POV.OLIVIA
Sobota, dzień który każdy kocha, i mógłby go przeżywać codziennie. Dzisiaj mam ochotę zabalować, schlać się do upadłego, odpłynąć, zapomnieć.
Skończyć raz na zawsze z moralnościami i dać sobie spokój z nie istotnymi przeżyciami. Impreza była by dobrym rozwiązaniem na wieczór. Alkohol, narkotyki, chłopcy. I wszystko idealnie na swoim miejscu.Wstałam, około ósmej rano, co na mnie to naprawdę wczesna pora. Postanowiłam porobić trochę brzuszków, tak z przyzwyczajenia. Moja poranna rutyna zawsze składała się z dwudziesto minutowych ćwiczeń. Później ubieranie, malowanie i gotowa na spędzenie kolejnego dnia, kolejne minuty noszenia na sobie sztucznego uśmiechu, sztucznego szczęścia. Kolejne sekundy spędzane z ludźmi. Cały dzień czekania na powrót do domu, a raczej piekła. I znów spędzanie czasu z osobami, których nie obchodzi twoje szczęście. Dzisiaj mam dzień pesymisty, a to oznacza, że nie będzie to dobry dzień. Zeszłam na dół, wyjęłam telefon z kieszeni i napisałam do Jack'a, w wiadomości była zawarta informacja że mam zamiar iść dziś do klubu. Poprosiłam go aby napisał też do innych. Nie mam ochoty na pisanie z ludźmi. Ja pierdole dzisiejszy dzień to będzie koszmar.
-Wychodzisz gdzieś? - zapytał mój brat, wchodząc bez pukania do pokoju.
-Niewiem a co? - Spojrzałam na niego podejrzliwym wzrokiem. Jestem pewna że coś kombinuje.
-A tak pytam. Mama dziś wychodzi do pracy? - co go nagle tak to interesuje.
-No tak jak zawsze. I raczej nie wychodzi tylko już wyszła. - kurwa nie mogę. Co te dzieciaki znowu kombinują, ale napewno nie zrezygnuje z sobotniego wieczora aby ich pilnować. Nie ma mowy.
-Proszę was tylko nie roznieście domu. Bo matka nas zabije. - błagalnie wydukałam.
-Czyli jednak wychodzisz. - zaraz go zabije no kurwa.
-Tak. Całą noc mnie nie będzie i jutro raczej szybko nie wrócę. A więc proszę was posprzątajcie ten syf, który tu będzie. I macie zakaz picia. A i nie zróbcie z naszego domu meliny. Tylko kilku znajomych. - i tak wiem, że mnie nie posłuchają, ale ich ostrzegłam, to się liczy.
Jedynie skinął głową, i poszedł w kierunku drzwi wyjściowych. Usiadłam na sofę i włączyłam coś w telewizji. Mój ulubiony czas czyli sobotnie po południe. To właśnie teraz mogę posiedzieć na zielonej kanapie stojącej przed dużym telewizorem. Włączyć najgłupszy serial jaki znajdę, i oglądać go przez co najmniej dwie godziny. To przez ten czas mogę pobyć sama, pomyśleć i śmiać się ze słabych tekstów serialu. Oh te popołudnie mogło by być genialne, gdyby nie fakt, że po godzinie przyszedł Jack. Zawsze najmniej odpowiedni moment.
-Hej co taka nie w humorze - jakbyś nie wiedział.
Powiedział to z wielkim uśmiechem na twarzy stojąc u progu mojego domu. Ja na niego spojrzałam jak na debila, jest sobota za dwa dni musi iść do szkoły a ten się cieszy. Zatrzasnęłam drewnianą powłokę przed jego nosem, ale to mu nie przeszkodziło w wejściu do mojego budynku mieszkalnego. Ta czuj się jak w domu.
-Dzisiaj o dziewiętnastej się widzimy ze wszystkimi - stwierdził fakt.
-No git mogłeś mi to napisać, nie musiałeś mi psuć popołudnia.
-Gdybym ci to napisał, nie mógłbym z tobą spędzić popołudnia - czego nie rozumiesz że mi go właśnie zepsułeś
-A skąd wiesz że ja o tym marzę? - zironizowałam
-O kochanie ja wiem takie rzeczy, kto by nie chciał spędzić darmowych minut z Jackie'm Griffonem .
-Na przykład ja podziękuje - starałam się go jakoś wyrzucić, ale nie wychodziło mi to dobrze.
CZYTASZ
She's Bad Girl
Teen Fiction"Przyszłość zaczyna się dziś, a nie jutro..." ~ Ona posiadała marzenia, on posiadał ją. Głupi błąd, a straty bywają okropne. Czy to nie za wiele. Czy będzie potrafiła wybaczyć. Czy będzie potrafiła być szczęśliwa. Ona jest panią własnego losu.~ ...