Rozdział 15

4K 156 34
                                    

                                  ********
Po całym dniu spędzonym w wesołym miasteczku postanowiliśmy wrócić do domu. Chłopak szedł ze mną powoli za rękę, mimo tego, że pogoda niedokazywała. Wiał silny porywisty wiatr, ale dzięki bluzie Kookiego nie było mi zimno.

- Kookie.. zaraz się rozpada.. - mówiłam przejęta starając się pospieszyć czarnowłosego.

- Nie rozpada - zaśmiał się spowalniając krok. Nie wiem jak on ale ja raczej wolałabym nie być chora, biorąc pod uwagę to, że w przyszłym tygodniu muszę iść do szkoły.

- Założymy się? - stanęłam przed chłopakiem puszczając jego dłoń i splatając swoje ręce na klatce piersiowej.

- O co tylko chcesz! - zaśmiał się przyciągając mnie za biodra do siebie.

- Jak zaraz zacznie padać to kupujesz mi duże pudło żelek! - spojrzałam mu w oczy szczerząc się głupio.

- A jak nie zacznie padać, to co ja będę z tego miał hmm? - przytulił mnie mocniej.

- Kopa w dupe! - krzyknęłam, wyrywając się z uścisku chłopaka i biegnąc jak najszybciej w stronę domu.

- Yuri! - krzyczał za mną.

- Mam cię! - złapał mnie, odrazu zarzucając sobie na ramie!

- Co to miało znaczyć? - spytał z lekkim uśmiechem na ustach, którego nie zobaczyłam bo cały czas miał maskę.

- Nic, postaw mnie - śmiałam się. Chłopak niósł mnie przez całą drogę do domu. Zdążyliśmy tylko wejść do środka kiedy lunął deszcz.

- Mówiłem, że nie zmokniemy. - prychnął stawiając mnie na ziemie.

- Pff - odwróciłam się napięcie i udając urażoną poszłam do kuchni. Chłopak od razu poszedł za mną.

- To gdzie moja nagroda? - uśmiechnął się cwaniacko zdejmując maskę.

- Nie wiedziałam, że tak ci zależy na tym kopniaku - zaśmiałam się pod nosem otwierając lodówkę.

- Wiesz że nie o taką nagrodę mi chodzi.. - poczułam oddech na szyi i jego dłonie oplatające mnie w pasie. Powoli i delikatnie zaczął składać pocałunki na mojej szyji. Odchyliłam głowę aby dać mu łatwiejszy dostęp. Przygryzał i zasysał skórę na całej szyji zostawiając gdzie nie gdzie krwistoczerwone malinki.

- Kookie.. - mruknęłam

- Hmm? - odwrócił mnie tak, że teraz stałam do niego przodem.

- Co ty ze mną robisz - spojrzałam na niego z lekkim rumieńcem na twarzy na co on się tylko zaśmiał.

- Śliczne... - wyznał przejeżdżając palcem po śladach które mi zostawił. Uśmiechnął się, przygryzając dolną wargę. W tym momencie mnie olśniło.

- O nie! - wrzasnęłam podbiegając do najbliższego lustra. Oglądałam z przerażeniem dzieło Kooka w lustrze.

-  Coś nie tak? - stanął za mną i objął mnie opierając głowę na moim ramieniu.

- Mój tata mnie zabije... W życiu tego nie zakryje! - pisnęłam chowając twarz w dłoniach.

- Przecież jesteś już dużą dziewczynką - cmoknął mnie w policzek.

- Ale ja nie mam chłopaka, a już takie rzeczy robię... tata się załamie..

- Nie masz chłopaka? - zapytał

- Zgłupiałeś!

- A ja to co? Ziemniak? - zaśmiał się przyciągając mnie do pocałunku.

- Przecież my nie chodzimy.. - spojrzałam na niego pytająco.

| You'll find out sometimes | j.jkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz