61. Poranek z Leondre

604 22 9
                                    

Otworzyłam oczy i w pierwszej chwili nie wiedziałam gdzie jestem i dlaczego. Ale kiedy zobaczyłam tego przystojnego mężczyznę, leżącego obok mnie wszystko sobie przypomniałam. WSZYSTKO. Moje policzki zrobiły się czerwone i bardzo cieszyłam się, że Leo jeszcze śpi. To dawało mi szansę niepostrzeżonego wyjazdu na Alaskę, gdzie nigdy by mnie nie znalazł. Co ja najlepszego nawyprawiałam? Ostatni raz przy nim piłam. W ogóle ostatni raz piłam. Co za wstyd...

Leo zamrugał leniwie, a ja szybko zamknęłam oczy.

- Wiem, że nie śpisz - mruknął cicho zaspanym głosem. Nadal zaciskałam powieki. - Od jakiegoś czasu wiercisz się i gadasz do siebie. Nie śpisz, więc otwieraj oczy - mężczyzna położył rękę na moim biodrze i założył swoją nogę na moje. Spojrzałam na niego. - Głowa boli? - zapytał, uśmiechając się tym uśmiechem, który tak mnie oczarował. Chciałabym wiedzieć go tak każdego ranka, ale niestety to niemożliwe. Położyłam dłoń na jego policzku i pogłaskałam lekko kciukiem. Uśmiech Leondre się powiększył.

- Trochę - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

- To poczekaj, zaraz przyniosę ci jakąś tabletkę - powiedział.

- Nie - zatrzymałam go, kiedy próbował wstać. - Za chwilę - przytuliłam go mocno, obejmując za szyję.

- Kocham cię - szepnął Leondre tuż koło mojego ucha, a mnie przeszedł dreszcz. - Czy chciałabyś zostać moją dziewczyną? - zapytał, a dla mnie to pytanie stawiało jasną sytuację. Będzie oficjalnie mój.

Idealnie.

- Tak - odparłam z szerokim uśmiechem na ustach. Dostałam buziaka w policzek i Leo przytulił mnie mocniej

- Sama nie wiesz na co się zgadzasz. Zamienię twoje życie w koszmar - zaśmiał się.

- Nie sądzisz, że byłoby uczciwej, gdybyś uprzedził mnie o tym wcześniej? Ale niemniej chyba zaryzykuję - powiedziałam również się śmiejąc. Potem przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy i oboje się uśmiechaliśmy. Jego uśmiech to naprawdę coś, co pragnę widzieć przez cały czas.

- Cieszę się - odparł i pocałował mnie lekko. Z chęcią oddałam pocałunek, powoli zbliżając się do chłopaka, ale Leo odsunął się. Nie wiedziałam dlaczego i poczułam lekkie ukłucie w sercu.

- Co jest? - zapytałam.

- Pamiętasz coś z wczoraj? - odpowiedział pytaniem. Znowu spiekłam raka i zawstydzona spuściłam głowę. Leondre pocałował mnie w czoło. - Nie przejmuj się. Zapomnijmy o tym, co? - spojrzałam na niego nieśmiało i pokiwałam delikatnie głową. Mężczyzna uśmiechnął się, co automatycznie sprawiło, że ja również lekko się uśmiechnęłam. - Pójdę po tą tabletkę - wstał i wyszedł z pokoju, a ja usiadłam na łóżku.

Głowa lekko pulsowała mi bólem, ale dało się to wytrzymać. Powoli udałam się do łazienki, żeby zobaczyć jak wyglądam. Kiedy zerknęłam w lustro, myślałam, że się przeżegnam. Przez rozmazany tusz do rzęs wyglądałam ja panda lub jakaś rockmanka. Strasznie się to prezentowało, a Leo nic mi nie powiedział. Nie chciałam grzebać mu po szafkach czy coś, ale musiałam to jak najszybciej zmyć, więc poszukałam jakiegoś kremu. W końcu coś znalazłam, ale niestety nie doszukałam się wacików, więc wzięłam po prostu papier toaletowy i zaczęłam ścierać z siebie pozostałości po moim wczorajszym makijażu. Po jakimś czasie Leondre zawitał w łazience że szklanką wody i tabletką. Postawił je na szafce.

- Rozgościłaś się? - zapytał, przytulając mnie od tyłu.

- Przepraszam, ale musiałam jakoś zmyć makijaż - powiedziałam, a Leo położył podbródek na moim ramieniu.

mr. devries - teacherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz