56. Nie mam się w co ubrać

565 25 8
                                    

Mr. Devries: Gotowa?

Ja: Nie, w ogóle nie gotowa

Mr. Devries: Niech zgadnę: "Nie mam się w co ubrać"

Ja: Nikt nie prosił cię o zdanie

Mr. Devries: Już się nie denerwuj, princesko

Mr. Devries: Twoi rodzice są w domu?

Ja: Są, ale za chwilę wychodzą

Mr. Devries: To przyjadę do ciebie i pomogę ci coś wybrać

Ja: W porządku, w takim razie czekam na ciebie

Mr. Devries: To czekaj

Rodzice wyjechali do pracy, a ja napisałam do Leondre, że już może przyjechać. Sądzę, że już wtedy był w drodze, bo krótko po tym był już u mnie.

- Hej, princesko - przytulił mnie na powitanie i oczywiście dał buziaka w policzek, bo jakże by inaczej.

- Cześć, Leo - odparłam, oddając uścisk.

- To chodź, zajrzymy do tej twojej szafy i znajdziemy coś - położył mi rękę na dole pleców i poprowadził do pokoju. - Dowiedziałaś się już kto zorganizował dla ciebie tą imprezę? - zagadnął po drodze.

- Nie wiem, ale obstawiam Davida - odpowiedziałam.

- W sumie to ja też - odparł Leondre, otwierając moją szafę. - Sukienka czy spodnie? - zapytał.

- Chyba sukienka - powiedziałam po chwili. - Ale sama nie wiem - dopowiedziałam.

- Okej - mruknął i zaczął przeglądać moje ubrania. - Masz tu gorszy bajzel niż ja u siebie - skomentował.

- Nie czepiaj się - powiedziałam pretensjonalnie i zaczęłam wyjmować po kolei wszystkie moje sukienki.

- Jak psu z gardła wyciągnięte - szepnął cicho, ale i tak to usłyszałam.

- Jeszcze słowo i wyjdziesz - ostrzegłam.

- Ale wtedy nie ja nie będę wiedział w co się ubrać - odpyskował. Prychnęłam na jego odzywkę.

- Lepiej mi pomóż, bo jak na razie to jedynie mnie denerwujesz - spojrzałam na niego spod byka.

- Dobrze, już dobrze, princesko - szybko cmoknął mój policzek, żeby mnie udobruchać, przeglądając każdą moją kreację. - O nie, fuj, ble, to ci nie będzie pasowało - komentował. - O fuuu - jęknął niezadowolony. - To najlepiej od razu spalić - wyrzucił jedną z sukienek za swoje plecy. - Ta może by uszła w tłumie, ale nie ten kolor - powiedział oglądając kolejną suknię. - Bingo! - wykrzyknął w końcu, trzymając w ręku czarny materiał. - Zero dekoltów, odpowiednia długość i długie rękawy. Po prostu idealna - podał mi ją, a ja stałam i kręciłam lekko głową z niedowierzaniem, uśmiechając się pod nosem.

- Serio? - zapytałam.

- Co serio?

- Chodziło ci tylko o to, żeby nie było mi widać dupy i cycków?

- Nie masz dupy ani cycków - zaśmiał się, ale kiedy zobaczył moją minę od razu przestał. - Przecież żartuję - przytulił mnie mocno. - Nie obrażaj się - dał mi buziaka w czoło. To był bardzo miły gest, który mimo że pojawiał się dosyć często, wciąż wywoływał uśmiech na mojej twarzy i tak było i tym razem.

- Jesteś niemiły - mruknęłam, przytulając go mocniej.

- A ty jesteś urocza, kiedy się denerwujesz, wiesz? - spojrzał mi w oczy i się uśmiechnął.

- Być może - odwróciłam wzrok i odsunęłam się lekko od mężczyzny. - Teraz jeszcze buty - powiedziałam.

- O nie, z tym musisz sobie sama poradzić - odparł ni to poważnie, ni to ze śmiechem. - Na butach kompletnie się nie znam.

- Powiesz mi tylko czy dobrze wyglądam.

- Okej - westchnął niezadowolony. Widać był, że chyba jednak mu się to nie uśmiechało.

- To ja się idę przebrać i poszukać jakiś butów - powiedziałam, a Leo skinął głową.

Po chwili wróciłam do pokoju już w sukience i kilkoma pudełkami butów na rękach. Leondre leżał rozwalony na moim łóżku i grzebał coś w telefonie. Dwadzieścia kilka lat, a on wygląda zupełnie jak typowy nastolatek. Kiedy mnie zobaczył od razu odłożył telefon gdzieś obok.

- Wow, idealnie - skomentował, podnosząc się do pozycji siedzącej. - Ubieraj butki - nakazał, dokładnie mi się przyglądając.

- Już - powiedziałam i zaczęłam zakładać i zdejmować coraz to inne buty. Od trampek po wysokie szpilki.

- Te będą dobre - odezwał się w końcu Leondre. Wcześniej tylko kiwał przecząco głową, szczędząc mi komentarzy.

- Na pewno? - zapytałam, patrząc na swoje nogi i zrobiłam kilka kroków.

- Na pewno - odparł i podszedł do mnie. Mimo że miałam na nogach obcasy, Leo nadal był ode mnie nieco wyższy. - Ślicznie ci w takich butach. Ładnie podkreślają ci nogi - powiedział, kładąc mi ręce na biodrach.

- Dziękuję - odpowiedziałam, lekko się rumieniąc. Po prostu nie jestem przyzwyczajona do takich komplementów. Wcześniej słyszałam tylko komplementy typu "ty głupia szmato" czy "gruba świnio". Miło nie?

- Za urodę się nie dziękuje - odparł mężczyzna i położył mi dłoń na policzku. Nie wiedziałam co miałam mu wtedy powiedzieć. Po prostu wzięłam jego twarz w dłonie i delikatnie go pocałowałam. To wydawało mi się wtedy najodpowiedniejszą odpowiedzią. Pocałunek trwał jedynie krótką chwilę, ale czułam w nim dużą więź, która nas łączy. Czy można to już nazwać miłością? Nie wiem. Wiem tylko, że aktualnie jestem zauroczona moim nauczycielem.

O cholera...

🎃🎃🎃🎃🎃🎃

Wesołego Halloween, Bejbisie 🎉 Kto z Was obchodzi to święto?

PS. Piosenka w mediach od dzisiaj jest moim hymnem życiowym ✨

~ Ami ❤️

mr. devries - teacherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz