Rozdział 4

300 24 4
                                    

Obudziłam się rano z myślą że to był tylko sen. Ale niestety to nie był sen. Chwyciłam telefon do ręki i sprawdziłam godzinę- 10:00. Dosyć późno, no ale cóż jest sobota a poza tym i tak nie mam nic do roboty. Przejrzałam instagrama po czym postanowiłam się ogarnąć. Przypomniało mi się że muszę jeszcze znaleźć szkołę, do której będę chodzić. A jak narazie to nie wiem nawet na jakiej ulicy mieszkam. Powlekłam się do łazienki wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy. Wyszłam z łazienki w samym ręczniku i z ręcznikiem na głowie. Weszłam do garderoby i wzięłam czarne rurki z wysokim stanem i najzwyklejszą białą bluzę z kapturem, którą była na mnie lekko za duża. Przebrałam się w pomieszczeniu, w którym się znajdowałam. Następnie podeszłam do toaletki i usiadłam na krześle stojącym przy niej. Zrobiłam swój codzienny make up i rozczesałam włosy. Zostawiłam je mokre bo chciałam aby same wyschły. Zeszłam na dół do kuchni. Na blacie leżała karteczka, na której pisało:

      Kochanie ja i tata jesteśmy w pracy. Wrócimy późno. W lodówce masz jedzenie więc coś sobie przygotuj. Kochamy Cię.
                   
                                                    Mama

Super. Ledwo co tu przylecieliśmy a oni już są w pracy. No dobra będę musiała poradzić sobie sama. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam z niej mleko. Zrobiłam sobie płatki owsiane a do tego kawę. Gdy skończyłam jeść wstawiłam miseczkę i kubek do zmywarki i poszłam do salonu. Usiadłam na sofie, którą swoją drogą była naprawdę bardzo wygodna pomimo iż się taka nie wydawała. Włączyłam telewizor i pierwszy lepszy kanał, na którym leciała muzyka. Siedziałam tak chwilę aż postanowiłam poszukać sobie jakiejś szkoły. Poszłam po swojego laptopa. Gdy już go znalazłam wróciłam na dół. Powtórnie usiadłam na wygodnym meblu i włączyłam urządzenie. Udało mi się znaleźć kilka ciekawych ofert szkół. Wydrukowałam papiery potrzebne do tego aby złożyć podanie. Wypisałam je i odłożyłam do teczki. Stwierdziłam że zaniose je w poniedziałek.
Przez okno pogoda wydawała się być ładna. Chciałam gdzieś wyjść ale nie miałam pojęcia gdzie co się znajduję. Po pewnym czasie stwierdziłam że jednak pójdę na jakiś spacer. Ubrałam buty i wyszłam, oczywiście zakluczając za sobą dom. Szłam powoli rozglądajac się na boki. Szłam tak w zamyśleniu aż w końcu w coś walnełam. A raczej w kogoś. Upadłam na ziemię i wtedy dopiero oprzytomniałam. Spojrzałam do góry na osobę, na którą przed chwilą wpadłam. Był to chłopak. Wysoki blondyn z brązowymi oczami.

-*Hej, nic Ci nie jest?- zapytał wyciągając rękę w moją stronę.
-Hej, nie, wszystko w porządku. Dziękuję.- powiedziałam chwytając jego dłoń. Pomógł mi wstać. Kiedy już stałam na nogach on znów zaczął mówić. I tak zaczęła się nasza rozmowa.

- Jestem Erik.

-Amelia, miło mi.

-Mi również. Jesteś tu nowa?

-Tak. Wczoraj przyleciałam tu z Polski.

- To witamy w Londynie.

- Dzięki.

- Może Cię oprowadze? Bo widzę że
nie zabardzo wiesz co gdzie się znajduję.

- Chętnie, dziękuję.

- No to chodźmy panno Amelio.- ruszyliśmy przed siebie rozmawiając i poznając się. Dowiedziałam się że mieszka niedaleko i że jego rodzice mają własną firme przez co nie ma ich często w domu. Dogadywaliśmy się dobrze, nawet bardzo. Czułam że mogę mu ufać. Wymieniliśmy się numerami, a Erik doprowadził mnie do domu.

- Jeśli będziesz potrzebowałam przewodnika to dzwoń.

- Jasne. Będę pamiętać, pa.

- Cześć.

Odkluczyłam drzwi i weszłam do środka. Przygotowałam sobie coś do jedzenia i po raz kolejny tego dnia usiadłam na sofie. Zobaczyłam teczke na stole i przypomniało mi się że muszę zanieść te papiery do szkoły. Kurcze przecież nie znam drogi. Erik!!
On mi pomoże.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jest następny. Kolejny jeszcze dzisiaj. Jeśli podoba się wam to ff to dajcie gwiazdkę. One naprawdę motywują. 💕

*rozmowy odbywają się po angielsku ale będą pisane po polsku

Pierwszy koncert, pierwsza miłość. | ZAKOŃCZONA | Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz