Rozdział 62

80 5 1
                                    

***

POV KLAUDIA

Jutro wracamy do Londynu. Lot mamy wieczorem o 19:25. Aktualnie leże z Rye'm w łóżku w hotelu. Reszta poszła pospacerować ostatni raz po Hiszpanii, my woleliśmy zostać.

- Jutro wracamy. - odezwał się brunet

- Tak, wiem.

- Co będziemy robić?

- Zapewne to co zawsze. - odpowiedziałam nie patrząc na niego

- Pójdziemy na plaże wieczorem? Znam fajne miejsce. - spojrzał na mnie

- Jasne. - uśmiechnęłam się

***

Tak jak się umówiliśmy, wieczorem wyszliśmy z hotelu kierując się na plaże. Ryan splótł razem nasze dłonie i tak w ciszy szliśmy w miejsce, które Rye chciał mi pokazać.

Po 20 minutach drogi byliśmy na plaży, szliśmy jej brzegiem rozmawiając. Było już ciemno, ale dosyć widocznie.

W końcu doszliśmy do czegoś na kształt altanki. Było to całe drewniane, dookoła były różne lampki. Krótko mówiąc było pięknie. Usiedliśmy na ławce, która tam była i patrzeliśmy na morze.

- Wiesz, że Cię bardzo kocham, prawda? - zapytał

- Wiem. - uśmiechnęłam się

- A wiesz, że chciałbym spędzić z Tobą życie? - spojrzał mi w oczy

- Teraz już tak. - również to uczyniłam

- Więc.. - włożył rękę do kieszeni bluzy - Mam coś dla Ciebie.

Uśmiechnęłam się kiedy wyciągnął dość spore pudełko. Na pewno nie był to pierścionek to w sumie na tą chwilę mnie cieszyło.
Spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się ukazując swoje białe zęby.

- Mam nadzieję, że Ci się spodoba. - podał mi pudełko

Otworzyłam je i zobaczyłam prześliczną bransoletkę. Była srebrna i miała zawieszkę w kształcie serca. Chwyciłam zawieszkę w dłoń i obróciłam i wtedy dostrzegła grawer. Było tam "R+K" czyli pierwsze litery naszych imion.

- Dziękuję jest śliczna. - powiedziałam po czym go pocałowałam

- Cieszę się. - uśmiechnął się do mnie

- Pomożesz mi? - zapytałam podając mu biżuterię

- Oczywiście. - powiedział biorąc ją w rękę

Zapiął ją mi na prawym nadgarstku po czym mnie pocałował. Siedzieliśmy jeszcze chwilę po czym wróciliśmy do hotelu.

Zdecydowanie te wakacje były dobre i zdecydowanie ten związek jest dobry.

***

POV AMELIA

Za dwa dni jest Wigilia, którą całą ósemką spędzamy u mnie. Moi rodzice polecą do Polski do naszej rodziny. Nie mają nic przeciwko, żebym spędziła je z przyjaciółmi. Ich rodziny przyjeżdżają kolejnego dnia, rodzice Jack'a również. Spędzą noc w mnie. Trochę się przed tym stresuje bo po kilku miesiącach w końcu ich poznam.

Niedługo mają przyjść dziewczyny pomóc mi w gotowaniu. Chłopcy przyjdą jutro wystroić choinkę.

***

Wszystko jest gotowe. O 13 ma przyjść Jack, a o 18 reszta.
Słysząc dzwonek do drzwi zeszłam na dół i otworzyłam je. Przywitałam się z moim chłopakiem krótkim buziakiem po czym wróciłam do malowania się.

Gdy twarz miałam gotową, ubrałam czarną lekko rozkloszowaną sukienkę. Zeszłam na dół gdzie był Jack.

- I jak? - zapytałam obracając się wokół własnej osi

- Jest wspaniale. - uśmiechnął się i podszedł do mnie obejmując w pasie

O 18 rozbrzmiał się dzwonek do drzwi. Wspólnie z Jack'iem otworzyliśmy drzwi, za którymi byli nasi przyjaciele. Weszli do środka i położyli prezenty pod choinką.

Po zjedzonej kolacji, usiedliśmy w salonie rozmawiając. W tle grał jakiś świąteczny film, którym nie zabardzo się interesowaliśmy.

- To co? Czas na prezenty? - powiedział Brook

- Tak Brooklyn, czas na prezenty. - uśmiechnęłam się lekko do niego

Tak więc założył swoją czapkę Mikołaja i zaczął rozdawać prezenty.

Wszystkie były cudowne. Ostatni jaki otwierałam był od Jack'a. Oderwałam papier i otworzyłam pudełko, w którym było.. Kolejne pudełko?

Cóż i tak z dobre cztery razy, aż w końcu dotarłam do małego czarnego pudełka. Chwyciłam je w dłoń i otworzyłam. Był tam pierścionek.

- Wiem, że to dosyć szybko, ale jestem pewien, że chce spędzić z Tobą życie. Pomimo każdej przeciwności losu, naszym humorków i kłótni. To Ty jesteś, tą którą kocham. - patrzeliśmy sobie w oczy, w których już miałam łzy - Wyjdziesz za mnie Am?

- Boże Jack - jednak nie udało mi się wstrzymać łez - oczywiście, że tak. - powiedziałam i rzuciłam się mu na szyje całując go

Wsunął mi pierścionek na palec i pocałował mnie w czoło szepcząc "kocham Cię". Teraz to on musi otworzyć prezent ode mnie.

Poszłam na górę ponieważ nie kładła mojego prezentu pod choinkę. Zeszłam na dół i podałam prezent Jack'owi.

- O Boże! Nie wierze! - zaczął - To gitara, nowa gitara! Dziękuję! - powiedział po czym chwycił i obkręcił mnie wokół własnej osi

- Cieszę się, że Ci się podoba. - To jedna cześć prezentu, druga jest pod gitarą - Zobacz ją.

Brunet otworzył futerał i wyciągnął instrument. Cieszyłam się, że mu się podoba.
Spojrzał na futerał i w końcu dostrzegł tą karteczkę. Wziął ją do ręki, rozłożył ją i przeczytał. Wtedy na jego twarzy pojawił się uśmiech.

- Naprawdę? - zapytał patrząc mi w oczy

- Naprawdę. - uśmiechnęłam się

- Tak, tak chcę. - pocałował mnie

- Ktoś nam powie o co chodzi? - odezwał się Beaumont

Irlandczyk nic nie mówiąc odwrócił kartkę, pokazując ją wszystkim. Był na niej napis:

Zamieszkasz ze mną?

- To słodkie. - skomentowała Klo

- Tak, też tak sądzę. - powiedział Cobban

Te święta zdecydowanie mogę zaliczyć jako najlepsze święta w moim życiu.

Może moje marzenie się jednak spełni?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Heeeeeej! 💞

Ktoś się spodziewał? Czy może nie zabardzo? 😅

Komentujcie, gwiazdkujcie będzie mi miło! ❤

Do następnego. Buźka! 🍀

Pierwszy koncert, pierwsza miłość. | ZAKOŃCZONA | Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz