Rozdział 67

70 3 0
                                    


POV AMELIA

Jutro idziemy na wesele Andy'ego i Jess. Dzisiaj razem z Jack'iem idziemy kupić jakąś sukienkę, bo oczywiście żadnej nie mam.

- Ta? - zapytałam

- Ten kolor do Ciebie nie pasuje. - wykrzywił się

- Może ta? - pokazałam kolejną

- Zbyt obcisła. - wywrócił oczami

- A ta? - denerwował mnie już

- Ta jest za krótka i ma za duży dekolt. - znów wywrócił oczami

- Idę na wesele, a nie na pogrzeb Jack. - powiedziałam zezłoszczona

- O ta będzie idealna! - powiedział idąc przed siebie

Pokazał mi czerwoną, dość obcisłą sukienkę. Była na cieniutkich ramiączkach i sięgała do połowy ud. Spodobała mi się.

Wzięłam ubranie od chłopaka i poszłam do przymierzalni. Było mi dosyć ciężko kiedy musiałam się schylić przez brzuch, który zdążył mi trochę urosnąć przez te kilka miesięcy. W końcu udało mi się ją założyć, ale z zamkiem sobie nie poradziłam.

- Jack, zapniesz mi ją? - wychyliłam głowę

- Jasne. - uśmiechnął się i podszedł

Zapiął mi go po czym odsunął się na kilka kroków. Odwróciłam się do niego przodem, żeby zdołał zobaczyć jak w niej wyglądam.

- Wyglądasz przepięknie. - podszedł i cmoknął mnie w usta

***

Następnego dnia wstaliśmy wcześnie, żeby ze wszystkim zdąrzyć. Poszliśmy pod prysznic, a później ja zaczęłam się malować. Gdy makijaż miałam gotowy, założyłam sukienkę, którą wczoraj kupiliśmy.

Gdy oboje byliśmy gotowi zeszliśmy na dół. Czekaliśmy, aż wujek Fowlera przyjedzie po nas autem, ponieważ ślub nie był w Londynie.

Słysząc klakson samochodu wzięliśmy nasze walizki, a raczej wziął je Jack i poszliśmy do auta.

***

Bawiliśmy się świetnie. Przyleciała rodzina i znajomi Jess z Polski. Rodzina Andy'ego to też super ludzie.

Przyszła pora na rzut bukietem. Jessica staneła tyłem, a my ustawiłyśmy się za nią. Klaudia stała obok mnie, bo przyciągnełam ją tutaj.

- Jeden! - mówiła - Dwa! Trzy!

Po czym odwróciła się i podeszła do Klo wręczając jej bukiet. Dziewczyna patrzała na nią zdezorientowana. Wtedy z tłumu wyłonił się Ryan i podszedł od tyłu do brunetki.

- Klaudia - zaczął - Czy zechciałabyś zostać moją żoną? - powiedział, klęcząc na jednym kolanie

Klo automatycznie się rozpłakała. Patrzała na Rye'a płacząc, a ten cały czas czekał na jej odpowiedz.

- Tak. Tak! - mówiła potwierdzając to głową

Chłopak wstał i wsunął jej pierścionek na palec. Dziewczyna uśmiechnęła się po czym go przytuliła.

Tak więc w tym momencie wszystkie trzy będziemy z mężczyznami, których kochamy nad życie.

***

- Jack! - krzyknęłam tak głośno jak umiałam

- Co się stało? - wbiegł do pokoju

- Ja rodze! - znów krzyknęłam

***

- Liliana? - uśmiechnęłam się do bruneta

- Liliana. - potwierdził patrząc na małą

Tak więc dzisiaj, 14 marca 2021 roku urodziła się Liliana Duff.

- Jest śliczna tak jak Ty. - uśmiechnął się

- Ale ma Twoje oczy. - pocałowałam ją delikatnie w czoło

***

- Duffy! - zawołałam chłopaka

- Co się stało kochanie? - zapytał wchodząc do kuchni z malutką na rękach

- Nie sądzisz, że powinniśmy w końcu zacząć planować nasz ślub? - uniosła jedną brew

- Nie nie sądzę. - powiedział

Ostatnio mam różne humorki, a w tym momencie mnie rozzłościł. Chciałam wyjść z pomieszczenia, ale mi to uniemożliwił chwytając mój nadgarstek.

- Ja jestem tego pewny. - popatrzał mi w oczy

Uśmiechnęłam się do niego, a mój humor momentalnie się zmienił.

- Kocham Cię. - oznajmiłam

- Kocham Cię bardziej. - pocałował mnie

***

Sześć miesięcy minęło nam monotonnie. Pobudka, zajmowanie się małą, spacer, ewentualnie zakupy, sen.

Ale za tydzień zostanę Panią Duff. Tak, za tydzień bierzemy ślub. Tylko przed tym został nam chrzest małej. Chrzestnym zostanie Brooklyn, a chrzestną Siostra Duff'a.

***

POV JACK

Chrzest Liliany minął czyli teraz ślub. Byłem cholernie zestresowany. Bałem się, że coś pójdzie nie tak. Cóż, trzeba być dobrej myśli.

Byłem w mieszkaniu, w którym aktualnie mieszkał tylko Brook i Mikey. Razem z chłopakami szykowałem się do wyjścia do kościoła. Czym bliżej tego tym bardziej odczuwałem stres.

- Gotowy? - zapytał mnie Andy

- Nie wiem.

- Będzie dobrze stary. - poklepał mnie po ramieniu Rye

- Będziesz dobrym ojcem. - uśmiechnął się Brook

- I mężem. - dodał Mikey

- Dzięki chłopaki. - uśmiechnąłem się

***

- A więc ogłaszam was mężem i żoną. - powiedział kapłan - Możesz pocałować pannę młodą.

Uśmiechnąłem się po czym złożyłem czuły pocałunek na jej ustach, który odwzajemniła.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Czołem arbuziki! 🍉

Jeszcze troszkę..

Do następnego. Buźka! 🍀

Pierwszy koncert, pierwsza miłość. | ZAKOŃCZONA | Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz