- Daisy, mogę prosić cię, żebyś chwilę została? - usłyszałam głos pana Devriesa. Spojrzałam na niego i lekko skinęłam głową, a następnie podeszłam do biurka, przy którym siedział nauczyciel. Chwilę potem w klasie nie było już nikogo, więc zapytałam:
- O co chodzi?
- Chodzi o wycieczkę na koniec miesiąca. Nie chcesz jechać? - spytał, a ja tylko pokiwałam przecząco głową. - Czemu? Nie jeździsz na wycieczki, nie chodzisz na nocowania klasowe. Ogólnie nie integrujesz się z klasą. Martwię się o ciebie - powiedział z zatroskaniem w oczach, którego nienawidzę. Wiem, że to tylko na pokaz.
- Nie musi pan. Naprawdę wszystko w porządku. Chodzi głównie o to, że nie lubię spać poza domem - skłamałam.
- Wiesz, Daisy, chciałabym jednak pogadać z twoimi rodzicami - zaczął przewracać kartki dziennika. - Zdaje się, że nie mam numeru telefonu do twojej mamy - spojrzał na mnie. - Znasz go na pamięć?
- Nie znam - odpowiedziałam.
- No dobrze, to zrobimy inaczej - powiedział, odrywając skrawek papieru z jakiejś kartki, a potem zaczął notować na nim jakieś cyferki. - Dasz to swojej mamie i powiesz jej, żeby się ze mną skontaktowała, dobrze? - podał mi papierek, a ja ponownie skinęłam głową i skierowałam się do drzwi z karteczką w dłoni.
- Do widzenia - powiedziałam jeszcze i wyszłam z klasy.
Kartkę wsadziłam do tylnej kieszeni spodni, żeby jej nie zgubić. Zastanawiam się tylko, czy dać ją mamie. W końcu jednak doszłam do wniosku, że to zrobię. Przecież tak czy siak kiedyś jakoś się skontaktują, a fakt, że coś jest nie tak wyszedłby na jaw. No bo nie opóźniałabym ich rozmowy, gdyby wszystko było w porządku.
A przecież jest...
Do domu przyszłam dzisiaj bez żadnych nowych siniaków. Być może moi prześladowcy widzieli, że po lekcjach rozmawiałam z panem Devriesem i teraz myślą, że na nich podkablowałam. Chociaż, gdyby tak myśleli, pewnie dostałabym podwójnie. Nie wiem, może zmiękło im serce? Nie, oni nie mają serca. Ta informacja jest potwierdzona. Te gnomy nie mają uczuć. Pieprzone gnojki.
Gdybym tylko była taka odważna, kiedy oni ciągną mnie w ciemny zaułek, żeby zrobić mi krzywdę...
Przed wejściem do pokoju przypomniałam sobie o karteczce, która była w mojej kieszeni. Wyjęłam ją i rzuciłam okiem na cyferki.
Właśnie trzymałam w ręku numer telefonu do najprzystojniejszego nauczyciela w całej szkole. Czy mogłabym tego nie wykorzystać? Nie, nie mogłabym.
Wyjęłam telefon z kieszonki plecaka i wystukałam cyferki, a następnie dodałam kontakt pod nazwą "Mr. Devries". Z uśmiechem schowałam komórkę tam, gdzie była wcześniej, a potem odłożyłam plecak na swoje łóżko. Zanim dam karteluszkę mamie, muszę poczekać, aż wróci ona z pracy. A w tym czasie będę się nudzić.
•·•·•·•·•·•·•·•·•·•·•·•·•·•·•
Hej, hej, hej! Witam w pierwszym rozdziale. Dzisiaj taki przedsmak.
Jak Wam się podobało?
W najbliższym czasie postaram się wstawić kolejny rozdział, w którym już pojawi się pierwsza piosenka 😃
W komentarzach podawajcie piosenki, które chcielibyście, abym zamieściła w rozdziałach. Nie obiecuję, że wszystkie wykorzystam, ale będę brała je pod uwagę 😙
Komentujcie i gwiazdkujcie 💕
~ Ami ❤
CZYTASZ
mr. devries - teacher
FanfictionPan Devries to mój nauczyciel, ale to nie powstrzymuje mnie od message pranku na nim. Chcecie dowiedzieć się, co z tego wynikło? Chętnie wam opowiem. Serdecznie zapraszam do przeczytania.