. Lubiłam, gdy patrzył z nienawiścią na Alexa i innych chłopców, gdy tylko się do mnie zbliżali. Większość z nich odstraszał, co zwykle bywało irytujące, a jednocześnie urocze. Lubiłam to, że potrafił być dla mnie miły. Potrafił nie dokuczać mi swoim bezsensownym gadaniem, umiał mnie zrozumieć jak nikt inny. Był po prostu kimś, kogo w życiu mi potrzeba. I chociaż nieraz traktuję go jak powietrze, to przecież bez powietrza żyć nie można.

W skrócie mówiąc James nieźle namieszał mi w głowie i nie wiedziałam co mam z tym faktem poradzić.

***

Pierwszy dzień nowego roku okazał się dniem całkiem słonecznym. Śnieg mienił się od promieni słońca, ale mimo tego było dość zimno, więc chowałam ręce w kieszeniach płaszcza spacerując po hogwarckich błoniach, które świeciły pustkami.

Lubiłam być sama w takich chwilach. Nie chciałam obecności Dorcas, Mary czy Marleny, mimo że bardzo kocham moje przyjaciółki i każdy czas z nimi daje mi mnóstwo pięknych wspomnień. Po prostu mając jakiś problem najlepszym rozwiązaniem jest być samemu. Pogłębić się w tym wszystkim, przemyśleć. Czasami wypuścić parę łez i poczuć ulgę. Poczuć pustkę.

Znowu myślałam nad tym wszystkim. Nad wszystkim co mnie przerastało, czego po prostu miałam dość, nad tym z czym siedemnastoletnia czarownica nie była wstanie do końca poradzić.

-Hej Lily, wszystko okej?- Podszedł do mnie blondyn o oczach koloru morza, przerywając mój stan zamyślenia.

-Nie, Alex, chyba nie- powiedziałam szczerze wiedząc, że przed nim nie muszę kłamać. Ufałam chłopakowi, a ostatnim czasem stał się dla mnie kimś tak bliskim, że bez wahania powiedziałabym mu niemal wszystko.

Chłopak podszedł do mnie i objął mnie ramieniem, przyciągając bliżej swojego torsu, bym mogła się w niego wtulić, co natychmiast zrobiłam. Staliśmy tak przez chwilę, aż delikatnie się od niego oderwałam i spojrzałam mu w oczy.

-Alex, dlaczego wszystko jest takie skomplikowane?

-Jeśli jest trudno, to znaczy że idziesz w dobrą stronę. Że pniesz się na szczyt zamiast zbiegać z góry- powiedział chwytając mnie za rękę, byśmy razem spacerowali po błoniach.

-Twoja dziewczyna nie będzie zła?- spytałam go rozbawiona, ale nie wyrwałam ręki z uścisku, bo tak było mi dobrze.

-Ja i Emma zerwaliśmy jakiś czas temu. Obaj stwierdziliśmy, że tak będzie lepiej- pokiwałam głową na znak że rozumiem, po czym znowu lekko się zamyśliłam.

-Wiem o czym myślisz- przyznał patrząc na mnie z troską.- O tym co wydarzyło się wczoraj.

I dopiero teraz uświadomiłam sobie, że przecież on jak i około setki innych osób wszystko widzieli.

-Alex, ja nie wiem co mam zrobić- powiedziałam zrozpaczona.

-Odpuść sobie go. Daj życiu własny bieg, bo ono i tak zrobi co zechce.- stwierdził znowu mnie przytulając.

Było mi dobrze z Alexem. Przy nim czułam się bezpieczna i wiedziałam, że mogę na niego liczyć.

-Cieszę się, że Cię mam- powiedziałam moje myśli na głos.

-Ja też się cieszę, mała- zaśmiał się lekko, opierając swoją brodę na moich rudych włosach.

Chwilę tak jeszcze chodziliśmy rozmawiając o wszystkim i o niczym, jak to mieliśmy w zwyczaju. Podobało mi się jego optymistyczne nastawienie do życia, którym skutecznie potrafił mnie zarazić i to jak traktował wszystkich wokół.

-Muszę iść- powiedział po jakiejś godzinie.- No wiesz, obiecałem jakiemuś pierwszakowi pomoc w transmutacji- dodał i  obdarzył mnie czułym całusem w policzek. Posłałam mu ciepły uśmiech, słabo kryjąc rumieńce.

-Do zobaczenia!-krzyknęłam i również podążyłam do zamku.

Oj Evans,  w co ty się pakujesz?

****

WAŻNE!
Piszcie w komentarzu, czy jesteście #teamALEX czy #teamJAMES ! Być może od was zależy dalszy rozwój wydarzeń ;)

Ja osobiście uwielbiam Alexa i jest to chyba moja ulubiona postać! A wy co o nim sądzicie?

Miłego weekendu majowego!

JILY • ostatnia szansa |HuncwociOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz