David dzwoni do ciebie.
- Hej - mowę po tym jak odebrałam połączenie.
- Część, Daisy - przywitał się chłopak. - Co dzisiaj robisz?
- Śpię - odparłam, przewracając się z jednej pozycji na drugą.
- Cały dzień? - zapytał zdziwiony. - Nie ma mowy.
- O tak, jest mowa. Żadna siła nieczysta nie wyciągnie mnie dzisiaj z łóżka.
- Siła nieczysta może i nie, ale ja tak. Ubieraj się szybko, bo za chwilę u ciebie będę.
- Nie otworzę ci - ostrzegłam.
- To otworzy twoja mama lub tata. Ubieraj się - rozkazał i zakończył połączenie.
Westchnęłam sfrustrowana. Ani mi się śni wstawiać z łóżka. Przewróciłam się na brzuch i w tej pozycji ponownie zasnęłam. Niestety David naprawdę przyszedł, żeby mnie obudzić. Zrobił wiele hałasu, wchodząc do pokoju, a następnie rzucił się na mnie i przygniótł swoim ciałem.
- Zbaraniałeś do reszty? - zapytałam.
- Mówiłem ci ubieraj się. Wychodzimy na spacer - oznajmił.
- O nie, nie ma mowy - mruknęłam, a David wstał i jednym ruchem ściągnął ze mnie kołdrę. - Oddaj - rozkazałam.
- Nie ma mowy, podnoś dupę i wychodzimy.
- Nie chcę - spojrzałam na niego poważnie.
- A mnie to nie obchodzi - powiedział i chwycił mnie za nogi. - Wstawaj albo sam cię ściągnę.
- Ale ty jesteś upierdliwy - westchnęłam i wstałam z łóżka. - Zadowolony?
- Bardzo. A teraz ubieraj się, a ja czekam na dole - uśmiechnął się i wyszedł z mojego pokoju.
Bardzo niechętnie zrobiłam to co kazał i zeszłam do salonu. Pożegnałam się z rodzicami i poszłam z Davidem na ten jego spacer.
- Wiesz, że nigdy ci tego nie wybaczę - powiedziałam, a David trochę się zmieszał.
- Czego? - zapytał po chwili bardzo poważnym tonem.
- No tego, że o tak wcześniej porze wyciągnęłeś mnie z łóżka - odparłam.
- Aha - zaśmiał się nerwowo. - Wiem.
- A co ty myślałeś? - pytam.
- No wiesz - podrapał się po karku.
- Nie o to mi chodziło - poklepałam go po plecach.
- Okej - mruknął, a ja usiadłam na pierwszej lepszej ławce. - I co? I koniec spaceru?
- Nogi mnie bolą - powiedziałam.
- Żartujesz - usiadł obok mnie.
- Tak, ale nie chce mi się iść dalej.
- Jezu, jaka ty jesteś leniwa.
- Wiem - odpowiedziałam dumnie.
- I jeszcze się z tego cieszysz?
- Tak - odpowidam krótko.
- Zmieniałaś się - spojrzał na mnie uważnym wzrokiem.
- Wpłynęło na to wiele czynników.
- Domyślam się - spuścił w głowę.
- Już się nie przejmuj - powiedziałam i wtedy zobaczyłam pewnego znajomego psa, a jak pies to i właściciel musiał być gdzieś w pobliżu.
- Nie przejmuję - odparł i delikatnie się uśmiechnął, a ja w tym momencie zobaczyłam pana Devriesa. Pobiegł do psa i zaczął się z nim bawić. - O, pan Leondre - zauważył David.
- Widzę - powiedziałam, zastanawiając się czy nauczyciel do nas podejdzie.
- Nie idziesz się przywitać? - zapytał, a ja spojrzałam na niego zdziwiona.
- No co się tak patrzysz? Idź, ja poczekam.
- Czemu miałabym iść się przywitać?
- Przyjaźnicie się, no nie?
- Nie, nie przyjaźnimy się - odparłam.
- Jezu, przecież nie musicie się przede mną ukrywać, nikomu nie powiem.
- Jasne - powiedziałam ironicznie, co mogło być trochę hamskie. Podobno mu ufam.
- Czy on jeszcze nie wie, że to ty z nim piszesz? - pyta, a ja zaczynam się śmiać. I to nie z tego pytania, ale z tego, że Leo właśnie wywinął orła, bawiąc się z psem. - O jeju, ale sierota - David również się zaśmiał.
- Zdecydowanie - przytaknęłam. - Nawet nie wiesz jakie z niego dziecko.
- Czemu dziecko?
- Nie ważne - machnęłam ręką. - Chodź, też chcę pobawić się z pieskiem - pociągnęłam Davida za rękę w stronę leżącego pana Devriesa. Pies momentalnie zostawił swojego pana i pobiegł się przywitać.
- Daisy - powiedział Leo.
- Dzień dobry - odparłam, kiedy nauczyciel podnosił się z ziemi.
- Dziwnie widzieć cię tutaj - mruknął, przypatrując mi się uważnie.
- Czemu dziwnie? - wtrącił David.
- To raczej nie czas na takie rozmowy, proszę pana - powiedziałam znacząco.
- Dlaczego? Przecież David wszytko wie, prawda?
- Nie do końca wszytko -odpowiedziałam.
- Czego na przykład nie wiem? -zapytał David.
- Nie ważne, chyba powinniśmy już iść - powiedziałam, kierując się w stronę wyjścia z parku.
- Dalczego nie powiedziałaś mi, że znowu jesteś z Davidem? - usłyszałam za plecami, a nauczycielowi zapewne chodziło o nasze złączone ręce.
- Może dlatego, że z nim nie jestem? -odparłam nawet się nie odwracając.
¢£¢£¢£¢£¢£¢£¢
Zostały mi do napisania jeszcze trzy rozdziały i boję się, że nie zdążę 😔
~ Ami ❤
CZYTASZ
mr. devries - teacher
FanfictionPan Devries to mój nauczyciel, ale to nie powstrzymuje mnie od message pranku na nim. Chcecie dowiedzieć się, co z tego wynikło? Chętnie wam opowiem. Serdecznie zapraszam do przeczytania.