Wtorek, godzina 16:00, a ja denerwuję się jeszcze bardziej niż przed tym, jak miałam wyznać nauczycielowi prawdę. Zupełnie nie wyobrażam sobie tego, jak mogą wyglądać te korepetycje. Czy na pewno przyjdzie tu i będziemy się jedynie uczyć?
A co ty sobie myślisz, idiotko? Że przyjdzie i będziecie rozmawiać ze sobą jak te najlepsze psiapsiółki? Zapomnij.
Już chyba z trzy razy zmieniłam dzisiaj fryzurę, cztery razy poprawiam makijaż i dwa razy się przebierałam. I cały czas zastanawiam się, czemu chcę mu się podobać. Przecież on ma dziewczynę, którą w dodatku kocha, a poza tym jestem dla niego za młoda, więc co za różnica, czy ubiorę się w worek, suknię balową czy piżamę. I tak nie zwróci na to uwagi. No ale jednak wystroiłam się jak stróż w Boże Ciało i to zupełnie nie potrzebnie.
Przez całą godzinę siedziałam jak na szpilkach, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Dziwne, bo jakoś wcześniej nie miałam takich problemów. Zawsze znalazłam jakieś zajęcie, ale teraz nic nie zajmowało mnie dłużej niż na parę minut.
Mama dzwoniła do mnie już z pięć razy. A to żeby powiedzieć mi, że mam go dobrze ugościć, a to żeby dowiedzieć się, czy posprzątałam swój pokój, sraty-taty. Czy to w ogóle ma jakieś znaczenie, w jakich warunkach będzie mnie uczył? Zresztą, nawet gdybym nie miała posprzatanego pokoju, a mam, pan Leondre mógłby dawać mi korepetycje w salonie, tam jest czysto. Więc co za różnica?
Kiedy ponownie zerknęłam na zegar była 16:16. Pierwsza moja myśl: "Ktoś mnie kocha", druga: "Zabawne", trzecia: "Nudzi mi się", czwarta: "Obejrzę film". Tak więc wzięłam laptopa i zaczęłam szukać jakiejś fajnej komedii. Padło jednak na film "I że cię nie opuszczę". Kiedy już wszystko zaczęło się rozkręcać - dzwonek do drzwi. W pierwszej sekundzie chciałam to olać; tak bardzo wkręciłam się w oglądanie, jednak jeszcze sekundę potem zorientowałam się, kto stoi pod drzwiami. Momentalnie zdjęłam laptopa z kolan, zamknęłam go i zbiegłam po schodach na dół. Przed samymi drzwiami zatrzymałam się, żeby wziąść oddech, aby nie wyglądało, że się spieszyłam. Przejżałam się jeszcze w lustrze, które stało w korytarzu, poprawiłam kosmyk włosów i dopiero wtedy otworzyłam drzwi.
- Dzień dobry - powiedziałam, wpuszczając mężczyznę do środka.
- Czemu tak oficjalnie? - zapytał, a ja nie wiedziałam, o co mu chodzi. Dopiero chwilę później zorientowałam się, ale nie dałam tego po sobie poznać.
- A jak inaczej? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Może "hej, Leo"?
- Raczej nie wypada tak do nauczyciela - powiedziałam, kierując się w stronę kuchni, a pan Leondre cały czas szedł za mną.
- Kiedy pisaliśmy wcale ci to nie przeszkadzało - odparł.
- Widzi pan, przez telefon, kiedy nie patrzę komuś w oczy, jestem bardziej odważna.
- Ciekawe - mruknął.
- Bardzo. Chce pan coś do picia? - zapytałam.
- Nie trzeba.
- Poza tym sprawa z D jest zamknięta - skierowałam się w stronę schodów.
- W sumie tak - odpowiedział, kiedy wchodziliśmy do mojego pokoju. - Wyjmij podręczniki i zeszyt do angielskiego - polecił. Wyjęłam z szafki na książki to co kazał i położyłam na biurku.
- Co dalej? - zapytałam, ale nauczyciel w ogóle nie zwrócił na mnie uwagi i nie odpowiedział na pytanie.
- Kiedy moja siostra śpi - powiedział.
- Co?
- Książka. Mówiłaś, że czytasz.
- A, tak. Niedawno skończyłam.
- Masz ją jeszcze? - zapytał.
- Mam, to moja książka.
- Pożyczysz mi ją? - spojrzał na mnie.
- Mmm, tak - odparłam i zdjęłam książkę z półki. - Proszę - powiedziałam i podałam przedmiot nauczycielowi.
- Dziękuję - odpowiedział i usiadł do biurka a ja zaraz koło niego.
Przez następne pół godziny pan Leondre tłumaczył mi jeden z ostatnich tematów, ale ja na niczym nie mogłam się skupić, mając go obok tak blisko. Po prostu czułam jego zapach.
- Rozumiesz to? - zapytał po raz kolejny, a ja po raz kolejny pokiwałam przecząco głową. - Daisy, skup się -powiedział mocniejszym głosem.
- Próbuję - odparłam, a pan Devries zastanowił się chwilę.
- Nadal wszytko co związane z D pozostaje między nami? - zapytał w końcu, a ja niepewnie pokiwałam głową. - W porządku - mruknął i zaczął powoli się do mnie przysuwać. Moje wszystkie zmysły mówiły "tak", jednak rozum mówił stanowcze "NIE". Kiedy jego usta były centymetr od moich warg i czułam oddech pana Devriesa na swojej skórze, odepchnęłam go lekko.
- Co pan robi? - zapytałam cicho.
- Pomagam ci się skupić, D - powiedział i ponownie zaczął się przybliżać, więc ponownie go odepchnęłam.
-Nie sądzę, żeby to mi pomogło -spojrzałam mu głęboko w oczy.
- A mi tak. Nie chcesz tego? - zadał pytanie.
- A co jeśli ktoś się dowie?
- Nikt się nie dowie, jeżeli nikomu nie powiesz.
- N-nie powiem - zająkałam się.
- No właśnie - szepnął i położył rękę na moim policzku. Delikatnie przybliżył się i w końcu nasze w usta się złączyły. Całowaliśmy się powoli i z czułością. Jego wargi były takie ciepłe i miękkie. Chwilę później nauczyciel się odsunął. - Skupiona? - zapytał z lekkim uśmiechem na ustach, a mi zabrakło słów, więc jedynie pokiwałam głową. - To dobrze, ale na dzisiaj chyba skończymy.
- Chyba tak - powiedziałam w końcu i zaczęłam zamykać podręczniki.
- To ja już pójdę. Do jutra, Daisy - powiedział, szybko ucałował mnie w policzek i poszedł. - Nie musisz mnie doprowadzać do drzwi - zawołał ze schodów, śmiejąc się.
Cholera. Całowałam się z nauczycielem.
Ale przynajmniej chyba dobrze go ugościłam.
/~/~/~/~/~/~/~/~/~/~/~/
Witam Was kolejnym rozdziałem. Leo poleciał na żywioł, co nie? A co to będzie jak jego dziewczyna się dowie? (O ile się dowie)
Jezu, ten teledysk jest boski. Jak ja ich kocham 😍
No nic, miłego dnia, Bejbisie 💕
~ Ami ❤
CZYTASZ
mr. devries - teacher
FanfictionPan Devries to mój nauczyciel, ale to nie powstrzymuje mnie od message pranku na nim. Chcecie dowiedzieć się, co z tego wynikło? Chętnie wam opowiem. Serdecznie zapraszam do przeczytania.