Rozdział 36

130 9 4
                                    


...Ja zawsze będę przy Tobie.

Poprosiłam, aby Jack został na noc, nie chciałam być teraz sama. Zgodził się.

Gdy się uspokoiłam zeszliśmy do salonu. Włączyłam telewizję i jakiś film. Usiadlam obok Jack'a i wtuliłam się w jego bok, a on objął mnie ramieniem. Zawsze kiedy to robił moje ciało przechodziły przyjemne dreszcze. W jego towarzystwie czułam się bardzo dobrze. Sprawiał, że będąc przy nim moje ciało ogarniało jakieś nie wyjaśnione ciepło, że dzięki niemu się uśmiechałam. Kochałam Ryan'a, ale nie chciałam żeby nasz związek wyglądał tak zawsze. No właśnie. Kochałam. To się chyba wypaliło. Nie wiem co mam zrobić. Wybaczyć mu? A może to zakończyć? Sama nie wiem..

Siedzieliśmy tak z Jack'iem już dobre dwie godziny. Usłyszałam dzwonek do drzwi więc wstałam i poszłam otworzyć. Zastanawiałam się kto to może być o tej porze.

Za drzwiami stał Pan Ryan Beaumont. Niby mnie to zdziwiło, ale nie ucieszyło. Był pijany i śmierdział alkoholem. Stałam tak chwilę i czekałam aż coś powie lub zrobi. W końcu zaczął mówić, czkając co jakiś czas.

- Przepra-aszam cię kocha-a-anie. - zaczął - Bardzo cie prze-epraszam.

- Myślisz, że to załatwi sprawę? - zapytałam

- Co się dzieje? - Jack do nas podszedł - Ale ty masz tupet stary.

- O co ci cho-odzi?

Jack stanął przede mną i zaczął mówić:

- Najpierw olewasz Amelie, siedzisz w barze rzekomo z kumplem, nie dajesz znaku życia, nie odbierasz. A teraz masz czelność tu przychodzić i to w dodatku pijany? Jesteś niemożliwy. - powiedział i zamknął drzwi.

Chwycił moją dłoń i zaprowadził na górę. Kazał mi się położyć i spróbować zasnąć. Byłam pewna, że i tak nie zasne. Zanim wyszedł zdążyłam jeszcze coś powiedzieć:

- Jack.. Zostaniesz ze mna? - zapytałam zakłopotana - To znaczy.. Czy.. Spał byś ze mną?

Brunet tylko się uśmiechnął i podszedł bliżej. Zdjął koszulkę i chciał się położyć.

- A spodnie? Masz zamiar w nich spać? - odezwałam się - Nie wyglądają na wygodne.

Chłopak spojrzał w dół na swoje spodnie po czym znów spojrzał na mnie. Zdjął je i położył się obok. Objął mnie ramieniem, a ja się w niego wtuliłam. Biło od niego ciepło. Lubiłam to uczucie. Odruchowo objełam go nogą co chyba nie było zbyt dobrym pomysłem. Chwilę później poczułam namiot w jego bokserkach. Chciałam cofnąć nogę, ale mi to uniemożliwił chwytając mnie za nią. Spojrzałam na jego twarz. On zrobił to samo, spojrzał w moje oczy.

Od początku chyba już coś do niego czułam. Z czasem to się nasiliło. Jestem tego pewna. Nie potrafiłam się powstrzymać.. W końcu go pocałowałam. Odwzajemnił to. Poruszałam ustami powoli. To on pogłębił nasz pocałunek. Przygryzł moją dolną wargę na co niekontrolowanie jęknełam. Jack to wykorzystał i wtargł swoim językiem do moich ust. Podobało mi się to, cholernie mi się to podobało. Nie chciałam tego przerywać. Usiadłam okrakiem na jego biodrach nie przerywając pocałunku. Był pełen uczuć, których żadne z nas nie potrafiło sobie wyznać przez cały ten czas. Wiem, że jest to nie fair w stosunku do Rye'a, ale przecież serce nie sługa, prawda?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hej dziubaski! ❤

Co tam u was? 💙

Jak mija dzień/ wieczór/ noc? 💚

Rozdział trochę krótki, ale nie mam zabardzo weny. Przez jej brak nie ma też rozdziałów. Dopóki jej nie odzysakm całkowicie to będę pisać rzadziej za co mega was przepraszam.

Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Gwiazdki i komentarze mile widziane. 💜
Powiem jeszcze, że na każdy komentarz odpowiadam więc piszcie śmiało, będzie mi miło! 💞

Miłego dnia/ wieczoru/ nocy! 💟

Do następnego. Buźka! 🍀

Pierwszy koncert, pierwsza miłość. | ZAKOŃCZONA | Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz