65. Nocowanie

543 21 9
                                    

- Nienawidzę cię, Leo - warknęłam i rozłączyłam się. Zadzwonił  do mnie tylko po to, żeby przypomnieć mi, że powinnam już wychodzić, aby zdążyć na zbiórkę przed szkołą.

Wcale nie chciałam tam iść, ale zostałam do tego zmuszona, a teraz osoba, która to zrobiła jeszcze mi o tym przypomina. Zupełnie nie wiem, co będę miała tam robić i czemu Leondre tak zależy na tym, żebym przyszła na to nocowanie. David raczej nie będzie miał ochoty spędzać ze mną czasu po tym wszystkim i nie wiem nawet, czy w ogóle się pojawi. Z Leo też nie będę mogła normalnie rozmawiać przy takim tłumie, ponieważ to może za bardzo rzucić się w oczy. Cały wieczór będę się nudzić tylko i wyłącznie dla mojego mężczyzny, który najwyraźniej uwielbia się nade mną znęcać.

Miałam ochotę wcale tam nie iść i zrobić mu na złość, ale jestem pewna, że przyszedł by tu do mnie i wyciągnął wbrew moim protestom. Ugh, co za... Nie będę się brzydko wyrażać, nawet w myślach.

Mr. Devries: Czekam na ciebie, baby

Przeczytawszy to, miałam ochotę rzucić telefonem o ścianę. Czy on denerwował mnie specjalnie czy tylko mi się wydawało? Na pewno byłam już czerwona na twarzy. Dlaczego każdy myśli, że takie nocowanie to dobry pomysł, nawet rodzice. Zdrajcy. Dobrze wiedzą, że nie lubię przebywać na tego typu "zabawach". Dla mnie to są istne katusze. Plusem jest jednak to, że tym razem nie muszę się martwić, ze zostanę pobita pub wyśmiewana. Może to właśnie z tego, co było kiedyś wychodzi całe moje uprzedzenie i tak na prawdę nie muszę się niczym martwić? Moze mogłam świetnie bawić się dziś wieczorem, tylko co to za zabawa bez Leo?

Co miałam zrobić? Chyba jedynie założyć stronę na ramię i wyjść, może prosto w paszczę lwa, być może w ramiona udanego wieczoru.

- Miłej zabawy! - usłyszałam głos mamy, kiedy zamykałam drzwi frontowe. Przewróciłam oczami i ruszyłam.

Szłam, sama nie wiedząc na ci mam być przygotowana. Może miałam przesiedzieć cały wieczór samotnie, co jakiś czas obserwowana przez Leo. Wtedy przynajmniej mogłabym powiedzieć "a nie mówiłam?". Była też możliwość, że David przełamie się i dalej będziemy mogli być przyjaciółmi pomimo tej całej sytuacji i jednak nie będę sama. Sądzę, że chyba powinnam spróbować z nim porozmawiać.

Jaka ze egoistka...

Oczywiście prawdą jest, że jeżeli podejdę do Davida i będę chciała się z nim pogodzić - o ile można to tak nazwać - nie zrobię tego tylko i wyłącznie ze względu na niego. Jeżeli już to zrobisz to niestety muszę przyznać, że zrobię to w swoim własnym interesie. Ale ja przynajmniej umiem się do tego przyznać.

Nie usprawiedliwiam się, nic z tych rzeczy, ale jeżeli miałbym cały czas znosić wzrok tych wszystkich osób, mówiący: "po co tu przyszła, skoro cały czas siedzi sama jak kołek? znowu nie ma przyjaciół? David ją wystawił? ciekawe czym tym razem się mu naraziła". A co jeśli wzięli by to za znak, że znowu mozna się nade mną znęcać. Na tę myśl ogarnęła mnie panika. David nie stał już po mojej stronie, więc teraz nikt nie mógłby mnie obronić. To jego się bali, na pewno nie mnie, to on ich wszystkich odstraszał, nie ja. O Jezu, co mam teraz zrobić? Miałam ochotę cofnąć się do domu, ale co powiedziała by na to mama i co zrobiłby Leo? Niepewnie szłam dalej przez siebie. Bałam się jak cholera. Tak okropnie potrzebowałam teraz Davida. Albo Leo. A najlepiej ich obu, ale tego nie mogłam mieć. Nie chciałam ranić żadnego z nich, a to byłoby w takim przypadku nieuniknione.

Przed szkołą było już sporo ludzi. A ja miałam być tam sama. Sama rzucona na pożarcie. I to przez kogo? Przez Leo. Przysięgam, że jeżeli to przeżyję, to on nie. Zabiję go własnymi rękami.

Ni stąd, ni zowąd przy moim boku pojawił się David.

- Szczerze to nie sądziłem, że przyjdziesz - powiedział jakby z uznaniem w głosie. - Nigdy nie było cię na tego typu zabawach - przypomniał.

- Wiem, ale praktycznie to zostałam do tego zmuszona - wyznałam, wzdychając.

- Jak to? - zdziwił się.

