Rozdział 63

78 4 0
                                    


POV AMELIA

Kolejne dwa dni spędziliśmy w miłej atmosferze. Rodzice moich przyjaciół to wspaniałe osoby, rodzice Jack'a też. Gdy powiedzieliśmy im o zaręczynach cieszyli się jak dzieci. Zanim wyjechali powiedzieli mi, że bardzo cieszą się, że Jack trafił właśnie na mnie co było miłe.

Jack zabrał większość swoich rzeczy od chłopaków i wprowadził się do mnie. Jednak co weekend jechał do nich na noc. Nie miałam nic przeciwko bo wiem jak są ze sobą zżyci. Poza tym bardzo długo mieszkali razem i teraz zapewne jest to dla nich dziwne. W każdym bądź razie weekendy spędza u chłopaków, a ja przeważnie u dziewczyn.

Jeżeli chodzi o nasze kłótnie czy humorki to nadal one występują, ale po 20 minutach jest okej. Teraz kiedy Irlandczyka coś gryzie, nie ukrywa tego tylko mówi mi o tym i rozwiązujemy to wspólnie.

Nowy rok spędziliśmy naszą wspaniałą ósemka wraz z moimi przyjaciółmi ze szkoły. Oznajmili mi, że każde z nich wyjeżdża. Jedni za miłością, jedni po prostu w podróż, a inni nie chcą mieszkać już w Londynie.

Rozmawiałam też z Erikiem, który znalazł dziewczynę i ma bobaska. Jest to dziewczynka o imieniu Vivi, która swoją drogą jest mega urocza.

***

- Jaack! - zawołałam chłopaka

- Czego Ty znowu chcesz kobieto? - zapytał schodząc po schodach

- Jestem w ciąży.

- Co!? - podbiegł do mnie

- Żartuje ziom. - zaśmiałam się - Zrób mi jedzonko. - poprosiłam na co wywrócił oczami - Prooooooszę. - zrobiłam minkę smutnego szczeniaczka

- Masz nogi, idź sama. - znów wywrócił oczami

- Ale ja Cię tak bardzo kocham. - przytuliłam się do niego

- O nie! Co to, to nie! - wstał

- No weź zrób mi jedzenie. - powiedziałam

- I ja się serio chce z Tobą żenić? - westchnął, ale poszedł do kuchni

- Kochasz mnie, dlatego chcesz. - krzyknęłam do niego

Siedziałam jeszcze chwilę, oglądając serial. W końcu podniosłam się z sofy i poszłam do niego. Stał tyłem, a ja to wykorzystam. Podeszłam do niego i objełam rękami w tali.

- Co jeszcze chcesz? - zapytał

- Kocham Cię. - powiedziałam kładąc policzek na jego plecach

- Ja Ciebie też Amelia. - wiem, że się uśmiecha

- Ale i tak zawsze będziesz wypiardkiem mamuta. - zaśmiałam się - Z tym wyjątkiem, że moim.

- A Ty zawsze będziesz leniwcem. - odwrócił się do mnie przodem

- Wiesz, cieszę się, że poszłam wtedy na ten koncert. - przytuliłam go mocniej

- Cieszę się, że zaprosiłem Cię wtedy. - zaczął gładzić moje włosy

- Gdyby nie to nie bylibyśmy teraz tutaj jako narzeczeni. - spojrzałam mu w oczy

- Nasz związek mogę też zawdzięczać Brook'owi. - stwierdził - Gdyby nie to, że napisał i wysłał wtedy tego SMS-a nie wiem czy odważyłbym się zrobić to sam.

- Wisimy mu żelki, co?

- Niestety.

- Chodźmy na spacer. - zaproponowałam

Pierwszy koncert, pierwsza miłość. | ZAKOŃCZONA | Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz