- Sectumsempra! - ryknął z tyłu męski głos i już po chwili zaklęcie dopadło najbliżej stojącą osobę.
Kobieta osunęła się na ziemie, a z ran spowodowanych zaklęciem ciekła krew. Jeśli ktokolwiek przyglądałby się z boku mógłby się uśmiechnąć. Czerwony płyn spływał niczym świeża farba i po chwili złączył się z krwią innego czarodzieja. Był środek bitwy w Hogwarcie, a ciało Hermiony Granger uderzone silną klątwą leżało obok martwego śmierciożercy, którego czysta krew mieszała się z jej szlamem. Dokładnie, jeśli byłby jakiś obserwator to czy zauważyłby różnice? Wiedziałby, że ciecz dziewczyny to coś innego? A przecież właśnie przez to walczyli. Przez czystość krwi. Nad chłodnącym ciałem szatynki pochyliła się czarna postać.
~.~.~.
Powieki ciążyły jej jak kamienie, ale ona dzielnie brnęła w tym trudnym zadaniu. Otworzyła oczy. Spodziewała się rażącego światła i przenikliwej bieli Skrzydła Szpitalnego. Pierwsze co zobaczyła to czarny sufit. Odwróciła wzrok. Zielono-srebrna tapeta, a na niej wymalowany wąż. Cholera. Czy... czy śmierciożercy wygrali? Co z Harry'm, Ronem i całą resztą? Tyle pytań na raz, a nikogo do odpowiedzi. Usłyszała skrzypienie drzwi i automatycznie odwróciła głowę. Syknęła z bólu.
- Granger, nie ruszaj się, silnie upadłaś pod zaklęciem. - powiedział tak dobrze znajomy głos... Severusa Snape!
- O cholera, umarłam i trafiłam do piekła? - spytała przerażona.
-Tak, Granger, siedzimy w nim razem jako zadośćuczynienie. - Hermiona dałaby sobie rękę uciąć, że Mistrz Eliksirów w tym miejscu przewrócił oczami.
- Co z innymi? Dlaczego ja jestem tutaj? - w końcu myśli ułożyły się w słowa.
-Profesor Pomfrey nie żyje i to ja znalazłem cię po zaklęciu Sectumsempra. A jeśli pytasz o Wiep... Weasley'a i Pottera zwycięsko zabili Voldemorta i teraz pławią się w złocie chwały.
-Kto jeszcze zginął? - jej głos zadrżał, a Snape przed przemową odchrząknął.
-Wiele osób zginęło... - zaczął owijać w kółko.
-Kto zginął! - warknęła.
-Remus Lupin, Nimfadora Tonks, Fred Weasley, Lavender Brown, Padma i Parvati Patil...
Hermiona dalej nie słuchała. Mimo bólu w tyle głowy zwinęła się w kłębek i płakała. Znaczy, nie chciała płakać przy Snape'ie, ale łzy same płynęły. Przecież Dora urodziła miesiąc temu małego Teda! A co z Georgiem, sklepem? Wszystko się zawali. Ron stracił ukochaną. Bliźniaczki były przecież dobrymi koleżankami Hermiony!
- Granger? - Severus potrząsnął ją za ramię. - Od piętnastu minut nie słuchasz i masz drgawki.
- Ja... ja nie mogę uwierzyć... w to wszystko... to okropne... - łkała i niespodziewanie poczuła, że Severus Snape przytula ją. Nie protestowała. Wtuliła się ufnie w jego tors, a słone łzy moczyły jego czarną szatę.
- Granger, uspokój się. Przecież nic nie jest tobie i twoim przyjaciołom. Wojna zawsze pozostawia ślady. Musisz do tego przywyknąć, przecież jesteś silna i odważna, jesteś wzorem Gryfonki. - czy ktokolwiek by przypuszczał, że Severus Snape może mówić bez ironii? Otóż teraz jego głos był całkowicie szczery i delikatny, więc dziewczyna po chwili kołysania w jego ramionach zasnęła.
~.~.~.
Ponownie uniosła powieki i teraz była już przygotowana na ciemność lochów. Leżała na wielkim łóżku z zielonym posłaniem. Obok na krześle spał Severus Snape.
CZYTASZ
Miniaturki | Harry Potter
FanfictionMiniaturki z świata Harrego Pottera. Miniaturki nie są moje pochodzą z różnych blogów.😊