Rozdział XIII

3.4K 198 70
                                    


Ze skrzydła szpitalnego wyszłam dopiero w ostatni dzień bieżącego roku. Huncwoci szykowali niepowtarzalną imprezę, a ja zastanawiałam się co tym razem głupiego wymyślą. Ta noc zapowiadała się ciekawie.

-Dziewczyny, chłopcy poprosili żebyśmy zeszły na dół im pomóc.- powiedziała Dorcas wbiegając do naszego dormitorium.

-No więc chodźmy- odpowiedziałam i razem leniwie wyszłyśmy z pomieszczenia.

Pokój wspólny nie był jeszcze gotowy. Owszem, pomieszczenie zostało już powiększone, meble ułożone tak, by na środku można było swobodnie tańczyć, a różnokolorowe balony porozwieszane w każdym możliwym miejscu, ale to nie był koniec. Huncwoci zaplanowali mnóstwo wspaniałych atrakcji, a więc przed nami było całe mnóstwo pracy.

-Cześć- powiedziałyśmy do przyjaciół, a oni na nasz widok się uśmiechnęli.

-Jest mnóstwo roboty. Dobrze, że przyszłyście- wysapał Remus wyglądający na nieźle zmęczonego.

-Po to tutaj jesteśmy- stwierdziłam i wzruszyłam ramionami.

-Więc tak...- zaczął James przeglądając notatki, najpewniej zawierające informacje o tym, co jeszcze nie zostało zrobione.- Mary i Marlena... zostaniecie tutaj z Remusem, pomożecie mu dokończyć dekorowanie sali- dziewczyny pokiwały głowami, a zrezygnowany Remus opadł na fotel.- Syriusz z Dorcas pójdą po ognistą i kremowe piwo do trzech mioteł. Peter, jedzenie należy do ciebie. Pójdziesz do kuchni i przyniesiesz go tyle ile tylko zdołasz. Poproś skrzaty o trochę więcej naczyń i użyj zajęcia zwiększająco-zmniejszajającego, aby wszystko swobodnie przynieść. A ja z... hmm? Evans? Ohh... chyba tylko ty mi zostałaś- dokończył z udawanym zawodem, posyłając mi chytry uśmieszek.

-Nigdzie z Tobą nie pójdę- warknęłam na jego propozycję, na co on tylko uśmiechnął się wrednie i dokończył:

-Ja z Lily pójdziemy po słodycze do miodowego królestwa.

Westchnęłam ciężko i posłałam mu zrezygnowane spojrzenie.

-Nie odpuścisz, co?

-Czy ja kiedykowiek odpuszczam, Evans?

Przewróciłam tylko oczami  i wstałam z fotela, wlekąc się za brunetem.

Poszliśmy tajnym przejściem, prowadzącym prosto do miodowego królestwa. Syriusz i Dorcas wybrali inną drogę, którą bliżej było im do Trzech Mioteł, więc byłam skazana na obecność Pottera i nikt nie był wstanie mi pomóc. Droga minęła nam szybciej niż się spodziewałam, więc już po pół godziny znajdowaliśmy się w sklepie pełnym najrozmaitszych czarodziejskich słodyczy. Zawsze miałam słabość do tego miejsca. Uwielbiałam wszelkiego rodzaju łakocie i mimo że jadłam je bardzo często, one wciąż zaskakiwały mnie na nowo, jak zresztą wszystko w niezwykłym, magicznym świecie.


-Powiedziałem Syriuszowi, że spotykamy się o czwartej przy gospodzie pod Świńskim Łbem w centrum Hogsmeade. Mamy więc dwie godziny- stwierdził okularnik wesoło, a ja miałam wielką ochotę pacnąć go w jego rozczochraną łepetynę.

-Za dużo- westchnęłam teatralnie, robiąc nieszczęśliwą minę.

-Evans, czy ty sugerujesz, że będziesz się ze mną nudzić?- spytał chłopak zaskoczony i wyraźnie zbulwersowany, na co miałam ochotę parsknąć śmiechem, ale odpowiedziałam tylko obojętnie:

-Być może.

-Ale Lily, przecież wiesz że ze mną nie może być nudno.

-Jeju, odpuść. Wkrótce się przekonamy- jęknęłam, wybierając smak czekolady.

-Ale ja muszę to WY-JA-ŚNIĆ!- powiedział zdesperowany.

-Zamknij się, Łosiu. Wszyscy się na nas patrzą! - szepnęłam uderzając go w ramię.

-To przyznaj, że cieszysz się z tych dwóch godzin, które spędzisz w towarzystwie najwspanialszego chłopaka pod słońcem- odrzekł i wyszczerzył zęby w przeraźliwie idealnym uśmiechu.

-O kim mówisz, Potter?- spytałam roześmiana- Ten opis do ciebie całkowicie nie pasuje.

-Ehh! Bo się obrażę!- westchnął zrezygnowany z miną zbitego psiaka.-  Po prostu POWIEDZ, że cieszysz się, że jestem tu z Tobą.

-Ahh tak,  ogromnie się cieszę, że jesteś tu ze mną, nawet nie wyobrażasz sobie jaki spotkał mnie zaszczyt, Potter- powiedziałam z nieukrywaną ironią.

-W końcu okazujesz mi szacunek, panienko- odpowiedział tamten, po czym obaj wybuchnęliśmy śmiechem.

Gdy się opanowaliśmy, zaczęliśmy wybierać różne słodycze i przekąski.

-Truskawkowa- warknęłam, gdy włożył kilka sztuk orzechowej czekolady do koszyka.

-Remus lubi orzechową- odparł James.

-Przecież Remus nie zje tyle czekolady!- jęknęłam- Weźmy trochę truskawkowej!

-Niech ci będzie, Evans- westchnął i wsadził do koszyka tabliczkę truskawkowej czekolady.

Po chwili wyszliśmy ze sklepu z pełnymi torbami łakoci. Śnieg lekko pruszył, opadając na moje ogniste włosy.

-A to dla ciebie, księżniczko- powiedział James i dał mi lizaka w kształcie serca.

-Jak uroczo!- pisnęłam. Dziękuję- odrzekłam z wdzięcznością, bo akurat miałam wielką ochotę na coś słodkiego.

-W zamian pójdziesz ze mną w takie jedno miejsce. Na pewno ci się spodoba.

Pokiwałam tylko głową, gdyż w ustach miałam już wielkiego lizaka i takim sposobem szliśmy razem obładowani torbami ze słodyczami przez pół wioski do tajemniczego miejsca.

Tym wspaniałym miejscem okazała się być niewielka polanka u samego końca Hogsmeade. Śnieg wszystko przysypał, lecz starałam wyobrazić sobie jak ślicznie byłoby tu na wiosnę.

-Ładnie- przyznałam, a James huncwocko się uśmiechnął. Usiedliśmy na trawie odkładając słodycze na bok i po prostu cieszyliśmy się ładnym popołudniem.

-Chciałbym żeby ta chwila trwała wiecznie- powiedział Rogacz siadając trochę bliżej mnie.

Pomyślałam jak by to było, gdyby czas się zatrzymał w tym momencie. Jakby to było siedzieć tu bez żadnych problemów i zmartwień, po prostu ciesząc się życiem i tym, że mamy koło siebie kogoś... no właśnie, właściwie kogo? Czy chciałam siedzieć tu z Potterem?

Tak- podpowiedział mi jakiś cichy głos w mojej głowie. To jest to czego pragnę. 

Natychmiast odrzuciłam od siebie myśli i odpowiedziałam mu krótko:

-Ja też. Ale zaraz musimy się zbierać, bo Syriusz zacznie wymyślać teorie spiskowe, a tego raczej żadne z nas by nie chciało- powiedziałam wesoło na co obaj się zaśmialiśmy. James wstał podając mi rękę.

-Chyba nie było tak źle- stwierdził pewny siebie, gdy wracaliśmy w miejsce, gdzie umówiliśmy się z przyjaciółmi.

-Było super- powiedziałam, posyłając mu skromny uśmiech. Poczułam jak się rumienię.

-Kiedy to powtarzamy?- spytał brunet a ja uniosłam brwi. -Evans, umówisz się ze mną?- dodał, zanim zdążyłam mu odpowiedzieć.

-Nie, Potter, nie umówię się z Tobą.

I tak zaczęliśmy się kłócić przyciągając karcące spojrzenia mijających nas ludzi.

***

JILYYYY!

JILY • ostatnia szansa |HuncwociOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz