-Hej James!- przywitałam się i usiadłam obok czarnowłosego w pokoju wspólnym, korzystając z okazji, że Emmy nie było w pobliżu. Czarnowłosy podniósł wzrok znad podręczników i popatrzył na mnie jak na największą idiotkę.
W zasadzie nie dziwiłam mu się ani trochę. Jak mogłam dosiadać się dobrowolnie do osoby, której jeszcze rok temu czysto nienawidziłam? Osoby, która przez tak długi czas nie dawała mi spokoju, gwarantując mi miłość i ukazując ją na wszelkie możliwe sposoby?
Najśmieszniejsze jednak było to, że gdy on w końcu przestał, znalazł sobie dziewczynę i starał się poukładać swoje życie beze mnie, wtedy wchodzę z buciorami nawet nie wycierając ich wcześniej o wycieraczkę.
-"Hej, James"? To już nie jestem nic nie znaczącym, zidiociałym jeleniem, na którego jedynie się wpada na korytarzu bez żadnego "przepraszam"?- powiedział, unosząc brwi.
-Tak. A ja nie jestem już rudą zołzą i kretynką-wyszczerzyłam się i posłałam mu radosne spojrzenie, starając się wyjść z twarzą z całej tej dziwnej, niecodziennej sytuacji.
-Niech będzie- odpowiedział trochę zdziwiony i powrócił do wertowania książki do eliksirów, widocznie nie chcąc się kłócić. Przygryzłam wargę i starałam się jakoś podtrzymać rozmowę.
-Pomóc ci? Ja już swój esej skończyłam- zaproponowałam uśmiechając się uprzejmie, a on z głośnym hukiem zamknął swoją książkę, opadł na oparcie fotela i popatrzył na mnie zrezygnowany.
-Czego chcesz, Evans? O co Ci, na Merlina, chodzi?
-Ja po prostu chcę Ci...
-Lily Evans, wzorowy prefekt naczelny, niosący pomoc każdemu, nawet jeśli tego całkowicie nie potrzebuje!
-Rogacz!- odezwałam się, już całkowicie zrezygnowana.
-Co?- odrzekł, wzruszając ramionami.
-Już nic. Przepraszam, że w ogóle zawracam Ci głowę- postanowiłan odejść i podążyć do stolika, przy którym siedziały dziewczyny, pozostawiając w spokoju reszty mojego starganego honoru.
-Lily, czekaj- usłyszałam, gdy tylko zrobiłam kilka kroków i odwróciłam się.- Przepraszam. Nie chciałem być taki szorstki. Po prostu... Usiądź.
Wróciłam do niego niepewnie i usiadłam w fotelu na przeciwko. Czułam się trochę jak jedna z jego wielbicielek, które robią wszystko co tylko chłopak powie, ale starałam się o tym nie myśleć.
Nie jesteś taka sama. Dla Ciebie James jest całym światem i osobą do której NAPRAWDĘ coś czujesz. Relacja dziewcząt, które do niego wzdychają i jego samego działa na zasadzie weneckiej szyby. One wiedzą o nim wszystko, a on o nich nic. Przecież o tobie James wie tak wiele, a ty jego życie również znasz doskonale. Kolor jego oczu pasuje mu do swetra, który zawsze nosi w chłodne dni. Nie lubi jak mówi się do niego Jamie, ponieważ tylko jego mama może tak się do niego zwracać. Lubi las, dlatego wędrówki z przyjaciółmi podczas pełni napełniają go adrenaliną dzięki której może pomóc Remusowi. Quidditch nie jest dla niego tylko grą. Latając na miotle czuje wolność i to pomaga mu czerpać radość z najpiękniejszych lat jego życia. I wiesz, że dla przyjaciół James Potter mógłby oddać życie.
-Więc, co tam?- zagadał, przerywajając mój natłok myśli. Poczułam się jak wybudzona z pewnego transu i powoli zaczęłam dostrzegać, że opórcz mojego uczucia do niego liczy się dobro ogółu. James miał dziewczynę, której nie chciałam łamać serca.
-Wszystko po staremu. Nauka, plotki, Hogwart. A u ciebie? Jak układa ci się z Emmą?- zagadałam, udając że niezbyt mnie to interesuje.
-Całkiem całkiem- odpowiedział niezbyt przekonany do własnych słów. Ucieszyłam się w duchu, po czym skarciłam w myślach. Jak mogłam być tak okrutna? Jak mogłam im źle życzyć? Przecież wyglądali przeuroczo. Jest tylko jedna, istotna sprawa, która wyklucza mnie z grona osób popierających ich związek.
To ja chciałabym być ja jej miejscu.
