Rozdział 60

71 4 0
                                    

POV AMELIA

Po zabraniu naszych bagaży, zamówiliśmy dwie taksówki, a mianowicie zrobiłam to ja. Po 20 minutach czekania na auta w końcu się pojawiły.

Zapakowaliśmy nasze rzeczy i wsiedliśmy. Jack, Rye, Klaudia i Mikey do jednej, a ja, Jess, Andy i Brooklyn do drugiej.

Miałam wrażenie, że Duff jest na mnie zły.. Nie odzywał się do mnie przez cały lot ani gdy czekaliśmy na taksówki. Nie zwracał na mnie uwagi, tak jakby mnie tam nie było. Teraz wsiadł do innej taksówki.. Nie miałam pojęcia o co może chodzić, przecież nie pokłóciliśmy się.

Cóż siedziałam obok Jess i Andy'ego, patrząc w okno i zastanawiając się o co chodzi.

***
Po dotarciu do hotelu, wzieliśmy kluczyki od apartamentów. Tak, były dwa bo w jednym nie zmieścilibyśmy się wszyscy. Na całe szczęście były na przeciw siebie. W obydwóch były po trzy sypialnie, łazienka, kuchnia i mały salon. Brook i Mikey mieli iść razem do jednego apartamentu bo nie chcieli spać razem. Otworzyliśmy drzwi i weszliśmy jednak Jack poszedł z chłopakami. Spojrzałam tylko na niego zanim zamknęłam drzwi, a później poszłam do sypialni.

Rzuciłam bagaże pod okno po czym upadłam na łóżko. Po kilku minutach usłyszałam ciche pukanie, na które odpowiedziałam równie cichym "proszę".

Do pokoju wszedł Andy. Szczerze? Zdziwiłam się, że to akurat on. Byłam pewna, że to którąś z dziewczyn.

Blondyn zamknął za sobą drzwi i usiadł obok mnie na łóżku.

- Co się dzieje? - zapytał

- Też chciałabym to wiedzieć Andy. - odpowiedziałam patrząc w sufit

- Co? - zadziwił się

- Nie wiem co się dzieje. - podparłam się na łokciu patrząc na niego - Jack się do mnie nie odzywa, nie zwraca na mnie uwagi, ale ja nie wiem dlaczego to robi.

- Nie pokłóciliście się?

- Właśnie o to chodzi, że nie. - westchnełam - Nie ma powodu, żeby być zły.

- Napewno nic się dzisiaj między wami nie wydarzyło?

- Oprócz tego, że wylałam na niego wodę to nie, ale napewno nie to jest powodem. - powiedziałam

- Jeżeli chcesz mogę z nim pogadać. - zaproponował

- Dziękuję Andy, ale nie musisz. - uśmiechnęłam się słabo - Może musi coś przemyśleć.

- Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. - uśmiechnął się i położył rękę na moim ramieniu

- Dziękuję. - odwzajemniłam uśmiech

***

POV JACK

Siedziałem z Brook'iem i Mikey'em w salonie przed telewizorem oglądając jakieś durny serial.

- Co jest między wami? - odezwał się Brook

- Co? - odwróciłem mój wzrok na niego

- No między tobą, a Amelią. - wywrócił oczami

- Nic, a co ma być? - wzruszyłem ramionami

- Więc dlaczego siedzisz tutaj z nami zamiast z nią? I dlaczego twoje bagaże są w osobnym pokoju? - zapytał wkładając żelek do ust

- Bo.. Bo.. Ugh.. - plątałem się

- Bo? - odezwał się Mikey

- Nie wiem czy tak powinno być.. - zacząłem spuszczając głowę

Pierwszy koncert, pierwsza miłość. | ZAKOŃCZONA | Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz