Rozdział 24

214 13 4
                                    


...Polubiłam ich.

POV JACK:

Szczerze mówiąc nie sadziłem, że kiedykolwiek zaprosze jakąś fanke na spotkanie z nami. Ale w sumie to stwierdzam, że był to dobry wybór. Jest naprawdę miła i nie jest taka podekscytowana tym spotkaniem. Zachowuje się normalnie, jakbyśmy byli jej znajomymi a nie boysband'em.

Ma cudowne czekoladowe oczy. Prawie jak Ryan, ale ona ma je dużo ciemniejsze. Kasztanowe włosy i malinowe usta. Jest naprawdę bardzo piękna i do tego potrafi się dobrze bawić. Nie boi się wygłupiać przy ludziach, jest szalona. Podoba mi się.

POV ANDY:

Naprawdę fajna ta Amelia. Ładna, zabawna, szalona tak jak my. Czego chcieć więcej? Nie dziwie się, że Jack ją zaprosił. W sumie to widać że mu się podoba.

POV RYE:

Polubiłem te dziewczynę chociaż znamy się jakąś godzine. Jest śliczna. Te jej oczy. Boże są cudne.

- Amela. Masz jakieś plany na jutro? - zapytałem.

- Właściwie to nie. A czemu pytasz? - uśmiechneła się.

- Tak sobie pomyślałem że może wyszlibyśmy gdzieś razem? We dwoje? - odwzajemniłem uśmiech.

No co? Podoba mi się to muszę jakoś działać tak? Widziałem jak Jack gromi mnie wzrokiem ale miałem to gdzieś.

- Emm.. Zaskoczyłeś mnie tym pytaniem. No ale bardzo chętnie z tobą pójdę. - rzekła.

- To świetnie. Podasz mi twój numer? - podałem jej telefon.

Wzieła go do ręki i stukneła kilka razy w ekran. Oddała mi a ja schowałem go do kieszeni. Już po chwili byliśmy w Nandos.

Ja usiadłem po jednej stronie Amelii a Jack po drugiej. Na przeciwko nas usiedli Andy, Brook i Mikey. Złożyliśmy zamówienie i już po chwili jedliśmy nasze smaczki.

- A ty nie jesz mięsa? - Andy zapytał Amelie.

- Nie, jestem wegetarianką. - odpowiedziała.

- To tak jak Mikey. - kiwnąłem głową w jego stronę.

- Naprawdę? Nie wiedziałam. - powiedziała.

- Nie dziwie się że nie wiedziałaś. - zaśmiał się Brook.

Amelka też się zaśmiała. Spedziliśmy tam sporo czasu. Głównie się śmialiśmy.
Po naszym posiłku postanowiliśmy pójść spalić trochę kalorii. Czyli krótko mówiąc poszliśmy na spacer.

Amelia szła w przodzie razem z Brooklyn'em i Andy'm. Podbigłem do niej i wziąłem ją na "barana". Była zdziwiona ale nie protestowała. Czułem na sobie spojrzenie Jack'a. Szliśmy tak jakiś czas aż dziewczyna poprosiła mnie abym ją postawił. Spełniłem jej prośbę.

POV AMELIA:

Mniej więcej o 22 chłopcy odprowadzili mnie pod dom. Nasze spotkanie nie obeszło się bez spotkania ich fanek. Za każdym razem gdy je spotykaliśmy ja stawałam z boku a oni robili sobie z nimi zdjęcia. Kilka dziewczyn podeszło też do mnie i poprosiło o zdjęcie. Nie odmówiłam i zrobiłam sobie z nimi wspólną fotke. Nie powiem było to miłe.

Będąc przed domem zauważyłam przez okno, że światło jest zapalone więc rodzice są już w domu.

- To pa chłopaki. - powiedziałam i już chciałam iść do domu.

- Poczekaj. - powiedział Brooklyn. Odwróciłam się i zobaczyłam że stoi z rozłożonymi rękami. Wiedziałam o co mu chodzi.

- Pa.- powiedziałam przytulając blondyna.

- A my? - rzucił Mikey.

Podeszłam do każdego z nich i go przytuliłam. Mały bonusik dostali Rye i Jack. Tym bonusikiem był buziak w policzek. Na moje nieszczęście Rye odwrócił głowę tak że pocałowałam go w kącik ust. Zrobiło mi się głupio ale jemu najwidoczniej się to podobało bo się uśmiechał. Uśmiechnełam się do niego po czym podeszłam do Jack'a. Przytuliłam go i dałam buziaka w policzek zanim się od niego odsunełam to jeszcze szepnełam mu do ucha:

- Zobaczymy się jeszcze?

Chłopak tylko pokiwał twierdząco głową na co się uśmiechnełam. Nie wiem dlaczego ale spodobał mi się ten Irlandczyk. Jest uroczy.

Weszłam do domu a w salonie byli rodzice.

- Hej mamo, hej tato. - rzuciłam szybko i już chciałam iść na górę.

- Gdzie byłaś. - zapytała mama.

- Na koncercie. - podeszłam do nich.

- Na koncercie? - zdziwiła się.- Przecież ty nigdy nie byłaś na koncercie.

- No tak ale dziewczyny zaproponowały mi żebym z nimi poszła i się zgodziłam. I w sumie to było bardzo fajnie.

- Późno był ten koncert. - stwierdziła.

- Był o 13. - skwitowałam.- Ale zostałam zaproszona na spotkanie.

- Fajnie było? - zapytał tata.

- No fajnie. Mogłabym pójść już na górę? Jestem trochę zmęczona.- powiedziałam

- Oczywiście skarbeńku. - zaśmiał się tata.

- Tatoo. - skarciłam go.

Wziełam prysznic, po którym usiadłam na łóżku. Wziełam telefon do ręki i w tym momencie zdałam sobie sprawę że nie poprosiłam ich o numery telefonów. Jaka ja głupia jestem..

Około 24 mój telefon zawibrował. Spojrzałam na wyślietlacz: Nieznany.

Od: Nieznany
- Hej. Bądź gotowa jutro o 14, przyjdę po Ciebie. Rye.

Zapisałam sobie jego numer. I odpisałam:

Do: Rye
- Hej. Dobrze, będę gotowa.

Od: Rye
- Dobranoc skarbie.

Yyy.. Skarbie? Niech mu będzie.

Do: Rye
- Dobranoc.

Uśmiechnełam się do telefonu po czym podłączyłam go do ładowarki. Chwilę później odpłynełam.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Heej skarbeńki ❤
Jak tam wam dzień mija?

Tutaj kolejne postacie, o których zapomniałam napisać wcześniej:

Justyna Mańczak- mama Amelii, niska szatynka z zielonymi oczami. Spokojna i miła.

Kamil Mańczak- tata Amelii, wysoki brunet z piwnymi oczami. Opanowany i sympatyczny.

A chłopaków to chyba znacie?

Tak. Wiem. Powinnam napisać o nich szybciej, ale mam skleroze.

Możecie zostawić gwiazdkę albo komentarz (albo to i to) żebym wiedziała że ktoś to czyta i się mu podoba. 😏

Miłego dnia/ wieczoru/ nocy i do następnego. Buźka 🍀💕

Pierwszy koncert, pierwsza miłość. | ZAKOŃCZONA | Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz