73. I co było dalej...?

446 22 3
                                    

Wypisałam się ze szkoły. Kiedy nieco urósł mi brzuch zaczęły się krzywe spojrzenia, którymi bardzo się przejmowałam, dlatego Leo przekonał rodziców, że na razie powinnam zrezygnować z nauki dla dobra dziecka. Moi rodzice razem z Leondre zaczęli zastanawiać się nad tym, czy nie powinniśmy się wyprowadzić. Moim zdaniem to byłby doskonały pomysł, przenieść się gdzieś, gdzie nikt by nas nie znał i moglibyśmy po prostu być razem bez żadnego udawania. Wie, że to nadal nie byłoby proste, ale może nieco łatwiejsze. Tutaj ludzie prędzej czy później zaczną plotkować, snuć podejrzenia, nie obyłoby się bez obgadywania nawet przez rówieśników. Nie wiem, jak bym sobie z tym poradziła. Być może ktoś domyśliłby się wszystkiego i Leo mógłby mieć problemy.

Leondre natomiast obchodził się ze mną jak z jajkiem. Boi się i martwi chyba bardziej niż ja. Jego przewrażliwienie było zabawne, ale jakże urocze. Kochał mnie i nasze dziecko, to było widać na pierwszy rzut oka i nikt, nawet mój ojciec, nie mógł już temu zaprzeczyć. Swoją drogą, moi rodzice zaczęli powoli się do niego przekonywać. Oczywiście tata nadal nie był szczególnie zadowolony i kiedy widział mnie z Leondre nigdy nie obyło się bez jakichś kąśliwych uwag lub komentarzy pod adresem chłopaka, ale oboje puszczaliśmy to mimo uszu.
Mimo że był nie miły chyba powoli zaczynał akceptować całą tą sytuację. Z trudem przychodzi mu pogodzenie się z tym, że się mylił i Leo wcale nie zamierza się mną bawić, tylko najzwyczajniej w świecie mne kocha. Mnie i nasze dziecko.

Dzisiaj mieliśmy iść razem na wizytę u ginekologa. Leondre chciał zobaczyć nasze dziecko. Nie mógł się doczekać, aż dowie się czy będzie miał córeczkę, czy synka. Ja obstawiam chłopca, on dziewczynkę. Znalazł chyba z tysiąc imion, które mógłby dać naszej córce, a ja sądzę, że urodzi się chłopiec, który byłby podobny do Leondre. Także oboje mamy odmienne zdanie na temat płci dziecka i raczej nie dojdziemy do porozumienia.

Leo bardzo rzetelnie przygotowuje się do roli ojca. Tyle poradników, ile on przeczytał od czasu kiedy zaszłam w ciążę, ja nie przeczytałam tyle książek w całym moim życiu. Ja za to wiedziałam, że i bez tych poradników Leondre byłby doskonałym tatą. Widziałam, jak bardzo się starał i szczerze to doceniałam.

Wsiadłam do samochodu Leo, a moja mama usadowiła się na tylnym siedzeniu. Też chciała zobaczyć swojego wnuka. Tawno już zaakceptowała to, że dziecko pojawi się na świecie. Jeszcze szybciej przyswoiła do siebie myśl, że będzie babcią, a jej zięciem będzie właśnie Leondre.

Lekarka była miła, nie rzucała żadnych uwag ani krzywych spojrzeń. Na pewno była doświadczona i widziała już wcześniej takie przypadki, dlatego jeszcze jeden nie sprawił na niej żadnego wrażenia. Gdyby jednak wiedziała, że Leo był wcześniej moim nauczycielem, pewnie uznała by to za bardziej niestosowne. Ale Leo nie wyglądał wcale aż tak staro, wręcz przeciwnie, można by pomyśleć, że jest niewiele starszy ode mnie, pewnie dlatego właśnie Lekarka nie zwracała na to wielkiej uwagi.

Kiedy zobaczyłam na ekranie małą, ciemną kropkę, którą pani doktor określiła jako dziecko, łzy zebrały mi się w oczach. Było takie malutkie, rozwijało się we mnie, pod moim sercem. Spojrzałam na Leo, który trzymał moją dłoń również był wzruszony. Jego oczy zaszły mgłą, ale jego męska duma nie pozwoliła mu uronić łezki. Za to moja mama nawet nie próbowała powstrzymać łez, co chwilę ocierała jedynie oczy husteczką i cicho pochlipywała. Do szczęśliwego obrazka brakowało jeszcze jedynie taty, ale on wymigał się pracą. A ja tak bardzo chciałam, żeby mógł ty z nami być i zobaczyć to samo co my, aby w końcu poczuł się do roli dziadka. Zamierzałam pokazać mu zdjęcia USG i zobaczyć jak zareaguje.

Z badania wynikało, że wszystko jest w porządku. Mimo to pani ginekolog poradziła, abym dużo odpoczywała, bo jestem jeszcze młoda i to będzie bezpieczniejsze dla dziecka, jeśli będę się oszczędzać. Leondre przysiągł, że już on o to zadba, żebym się nie przemęczała. Jego podejście bardzo podobało się mojej mamie i wydaje mi się, że chyba nawet powoli zaczynała go lubić.

Kiedy wspólnie opuszczaliśmy gabinet byłam niesamowicie szczęśliwa, uśmiech nie chodził mi z ust. To samo zauważyłam u Leo. Oboje byliśmy szczęśliwi. Za kilka miesięcy na świat miało przyjść nasze dziecko, a my nie musimy się już aż tak ukrywać. Czuję się teraz o wiele swobodniej i pewniej. Ale co było dalej...?

🌺🌺🌺🌺🌺🌺

To już jeden z ostatnich rozdziałów 😢

Zaraz po opublikowaniu epilogu zamierzam wstawić prolog kolejnego opowiadania o Leo, kto się cieszy?

~ Ami ❤️

mr. devries - teacherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz