Po kolacji zebraliśmy się w pokoju Huncwotów. Jeszcze było tu w miarę czysto, choć już w drzwiach rzucały się w oczy papierki po batonach i puszki po oranżadzie. Usiedliśmy w kółku na podłodze niczym grupka dziesięciolatków i popatrzyliśmy na siebie wyczekująco.
-Kto ma butelkę?- spytałam w końcu patrząc na każdego z osobna.
-Hmmm, ja nie mam, więc nie patrz tak na mnie- odpowiedział Łapa, wyciągając dłonie przed siebie.
-Jasne, trzymam ją pod poduszką.
-Ja też nie mam. Oranżada w puszce bardzo przypadła nam do gustu.
-No to mamy problem.- podsumowałam. James natomiast nie wyglądał na równie zrezygnowanego jak cała reszta.
-Żaden problem. Zaraz wracam!- krzyknął i juz go nie było. Roześmialiśmy się na tyle, ile nam pozwalała cisza nocna i czekaliśmy, aż Rogacz pojawi się z powrotem. Po zaledwie trzech minutach stanął w progu drzwi i pokazał nam nabyty skarb- butelkę z jakiegoś mugolskiego napoju.
-Ty to jednak nie jesteś taka ciapa, za jaką zawsze Cię uważałam- rzekła Drocas, a my nie umieliśmy powstrzymać śmiechu patrząc na naburmuszoną minę chłopaka.
-Szacunku trochę!- odpowiedział siadając obok mnie.- Dobra, zaczynamy- dodał po chwili już trochę ciszej i zakręcił butelką. Wypadła na Remusa.
-Idź do pokoju tych niesympatycznych dziewcząt i zapytaj jednej z nich, czy nie zgodziłaby się z tobą umówić. A pójdzie z tobą...
-Ja!- zgłosiłam się i natychmiast wstałam, za nim ktokolwiek inny zdążył zareagować. Mimo wszystko uwielbiałam adrenalinę wywodzącą się z robienia takich głupot.
-Niech będzie. Idźcie.
Posłałam Lunatykowi pokrzepiający uśmiech i wyszłam pierwsza z pokoju, a on natychmiast podążył za mną.
-Schowam się tutaj, nie powinna mnie zauważyć-powiedziałam półszeptem i ukryłam się za rogiem na tyle bym mogła obserwować całą sytuację. Remus zapukał do drzwi, a tym razem zamiast tęgiej dziewczyny ukazała się całkiem ładna, na oko szesnastoletnia blondynka o promiennym uśmiechu, który jednak lekko przygasł na widok chłopaka, jakby nie wiedziała, czego mogłaby się spodziewać.
-Yyy... hej- przywitał się Remus, rumieniąc się tak bardzo, jak tylko było to możliwe.- Jestem Remus- przedstawił się przełykając ślinę, a ja z trudem powstrzymywałam śmiech.
- Taylor. Potrzebujesz czegoś?-spytała sympatycznie.
-Ja... ja chciałem spytać, czy...- Remus zaczął się jąkać i próbował ująć w słowa to, co chciał jej przekazać.- Czy zechciałabyś się ze mną umówić?
-Szkoda, że widzę cię pierwszy raz na oczy- odpowiedziała dziewczyna lekko zmieszana, a Lupin już miał odchodzić, gdy ta chwyciła go za ramię- Dobra. - Chłopak uśmiechnął się do niej i ku mojemu zdziwieniu, nie powiedział, że było to tylko wyzwanie. Pożegnał się z blondynką, po czym wyszłam z ukrycia i razem weszliśmy z powrotem do pokoju.
-Co. To. Miało. Być? - spytałam go, sadowiąc się na moje wcześniejsze miejsce. Chłopak uczynił to samo i wzruszył ramionami. Reszta patrzyła na nas nic nie rozumiejąc.- Lupin NAPRAWDĘ umówił się na randkę.
-Z tą grubą? Przecież ona cię przygniecie jak przyjdzie co do czego- zaśmiał się Łapa.
-Nie z tą- odpowiedział krótko Remus, nadal cały zaczerwieniony i speszony.
-Uuu- skwitowała Dor i już nikt nie wracał do tego tematu, a Remus zakręcił butelką, która trafiła na mnie.
-Spróbujcie z Jamesem pobić rekord Guinnessa w kategorii "najdłuższy pocałunek".
Przewróciłam oczami i popatrzyłam na czarnowłosego, który wyszczerzył się, zadowolony z tego obrotu spraw.
-No dobra- odpowiedziałam i przybliżyłam się do Pottera, kładąc swoją dłoń na jego delikatnym policzku i łącząc nasze usta w kruchym, delikatnym pocałunku, który już chwilę później stał się bardziej namiętny.
-Koniec, bo rzygnę- Dorcas rozdzieliła nas teatralnie, na co Potter wystawił jej język, po czym przybliżył się do mnie i złożył na moich ustach jeszcze jeden, czuły pocałunek.
Następnie usiedliśmy z powrotem na swoim miejscu i zakręciłam butelką, która wskazała na Syriusza.
-O co poszło z Dor?- zapytałam bruneta bez ogródek, na co ten trochę się speszył.
-Halo, JA TU JESTEM!- wspomniana dziewczyna pomachała mi dłonią tuż przed oczami, na co lekko się cofnęłam.
-No okej, ale wszyscy tutaj wiedzą, OPRÓCZ MNIE!
-Dobra, powiedzcie jej- odparła dziewczyna, a ja czekałam cierpliwie aż ktoś coś powie.
-To głupie- zaczął Syriusz.-Ale skoro chcesz wiedzieć, dowiesz się. - Ja...- zająkał się i wszystko wskazywało na to, że nie jest w stanie wydusić ani słowa więcej.
-Oświadczył się jej- dokończył Potter nieco obojętnie, a mi całe życie przeleciało przed oczami.
-C-co?- wydukałam patrząc to na Syriusza, to na Dorcas.- Czy wy...?
Dorcas w białej sukni i Syriusz we wspaniałym garniturze, przyrzekający sobie, że już nigdy się nie opuszczą, że zawsze będą razem. Syriusz trzymający na rękach po raz pierwszy ich dziecko, patrzący Meadowes (już wtedy Black) prosto w oczy. Spacery po parku z wózkiem i psem na smyczy.
-Nie- powiedzieli w tym samym czasie przerywając moje wizje, a ja popatrzyłam na wszystkich niezrozumiale.
-Nie zgodziła się.
-Nie zgodziłam się.
-Naprawdę?!- spytałam zrezygnowana i czekałam na dalszy ciąg wydarzeń.
- Jesteśmy jeszcze tacy młodzi, całe życie przed nami.
-Całe życie? Kto wie ile to dla nas całe życie. Ale ja to życie chcę spędzić z Tobą i jestem tego pewien jak niczego innego. Co więc stoi na przeszkodzie?- wydusił Syriusz, patrząc dziewczynie czule w oczy. Wszyscy oniemieliśmy i w ciszy patrzyliśmy to na chłopaka, to na Dorcas.-Idę zapalić- rzucił po chwili i odszedł w stronę balkonu.
Brunetka wstała i chwyciła go za rękę. Przez chwilę tak stali, po czym dziewczyna nieśmiało zbliżyła się do niego i oparła głowę o jego klatkę piersiową. On, nie mogąc dłużej pokazywać surowej, choć najbardziej uczuciowej zarazem twarzy Blacka, oparł brodę o jej głowę i objął ją czule rękami. Później obaj poszli na balkon, zamykając za sobą drzwi. Rozmawiali ze sobą długo, a mnie dopadł stan ciężkiej refleksji. Po chwili James objął mnie ramieniem i pozwolił mi się w siebie wtulić.
-Dlaczego się nie zgodziła?- wymruczałam i podniosłam wzrok, by zobaczyć jego wyraz twarzy. Łagodnie się uśmiechał lecz czułam, jakby myślami był gdzieś indziej.
-A czy ty byś się zgodziła?- spytał nieśmiało zmuszając mnie do refleksji na ten temat. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Z jednej strony wiedziałam, że to właśnie z nim chcę spędzić resztę swojego życia i że nie chcę nikogo innego, a z drugiej nie czułam się gotowa na tak wielką odpowiedzialność. Odpowiedzialność nie za siebie, lecz za drugą osobę. Za jej szczęście.
-Nie wiem, James- odpowiedziałam najszczerzej jak potrafiłam. Chłopak nie zadawał więcej pytań. Objął mnie swoimi silnymi ramionami i przyciągnął do siebie, a ja poczułam że nie potrzeba mi niczego więcej.
I chyba już wtedy uznałam, że odpowiedziedzią byłoby "tak".
CZYTASZ
JILY • ostatnia szansa |Huncwoci
Fanfiction"Byliśmy przecież tylko dwójką nastolatków zagubionych w labiryncie myśli i słów, potrzebujących największej magii, którą jest miłość." #2 w Jily