Rozmowa zupełnie się nie kleiła, więc postanowiłam po prostu pożegnać się z Jamesem i iść do dormitorium. Bąknęłam, że jestem bardzo zmęczona i chcę wcześniej się położyć, co mimo, że nie do końca było prawdą, było jednocześnie jedyną wymówką jaka przyszła mi do głowy. Wyszłam powoli po schodach, starając się nie myśleć o tym, jak skompromitowałam się jedynie tym, że do niego podeszłam.
***
-ZWARIOWAŁAŚ DOR? Ja mam się z NIM umówić?- wykrzyknęłam patrząc na nią jak na wariatkę. Spacerowałyśmy akurat we dwójkę po hogwarckich błoniach, gdy ta rzuciła tą propozycję. -Dla ścisłości. DZIEWCZYNY NIE UMAWIAJĄ SIĘ Z CHŁOPAKAMI, Meadowes.
-Nigdy nie słyszałam takiej zasady- powiedziała dziewczyna i wzruszyła ramionami.
-I jak ty to sobie wyobrażasz?- spytałam powstrzymując wybuch śmiechu- "Hej Potter, umówisz się ze mną?'
-Hmm... w sumie to...- zaczęła, ale nie pozwoliłam jej dokończyć.
-Mowiłam, że to beznadziejny pomysł! Przecież James jest w związku!
-Nie powiedziałam, że ten pomysł jest beznadziejny.
-Ale tak właśnie myślisz- odparłam zrozpaczonym głosem.
-Uparta jesteś, Lily- powiedziała tylko patrząc na mnie spod byka.- I nawet nie pozwalasz mi dojść do głosu.
-Jakbym słyszała Pottera.
-Ostatnio wszystko kojarzy ci się tylko z Potterem! Po prostu podejdź do niego i go spytaj. Na pewno będzie wniebowzięty- mruknęła brunetka znudzonym tonem.
-Ale on ma dziewczynę!
-No i co? To jest Hogwart, Lily. Tu nie przejmujemy się takimi rzeczami.
-Dobra, będziesz na chwilę Jamesem?- spytałam ją zrezygnowana. Wiedziałam, że z kim jak z kim, ale z Dorcas Meadowes nie wygram.
-Niech stracę- warknęła i przewróciła oczami.
-Eee... więc..- zaczęłam niepewnie.- Umówisz się ze mną, James?- wyjąkałam patrząc na nią, szczerzącą się jak idiotka. Zacisnęłam powieki jeszcze zanim usłyszałam odpowiedź.
-Jasne, Evans.
I nie był to melodyjny głos Dorcas.
Odwróciłam się powoli i zażenowana posłałam mu spojrzenie pełne wstydu.
-James, to nie tak, jak myślisz!
-Wiesz, piękna, kilka kolejnych wieczorów mam zajętych. Ale sobota definitywnie należy do nas! Hmm, gdzie byśmy się mogli spotkać?
-Ale Potter- nie dane mi było dokończyć, a wstyd i bezradność zaczęła zastępować złość.
-Zgadzam się, pokój życzeń jest idealny. No to o osiemnastej w pokoju życzeń.
-James!- krzyknęłam patrząc na niego zirytowana.
-No co? Nie musisz dziękować, że się zgodziłem. Ja ciebie o to prosiłem przez pięć lat, ze mną jest dużo łatwiej, prawda? Bo po co komplikować nasze życie?- mrugnął i posłał mi łobuzierski uśmiech. Ohh, tak! Kto jak kto, ale James Potter uwielbiał dolewać oliwy do ognia.
-Potter, daj mi to wyjaśnić!
-Ale chyba jest wszystko jasne, czyż nie?- spojrzał na mnie unosząc jedną brew.- Aaa, i to nie randka. Nie myśl sobie za wiele Evans. Emma mnie ukatrupi.
-I tak to zrobi. Jest chorobliwie zazdrosna. Ale to nie było...- zaczęłam się tłumaczyć, ale ten już mnie nie słuchał i odchodził szybkim krokiem w stronę zamku.
Potrzebowałam teraz spokoju i rozmowy z Remusem, który zawsze potrafił mnie pocieszyć. Dlatego pobiegłam do zamku razem z Dor, by poszukać blondyna i okraść go z całych zapasów czekolady, przy okazji dając znać, że chcę pogadać.
***
Powracam haha❤
TĘSKNIŁ KTOŚ?
CZYTASZ
JILY • ostatnia szansa |Huncwoci
Fanfiction"Byliśmy przecież tylko dwójką nastolatków zagubionych w labiryncie myśli i słów, potrzebujących największej magii, którą jest miłość." #2 w Jily