Rozdział 68

56 1 0
                                    

POV ANDY

- Andy, kochanie. - usłyszałem głos Jessicy

- Tak? - wszedłem do łazienki

- Wiesz co jest jutro? - zapytała

- Jeżeli myślimy o tym samym to tak, wiem. - uśmiechnąłem się

- Skoro wiesz o co mi chodzi to rozumiem, że pójdziesz ze mną. - uniosła jedną brew

- Jeszcze się pytasz. - prychnąłem - Miałbym nie pójść posłuchać jak bije serce mojego dziecka?

- Świetnie. - uśmiechneła się - Tylko.. Zostaje jedna kwestia.

- Jaka? - zmarszczyłem brwi

- Musimy wybrać imię. - patrzała mi w oczy

- Myślałem już nad tym. - wyszczerzyłem się dumnie

- Oh tak? - jej kącik ust uniósł się - Więc jakie imię mogłoby nosić dziecko pana Andy'ego Fowler'a? - to już powiedziała całkowicie poważnie

- Jeżeli urodzi się chłopczyk to chciałbym Jacob, a jezeli dziewczynka to Sophie. - odparłem

- A jeżeli ja chciałabym jakieś inne? - uniosła jedną brew

- To wtedy to przedyskutujemy. - wzruszyłem ramionami - A myślałaś już nad tym?

- Niby tak. - spojrzała w lustro

- Niby?

- Myślałam nad tym, ale rozważałam też nad polskim imieniem.

- A nad jakim?

- Tamara lub Angelina dla dziewczynki, a dla chłopczyka Maks lub Cole. - spojrzała mi w oczy

- Podoba mi się Maks. - uśmiechnąłem się - I Angelina też.

- Czyli jeżeli chłopczyk to Maks Jacob Fowler, a jeżeli dziewczynka to Angelina Sophie Fowler? - jej jedna brew powędrowała do góry z uśmieszkiem

- Nie protestuje kochanie. - podszedłem i ją pocałowałem

POV JACK

- Amelia! - zawołałem

- Co znowu? - weszła do pokoju zirytowana

- Ona się skupciała. - spojrzałem na nią błagalnie

- Jack jesteś jej ojcem, też mogłbyś ją czasem przebrać. - wywróciła oczami

- Ale ja.. Ja.. - szukałem wymówki

- Nie! - powiedziała dość głośno - Właśnie w tej chwili idziesz na górę, po raz pierwszy przewinąć swoją córkę!

- Ale ja nie umiem.

- Jack.. - chwyciła się za głowę - Patrzałeś jak to robię.

- Ale i tak nie umiem. - wzruszyłem ramionami

- Albo idziesz przebrać Lilianę, albo biorę z Tobą rozwód. - rzuciła zakładając ręce na piersi

- To mocne słowa, nie chcesz ich przemy..

- Jack! - krzyknęła

- Idę.

Wziąłem mała na górę i z trudnością przebrałem jej pieluszke. Brudną wyrzuciłem do kosza.

- No Lilianko, chodź do taty. - powiedziałem do dziewczynki siedzącej kawałek ode mnie

Patrzała na mnie przez chwile po czym wstała na nogi. Boże ona stoi sama! Kiedy udało jej się złapać równowagę zaśmiała się.

- Chodź, nie bój się. - uśmiechnąłem się

Stała przez moment patrząc na mnie. Ruszyła przed siebie i.. Cholera ona chodzi! Moja córka chodzi sama! Doszła do mnie wpadając w moje ramiona, a ja mocno ją przytuliłem. Odsunęła się ode mnie i spojrzała mi w oczy. Zaczęła ruszać ustami co oznaczało, że próbuje coś powiedzieć. Bełkot opuszczał jej usta na co się cicho zaśmiałem.

- Tata!

BOŻE! POWIEDZIAŁA TATA!

- AMELIA! - zacząłem drzeć się jak nienormalny biegnąc z mała do mojej żony

- Hm? - spojrzała na mnie rzując marchewke

- Liliana powiedziała tata! - pochwaliłem się - I przyszła do mnie sama!

Brunetka podeszła do mnie z szerokim uśmiechem. Pocałowała malutką w czoło po czym chwyciła dłonią mój policzek.

- Jestem z Ciebie dumna Duffy. - wie, że lubię kiedy tak na mnie mówi - Jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie mając takiego męża i ojca mojej córki.

- Ej ej. Jak już to naszej. - upomniałem się - Nie zapominaj się ziom.

- Kocham Cię idioto. - zaśmiała się po czym złożyła pocałunek na moich ustach, który rzecz jasna oddałem

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hej arbuziki! 🍉

Powiem tyle, że..

Że jeszcze jeden rozdział i epilog..

Kolejny rozdział pojawi się pewnie za chwilę, a epilog w dzień. Chociaż nie wiem czy nie napisze go teraz.

Buźka! 🍀

Pierwszy koncert, pierwsza miłość. | ZAKOŃCZONA | Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz