- Ubieraj kurtkę i wychodzimy - powiedział Leo, wchodząc do mojego domu. Nawet nie powiedział "część". Otworzyłam usta, żeby się odezwać, ale Leondre właśnie wcisnął mi kurtkę i buty do rąk. - Raz-dwa - pospieszył.
Zrobiłam tak jak kazał i zabrałam klucze z komody. Mężczyzna chwycił mnie za rękę i praktycznie biegiem wyszliśmy z domu.
- Gdzie jedziemy? - zapytałam, kiedy siedzieliśmy w aucie.
- Uczcić naszą miesięcznicę - odpowiedział, a ja otworzyłam szeroko oczy.
- Co?
- Jak to co? - Leo zetknął na mnie szybko. - Mamy miesięcznicę. Nie mów, że zapomniałaś - zaczął się śmiać, a ja cała poczerwieniałam na twarzy.
- Gdybym wiedziała, że takie coś się obchodzi to moze bym pamiętała - wybąkałam cicho.
- W porządku, już się nie przejmuj. - Pogłaskał mnie po udzie. - O wszystkim pomyślałem. Zobaczysz, będzie ekstra.
- Mhm - mruknęłam nadal zawstydzona. Jak mógł zapomnieć? Czy naprawdę minął już miesiąc, odkąd jesteśmy razem?
Jakiś czas później Leo zatrzymał samochód przed restauracją. Okropnie drogą restauracją.
- Czy ty sobie jaja robisz? - zapytałam. - Nie wejdziemy tam.
- Owszem, wejdziemy, mamy tam rezerwację.
- Nie ma mowy. Mogłeś mnie przynajmniej ostrzec, ubrałabym się odpowiednio.
- Ale wtedy nie byłoby niespodzianki - powiedział i wyszedł z auta, zeby otworzyć mi drzwi. - Poza tym i tak wyglądasz pięknie. - Podał mi rękę i pomógł wysiąść z samochodu.
- Dzięki - wymamrotałam.
Razem weszliśmy do restauracji. Razem weszliśmy do restauracji i szef sali pokazał nam nasz stolik, patrząc na mnie z dezaprobatą. Starając się nie zwracać na niego uwagi, spuściłam wzrok na ziemię. Potem jednak przypomniałam sobie, jak to się skończyło ostatnim razem, więc po prostu patrzałam na Leondre. Kiedy byliśmy już przy naszym stoliku, Leo odsunął mi krzesło, jak przystało na dżentelmena, żebym mogła usiąść, a kelner przyniósł menu. Ceny, które tam zobaczyłam aż raziły mnie w oczy i zaczęłam się zastanawiać, ile kosztuje tutaj szklanka wody i czy byłoby mnie na nią stać. I Leondre chciał za to wszytko sam zapłacić? Aż współczuję jego portfelowi, ale raczej nie spieszyło mi się z proponowaniem, że zapłacę za swoje jedzenie, bo: 1. Leo w życiu się na to nie zgodzi, bo jego męska duma mu na to nie pozwoli, 2. to był jego pomysł, żeby tu przyjść, i 3. Nie wiem, skąd wzięłabym tyle pieniędzy, musiałabym chyba oddawać mu je w ratach. Tak czy siak, starałam się nie wybierać żadnego okropnie drogiego jedzenia. Nie tylko dlatego, żeby nie narazić Leondre na koszty, ale też dlatego, że takie wykwintne jedzenie wcale nie jest moją bajką. Szczerze powiedziawszy to wolałabym siedzieć teraz na przykład w McDonaldzie, ale nie powiedziałam tego Leo, bo widać było, że strasznie się starał, a ja nie chciałam sprawić mu przykrości. Jego zachowanie było bardzo urocze.
Leondre zamówił nasz jedzenie i zanim przyszło zdążyłam się rozluźnić. Grzecznie zjadłam wszytko, co zostało mi podstawione pod nos, ale już po przystawce czułam się pełna i ledwo co wdusiłam w siebie deser. Kiedy kelner przyniósł rachunek wolałam nawet na niego nie patrzeć, bo pewnie dostałabym zawału, ale na Leo ta suma nie zrobiła chyba większego wrażenia. Po prostu zapłacił, zostawił napiwek i wyszliśmy. Miałam dość tego, jak krzywo wszyscy na nas patrzyli, tylko dlatego, ze Leondre jest starszy ode mnie.
- Dziękuję ci za ten wieczór, Leo - powiedziałam, kiedy mężczyzna wyjeżdżał z parkingu.
- To jeszcze nie koniec - odwrócił się i puścił do mnie oczko.
CZYTASZ
mr. devries - teacher
FanfictionPan Devries to mój nauczyciel, ale to nie powstrzymuje mnie od message pranku na nim. Chcecie dowiedzieć się, co z tego wynikło? Chętnie wam opowiem. Serdecznie zapraszam do przeczytania.