- Nie ważne - machnęłam ręką. - Jakoś przetrwam tę noc. Bo w końcu czego się nie robi dla miłości? - palnęłam i od razu tego pożałowałam. Zerknęłam szybko na Davida i doskonale widziałam zawód oraz ból w jego oczach. Nie wiedziałam tylko, co mu ten zawód sprawiło. Pewne było jedynie to, że to była moja wina. Znowu czułam się winna. - Przepraszam - mruknęłam, nie wiedząc, co innego powiedzieć w tym momencie. Ale za co tak właściwie przepraszałam? Nie miałam pojęcia. Chyba za to, że sprawiłam mu ból.

- Nie musisz przepraszać. - Spróbował się uśmiechnąć, ale mu to nie wyszło. Na jego twarzy zawitał krzywy grymas, który wcale nie podniósł mnie na duchu. - Okej, w takim razie chodź, spróbuję umilić ci jakoś ten wieczór - powiedział i wziął mnie pod ramię. Razem weszliśmy do szkoły, którą kilka sekund wcześniej otworzył Leo. Rzuciliśmy sobie jedynie przelotne spojrzenia. Leondre chyba nie był zachwycony, widząc mnie z Davidem.

Wieczór wlókł się w nieskończoność. Cały czas przebywałam w towarzystwie Davida. I Leo, ale nie rozmawiałam z nim. Czułam, że rozmowa z nim w miejscu publicznym jest czymś zakazanym i jeżeli zamienimy więcej niż dwa słowa wszyscy się dowiedzą. Dlatego właśnie trzymałam się Davida i nie brałam większego udziału w integrowaniu się z klasą. Gry i zabawy niezbyt mnie interesowały, ale w końcu musiałam zająć się czymś, żeby przestać ciągle patrzeć na Leondre i co akurat robi lub z kim rozmawia. On w przeciwieństwie do mnie potrafił się bawić i doskonale radził sobie w towarzystwie, nawet tyle młodszym od niego. W ogóle nie odstawał od reszty, wszędzie było go pełno i we wszystkim brał udział, zupełnie jak nastolatek.

W końcu jednak chłopcy zdecydowali, że chcą zagrać w piłkę nożną. Wszyscy chłopacy chętni, Leondre i kilka dziewczyn również. Stanowczo odmówiłam Davidowi, który zawzięcie namawiał mnie, żebym też zagrała. Byłam straszną niezdarą i aż przyciągałam kłopoty w takich grach. Odechciało mi się po zbijaku, kiedy dostałam piłką prosto w czoło. Ale nie przewidziałam tego, że Leo też będzie próbował mnie namówić. Podszedł i zaczął tłumaczyć, że na pewno będzie fajnie. Aż dostałam wielkich oczu, kiedy bezceremonialnie chwycił mnie za nadgarstek i zaprowadził mnie na boisko. Czułam jakbyśmy popełniali jakąś zbrodnię, utrzymując jakimikolwiek kontakt fizyczny.

I w ten oto sposób znalazłam sie na boisku i nieporadnie usiłowałam dać jakiś wkład w grę. Kiedy tylko dostałam piłkę, podawałam ją do Davida, żeby jak najszybciej się jej pozbyć. O żadnym bieganiu z piłką nie było nawet mowy. Jednego razu jednak nie miałam wyjścia, bo wszyscy moi zawodnicy byli zablokowani. I jak ją niby miałam to zrobić? No więc pobiegłam, nie patrząc przed siebie tylko na swoje nogi i piłkę, żeby przez przypadek się nie przewrócić. I bum! Leżę na ziemi i ktoś na mnie. Mój umysł sprytnie podpowiedział mi, że się z kimś zderzyłam. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Leondre. Wydawało mi się, że zostaliśmy przyłapani na gorącym uczynku.

- Trzeba było patrzeć przed siebie - powiedział i podniósł się, a potem wyciągnął rękę, żeby pomóc mi wstać, ale nawet nie zdążyłam jej chwycić, bo ktoś z tyłu mnie po prostu wsadził mi ręce pod pachy i jednym sprawnym ruchem postawił mnie na nogi.

- Nic ci nie jest? - zapytał David, kolejnym ruchem odwracając mnie w swoją stronę.

- Jest dobrze odparłam.

- W takim razie tobie już podziękujemy - powiedział mój przyjaciel i sprowadził mnie z boiska. - Musicie uważać - ostrzegł, kiedy byliśmy już na uboczu. - Patrzeliście sobie w oczy zupełnie jak zakochani. Może mi się to bardzo rzuca w oczy, bo o tym wiem, ale lepiej bądźcie bardziej ostrożni - rzucił i wrócił do gry, zostawiając mnie na ławce.

Skąd ja widziałam, że to nocowanie to będzie zły pomysł? No skąd?

🙈🙈🙈🙈🙈🙈

Hej, hej, Bejbisie, jak tam wam dzionek minął?

Mam małą informację dla osób, które czekają na rozdział +18 😄 Otóż przewidywany jest na rozdział 67 😊

~ Ami ❤️

mr. devries - teacherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz