Rozdział 39

125 8 0
                                    


... Jest to pocałunek, na który zdecydowanie czekałam. Jest to ktoś na kogo zdecydowanie czekałam.

Całowaliśmy się już dłuższa chwilę. Aż zadzwonił jego telefon. Jack jak poparzony odsunął się ode mnie, spojrzał mi w oczy, zdjął ze swoich kolan i wybiegł.

Zszokowana siedziałam w tym miejscu gdzie mnie posadził i patrzałam na drzwi, którymi przed chwilą wyszedł.

- Że kurwa co? Jaja se robisz facet? - spytałam poirytowana ale i smutna sama siebie

Nie wiedziałam czy zrobiłam coś nie tak czy chodziło może o coś innego. A może oni się o coś założyli? Najpierw całuje mnie Ryan, który dostaje kosza, a teraz Jack, który jak już się ze mną przelizał to uciekł. Ale.. Niee. Oni tacy nie są! Chyba..

Jest późno, ciemno, zimno i pada deszcz. Martwie się o tego idiote.. Jeżeli coś mu się stanie? Nie wybacze sobie tego. Dlaczego ja go nie zatrzymałam? Boże Amelia, użyj czasem mózgu..

POV JACK:

Jakim trzeba być debilem, żeby znając dziewczynę drugi dzień już ją całować. Nie mówię, że tego nie chciałem czy coś no bo jednak mi sie podoba tak? I to cholernie. A ja tym piepszonym pocałunkiem pewnie wszystko zaprzepaściłem. I do tego jeszcze uciekłem nic nie mówiąc. Ha! Brawo Duff. Należy Ci się nagroda dla największego idioty jakiego widział świat!

Nie spojrze jej w oczy, nie dam rady. Nie chce jej tracić, ale co jej powiem? Amelio znam Cię dwa dni i Cię kocham? Już widzę jej minę gdybym to powiedział. Wyśmiałaby mnie i wtedy to już na pewno straciłbym jakiekolwiek szanse. O ile już ich nie straciłem..

Po wyjściu z jej domu, a raczej wybiegnięciu od razu udałem się do naszego mieszkania. Padał deszcz i było cholernie zimno, ale teraz miałem to gdzieś.

Szybko wszedłem schodami na odpowiednie piętro i po cichu chciałem wejść do mieszkania. Jednak mi to nie wyszło bo w coś walnałem i się przewróciło robiąc przy tym spory hałas. Cała czwórka wyszła z "salonu" i spojrzała na mnie.

- Co jest stary? - zapytał Mikey

- Nic, co ma być? - odpowiedziałem nie do końca pewny czy mi uwierzą

- Przecież widzimy. - Rye przewrócił oczami - Idz przebierz się w suche ubrania i przyjdź do nas.

- Mhm.. - mruknałem

Poszedłem do sypialni mojej i Brook'a, wziąłem czyste bokserki i suche ubrania. Będąc w łazience wziąłem jeszcze szybki prysznic. Czysty i suchy poszedłem do chłopaków i usiadłam obok Andy'ego na jego łóżku.

- No więc? Co jest? - zapytał Rye

- Mówiłem już, że nic. - nadal starałem się to ukryć

- Jack, nie od dzisiaj Cię znamy i wiemy kiedy coś jest nie tak. A poza tym nie wróciłbyś tak wcześnie od Amelii. Dobrze wiemy, że Ci się podoba. - wyrzucił z siebie Andy. Czyli jednak tego nie ukryje.

- Skąd niby to wiecie!? - zapytałem zdziwiony

- Nie zaprosiłbyś jej wtedy po koncercie, gdyby Ci się nie podobała. No i przecież nie jesteśmy ślepi. Widzieliśmy jak na nia patrzałeś. - wow Mikey zwrócił na to uwagę

- Niech wam będzie. Powiem o co chodzi.

- Grzeczny chłopiec. - powiedział Rye za co spiorunowałem go wzrokiem 

- Dobra macie racje. Podoba mi się Amelia.

- To w czym problem? - wtrącił Mikey

- Daj mi dokończyć to się dowiesz. - spojrzałem na niego - No to wracając podoba mi się i to bardzo. Gdy byłem u niej zrobiłem coś głupiego. Mianowicie na dzień dobry ją pocałowałem. Nic nie zdążyła powiedzieć, ale odwzajemniła. Zadzwonił mój telefon, a ja zdałem sobie sprawę co właśnie robię. Bez słowa wybiegłem z jej domu. Zachowałem się jak gówniarz..

- Nie przejmuj się młody. Odwzajemniła więc czym się przejmujesz? - poklepał mnie po ramieniu Andy

- Boje się spojrzeć jej teraz w oczy. Boje się, że mnie wyśmieje.. Możecie coś dla mnie zrobić?

- Zależy co. - powiedział Ryan

- Jeżeli będzie się o mnie pytała to powiedzcie, że mnie nie ma czy coś w tym stylu. Chce sobie wszytko przemyśleć.. Potrzebuję czasu.

- Stary zachowujesz się jakbyście po ślubie byli i czworaczki mieli. - zaśmiał się Mikey

- Ha ha bardzo śmieszne.. 

- No dobra młody będziemy Cię kryć. - mówiąc ostatnie słowo Rye zrobił cudzysłów w powietrzu

- Dzięki, kocham was.

- My Ciebie też. - powiedzieli chórkiem

***

Wstałem, wykonałem poranną toaletę i poszedłem coś zjeść. Kiedy przygotowywałem sobie śniadanie przyszedł Rye.

- Co tam? - zapytał

- Stabilnie.

- Amelia do mnie dzwoniła.

-  Co jej powiedziałeś?

- Że nie ma Cię. Ale wczoraj to znaczy dzisiaj pisała sms'a bo się martwiła o Ciebie. - ona sie naprawdę o mnie martwiła? 

- Co jej napisałeś?

- Wtedy, że jesteś bezpieczny.

- Dzięki. - powiedziałem i zacząłem jeść śniadanie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Cześć skarby! ❤

Dzisiaj w nocy opublikowałam nową książkę. Zachęca do czytania jej. 💙

Do następnego. Buźka! 🍀

Pierwszy koncert, pierwsza miłość. | ZAKOŃCZONA | Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz