10. David

891 36 2
                                    

Ja: Doszły mnie słuchy, że jakiś ktosiek szuka właścicielki numeru o końcówce 633 ;D

Mr. Devries: Skąd to wiesz?

Ja: Daisy chodzi po szkole i pyta

Ja: Ale nie bój się, nic o tobie nie wspominała

Ja: Muszę przyznać, że jest bardzo dyskretna, a ja domyśliłam się sama

Mr. Devries: Bardzo inteligentna z ciebie dziewczyna

Ja: Tak, ale nie w tym rzecz

Ja: Wiedz, że postarałam się, żeby nikt nie znał tego numeru

Mr. Devries: Czyli cię nie znajdę?

Ja: Raczej są nikłe szanse ;)

Mr. Devries: Raczej jeszcze trochę popróbuję ;*

Ja: Jesteś nieugięty, co?

Mr. Devries: Bardzo

No i tak jak pan Leondre zapowiedział nie zaprzestał swoich poszukiwań. Nadal miałam wypytywać, czego oczywiście nie robiłam. Mój wychowawca nie mógł znaleźć sobie lepszej osoby do poszukiwań tajemniczej D. Byłam niemal w 100 % pewna, że mój sekret jeszcze przez długi czas pozostanie MOIM sekretem.

Jednak dwa dni później mój były chłopak - David - zaciągnął mnie za szkołę pierwszy raz od czasu, kiedy pan Devries nakrył ich na "rozmowie" ze mną. Oczywiście porządnie mi się oberwało, sama nie wiem za co. Nigdy nie wiem za co. Po prostu musieli się wyżyć po tylu dniach mojego spokoju. Kopali i bili głównie w brzuch, tak jak mieli to w zwyczaju. Na koniec oczywiście zostawili mnie samą sobie i poszli. Zaczęłam zbierać swoje rzeczy do plecak, z którego wszystko zostało wyrzucone przez samego Davida - mojego byłego chłopaka. Po chwili gorączkowo zaczęłam szukać mojego telefonu. Nie było go! Szybko, a przynajmniej na tyle na ile mogłam, pobiegłam za Davidem.

- David, gdzie mój telefon?! - zawołałam. Od razu zauważyłam, że chłopak trzyma moją własność w dłoni i wraz z przyjaciółmi śmieje się z czegoś, co wyświetlone było na ekranie komórki.

Boże, nie. Tylko nie galeria!

Boże, nie. Tylko nie wiadomości!!!!

- Tu - odpowiedział chłopak jakby nigdy nic ze stoickim spokojem.

- Oddaj mi go - rozkazałam nadzwyczaj odważnie i bojowo.

- Nie, nie. Tu są zbyt ciekawe rzeczy. Nowy kontakt widzę - zaśmiał się. - "Mr. Devries". I nawet są jakieś wiadomości. Spójrzmy - powiedział z szerokim rekinim uśmiechem na twarzy, a ja szybko doskoczyłam po mój telefon. Mój sekret nie był już taki bezpieczny.

- Oddaj to - powtórzyłam.

- "Czyli cię nie znajdę?" - zaczął czytać na głos. - "Raczej są nikłe szanse", ooo i emotka, jak uroczo - zaszydził. - "Raczej jeszcze trochę popróbuję" i buziaczek. A wy wiecie, że za to pan Leondre może wylecieć z pracy? - David zwrócił się do mnie. Zawstydzona spuściłam głowę. Idiotką, wcale o tym nie myślałam.

- Czego chcesz za milczenie? - zapytałam cicho skruszona. David chwilę się zastanowił.

- Ciebie - odparł, a ja z wrażenia wytrzeszczyłam oczy. - Całej ciebie - dodał powoli i wyraźnie, a jego uśmiech jeszcze się poszerzył.

- Nie - odpowiedziałam bez zastanowienia.

- Dobrze - zaczął i schował mój telefon do swojej kieszeni. - Skoro tak to teraz idę do Devriesa, powiedzieć mu, kto tak na prawdę do niego pisze, a zaraz potem do dyrekcji.

- Czekaj! - zawołałam, kiedy już chciał odchodzić. - Daj mi czas, żebym mogła się zastanowić.

- Streszczaj się - mruknął, przybierając zmeczoną minę.

- Poczekaj do jutra, proszę.

- Do następnej przerwy - zadecydował i odszedł razem ze swoją świtą.

- O mój Boże... - szepnęłam sama do sobie.

(_)(_)(_)(_)(_)(_)(_)(_)

Króciutki, ale jest 😳 Mam nadzieję, że się podoba

Drugi rozdział mojego "maratonu", do następnego potrzebuję 15 wyświetleń i przynajmniej 2 gwiazdki 👑 Dacie radę Bejbisie, wierzę w Was 😘

~ Ami ❤

mr. devries - teacherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz