Rozdział 46

131 4 5
                                    

POV JACK

Obudziłem się, a raczej zostałem obudzony przez Amelie, która zaczęła okładać mnie poduszką.

- Która godzina? - zapytałem kiedy skończyła mnie bić

- Kilka minut po ósmej. - uśmiechneła się

- Masz pięć sekund, żeby uciec. - rzuciłem

- Okej. Czekaj, co? - zdziwiła się

- Cztery. - odliczałem

- Nie zrobisz tego. - zmarszczyła brwi

- Dwa.

- Nie Jack.

- Jeden. - i wtedy brunetka szybko wstała i wybiegła z pokoju

Oczywiście wstałem i miałem zamiar spełnić moją "groźbę", ale zrobię to pomału. Wyszedłem z pokoju i zszedłem na dół. Rozejrzałem się do okoła i zauważyłem kosmyk brązowych włosów wystających zza fotela. Cicho podszedłem do niego, tak aby Amelia mnie nie usłyszała. Będąc obok kucnąłem i gdyby nie to, że strzeliły mi kości pewnie by się nie zorientowała, że tu jestem. Zacząłem ją łaskotać, a ona głośno śmiać. Chłopcy, którzy przez cały ten czas spali na sofie niemal od razu się obudzili.

- Co jest? - zapytał zaspany Brook

- Ra-a-atuj mn-i-e. - mówiła nie przestając się śmiać

- Co prawda mógłbym być twoim bohaterem, ale jestem głodny. - powiedział i poszedł do kuchni

- A mi chce się siku. - powiedział bez skrępowania Mikey i podszedł na górę

Nie przestawałem łaskotać dziewczyny dopóki nie wypowiedziała zdania, które mnie dosłownie przeraziło.

- Nie zrobię Ci gofrów. - powiedziała to całkiem poważnie

Podniosłem ręce w geście obronnym, a Am tym czasem wstała z ziemi. Gdy już stała na równych nogach i otrzepywała z siebie niewidzialny kurz spojrzałem na nią i czekałem aż coś powie.

- Co? - rzuciła

- Idź zrób mi gofry. - powiedziałem z poważną miną

- Nam też! - krzyknęła schodząca z góry Klaudia

- Jaśnie państwo jeszcze sobie czegoś życzą? - zapytała z ironią

- Możesz zrobić mi herbatę. - rzucił Rye

- Dla Ciebie wszystko Rajanku*. - powiedziała przesłodzonym głosem

- Mi zrób kawę. - dodała Jess

- Bozia raczki i nóżki dała? Dała. A więc rusz swoją szanowną dupe i idź sobie zrób. - powiedziała Am

- I tak wiem, że mi zrobisz. - wzruszyła ramionami

Amelia nic już nie mówiąc poszła do kuchni. Nie widziałem, żeby Brooklyn z niej wychodził więc pewnie robią śniadanie razem.

Po jakiś może trzydziestu minutach przyszła Amelia z dwoma talerzami gofrów, a za nią szedł Brooklyn jedząc jednego.

- Wyobrażacie sobie, że on - wskazała na blondyna - zamiast mi pomóc to stał i jeszcze zrzerał mi to co udało mi się zrobić!?

- Norma. - rzucił Rye

- Co? Zero współczucia czy coś? - zdziwiła się

- Nie, nic. - odpowiedziałem

- Boże z kim ja żyje.. - chwyciła się za głowę

- Ze mną kochanie. - objąłem ją ramieniem

- I z nami. - dodał Andy

- Chociaż mnie wkurzacie to nie chce was wymieniać. - uśmiechneła się szeroko

***

POV AMELIA

Siedzieliśmy wszyscy w salonie oglądając jakąś komedie. Ja, Jack, Andy i Jess na sofie, Klaudia i Mikey na fotelach, Rye siedział obok fotela, na którym siedziała Klo, a Brook leżał na podłodze i przez niego musieliśmy odsunąć stół. Gdy film się skończył postanowiliśmy się przejść. Nie było nam to dane, bo gdy oddaliliśmy się kawałek od domu zaczęło lać. Wróciliśmy i ponownie usiedliśmy w salonie. Tym razem to Klaudia, Jessica i Mikey na sofie, a reszta na ziemi. Ja miałam zamiar zrobić herbatę.

- Amelia! - krzyknęła Jess

- Co? - rzuciłam

- Bierz miskę szmatę i mnie myj. - powiedziała

- Po co Ci szmata skoro jedna siedzi obok? - w tym momencie wszyscy zaczęli się panicznie śmiać

Poszłam do kuchni i śmiejący się pod nosem zrobiłam wszystkim herbaty.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Heja, hej 💕

Jak tam w szkole? Jakieś jedynki zebrane? 😁

*przepraszam, ale nie wiem jak poprawnie to napisać.

Diamencik1929 twoja miska i szmata zostały uwzględniona XDD

Miłego dnia/ wieczoru/ nocy. ❤

Do następnego. Buźka! 🍀

Pierwszy koncert, pierwsza miłość. | ZAKOŃCZONA | Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz