Rozdział XXV

2.7K 244 59
                                    

Fajni ludzie dają gwiazdki😋😘

Lily pov

Obudziłam się. W końcu otworzyłam oczy i rozglądnęłam się wokół. Zdawało mi się, że minęła wieczność odkąd ostatni raz widziałam taką jasność. Było to cudowne uczucie, przynajmniej takim wydawało się być przez pierwsze kilka sekund. Później poczułam nieznośny ból w całym ciele. Słabo pamiętałam wszystko, co się wydarzyło. Właściwie wszystko pamiętałam bardzo słabo.

James. To imię kołatało mi w głowie bez przerwy, a o jego właścicielu non stop śniłam. James najwyraźniej był kimś ważnym.

-Panno Evans, obudziła się Pani!- usłyszałam głos, a już po chwili podszedł do mnie jakiś magomedyk.

-Gdzie jestem?-spytałam lekko zdezorientowana.

-No jak to gdzie? W świętym Mungu.

-Ahh... no tak.

Pechowiec Lily jak zwykle w szpitalu. Nie wiedziałam, który to już raz w tym roku szkolnym.

-Proszę Pana, niewiele pamiętam- zmarszczyłam brwi patrząc na niego niezrozumiale.

-To całkiem normalne, niczym się nie martw. Niedługo wszystko wróci do normy. Może dzień, może dwa. Ale oddzyskasz pamięć w stu procentach.

-Wie pan, kim jest James? James... Potter?- wydukałam niepewnie.

-Oczywiście, jak mógłbym nie wiedzieć? Non stop chciał tu przesiadywać! Powoli zaczynałem mieć go dosyć- powiedział lekarz, a ja się zaśmiałam.- To twój chłopak, zgadza się?

Zmarszczyłam brwi. Nie do końca wiedziałam jak brzmi odpowiedź na to pytanie.

-Nie, chyba nie. Na pewno nie.- powiedziałam po chwili namysłu.

-To chyba warto dać mu szansę. Uratował ci życie -posłał mi uśmiech i zabrał się do pracy.

-Śpij, sen dobrze ci zrobi. Pewnie przypomnisz sobie wszystko, a ja dam znać Dumbledorowi, że się wybudziłaś -powiedział, gdy skończył mnie badać i podał mi leki.

-Dziękuję.

I opadłam na śnieżnobiałą poduszkę, zatracając się w śnie.

Przebłyski wspomnień przez sen. Porwanie. Tortury. Krew. Voldemort. Śmierciożercy. Jeszcze więcej krwi. Crucio. Brak sił. Dziewczyna niosąca mi pomóc. Ratunek. James. James. James. Dużo Jamesa.

-Kocham Cię Lily.

***

Gdy poraz kolejny tego dnia się obudziłam, krzyknęłam. W moich snach było za dużo emocji, z którymi nie do końca dawałam sobie rady. Dyszałam ciężko i dopiero gdy całkowicie się uspokoiłam, w ciemności, która już zapadła, dostrzegłam znajomą sylwetkę. Sylwetkę, która przeprowadziła mnie o szybsze bicie serca.

-James?-spytałam cichutko i niepewnie, chociaż przecież wiedziałam że to był on. Tylko on ma tak rozczochrane włosy. Tylko on ma te swoje okulary na nosie i delikatny, a zarazem huncwocki uśmiech.

Chłopak lekko skinął głową i chwycił mnie za rękę. Nie wyrwałam jej, tak było mi dobrze.

-Ile czasu upłynęło?-spytałam, nadal tym samym, cichym, przestraszonym głosem. -Od... tego wszystkiego.

-Dwa tygodnie. Najdłuższe dwa tygodnie w moim życiu- popatrzył na mnie i kontynuował.-Martwiłem się. Tak cholernie się martwiłem, Lily-odpowiedział słabym głosem. Miał wory pod oczami i przygaszony wzrok.

-James? Może powinieneś pójść spać. Nie wyglądasz za dobrze.

-Dzięki, Lily!

-Potter, przecież wiesz co mam na myśli- przewróciłam oczami, po czym spojrzałam na niego z nieudawaną troską.

-Wiem, nie musisz się o mnie martwić, Lileńko- odpowiedział, wziąż patrząc mi głęboko w oczy.

-Dziękuję James- powiedziałam i usiadłam na moim łóżku, co było jednak sporym wyzwaniem, zważając na to, że mój stan nadal nie był najlepszy, nawet po dwóch tygodniach.-Dziękuję Ci za wszystko... ja...

-Ciiiii-uciszył mnie szeptem, po czym zmniejszył dystans między nami. Zbliżył się do mnie i połączył nasze wargi w czułym pocałunku. Jego usta były dokładnie takie jak zapamiętałam- ciepłe i miękkie, co dawało mi poczucie bezpieczeństwa, gdy delikatnie całował moje usta.

W tym pocałunku kryło się to wszystko, na co czekałam przez tak długi czas. Wszystkie skrywane uczucia i te, które tak bardzo mieszały mi w głowie, nie dając mi oczywistej odpowiedzi na to co czuję do Jamesa Pottera. I nie da się tego tak naprawdę opisać słowami, bo słowa często zawodzą. Pocałunek zastępuje milion słów, które chcielibyśmy powiedzieć tej drugiej osobie, a jednocześnie jest najlepszym sposobem, by kogoś uciszyć.

-Kocham Cię, Lily Evans- szepnął James, gdy tylko się od siebie oderwaliśmy.

Chciałam powiedzieć mu w tedy wszystko. Że bardzo go kocham i wiele dla mnie znaczy. Że jestem okropnie wdzięczna za to, ile przez te wszystkie lata dla mnie zrobił. Że każdy dzień bez niego jest okropny, mimo że jego obecność przecież tak strasznie mnie irytuje. Że gdy go widzę przyspiesza mi bicie serca, a źrenice się rozszerzają. Że gdy się kłócimy nieraz mam ochotę ochotę go zabić, by potem głęboko nad tym rozpaczać.

Chciałam powiedzieć mu tak wiele, ale nie powiedziałam nic, ponownie łącząc nasze usta i całując go zachłannie.

-Kochasz mnie- powiedział uśmiechając się uroczo, gdy się od siebie oderwaliśmy. Posłałam mu tajemniczy uśmiech i z powrotem opadłam na poduszki.

****

Jak wam się podobało?❤

Ostatnim czasem w moim życiu BARDZO dużo się dzieje i dlatego trudno mi pisać, ale staram się jak mogę😏❤

Jeśli ktoś ma ochotę, zapraszam na mojego Instagrama 🤫❤️

Instagram: xnatka.x

JILY • ostatnia szansa |HuncwociOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz