James Potter myślał o Lily Evans. Była inna niż wszystkie dziewczyny. Na jej piegowatej twarzyczce zawsze gościł uśmiech. Swoje proste rude włosy zawsze wiązała w wysoki kucyk. Kolor jej oczu przypominał mu boisko do Quidditcha, tak samo intensywnie zielone. W szacie z godłem Gryffindoru prezentowała się perfekcyjnie. Nieodłączne książki nosiła w szarej torbie. Miała wiele zalet. Była mądra, sprytna, inteligentna piękna, pomocna, odpowiedzialna, lojalna, odważna... Cóż dużo tego, a to dopiero początek. Dla Rogacza Evans była ideałem. No... Prawie. Miała dwie wady, choć w sumie tego nie można tak nazwać. Och! Chodzi o to, że Lily potrafiła „zgasić" każdą próbę jego podrywu. Raz to naprawdę go upokorzyła...
- Hej, Evans! Czy twój ojciec nie jest czasem złodziejem?
Westchnęła ciężko.
- Nie, a czemu pytasz? - mówi znudzona.
- Bo ukradł wszystkie gwiazdy z nieba i zamknął je w twoich oczach. - mówi z uśmiechem nr 7 i mruga do niej.
- A czy twój nie jest czasem saperem?
James był zbity z tropu.
- Czemu?
- Bo taki mu niewypał wyszedł...
Po jej słowach zapadła cisza. A następnie Lunatyk i Łapa wybuchnęli śmiechem, a za nimi cała reszta. I jeszcze ten Smarkerus - to ta druga sprawa. Zawsze się przy niej pałęta, a ona nic sobie z tego nie robi i patrzy w niego jak w obrazek! Dlaczego? Przecież zawsze pokazuje jej, że ten śmieć jest wart mniej niż głumochłon. Nie rozumiał jej... On chyba nigdy nie zrozumie dziewczyn.
Mimo że była słodka, zawsze miała w sobie taką „zadrę". Oj tak! Z Lily jest zadziora! Potrafiła walczyć o swoje. A raz jak miała wybitnie zły humor to sama zaczęła kłótnię.
- Uważaj jak łazisz, Potter!
- Evans przecież to TY wpadłaś na MNIE!
- Po prostu przyznaj się, że wielki pan Potter znowu chodzi z głową w chmurach! Nie patrzy, gdzie łazi i wpada na bogu ducha winne osoby! Czy ty kiedykolwiek dorośniesz?! Jesteś zwykłym smarkaczem, który myśli, że świat zawojuje...
- Ej Evans wyluzu... - próbował pomóc Łapa.
- A ty się Black nie wtrącaj! Ciebie nikt o zdanie nie pytał! W sumie to się dobraliście! Jeden idiota większy od drugiego! Tylko Lupina szkoda, bo wydaje się inteligentny. - dokończyła spokojniej.
Dwójka Huncwotów stała wtedy i patrzyła się na nią wielkimi oczami. Bali się ruszyć. Ba! Oni bali się oddychać! Przecież ona teraz jest nie przewidywalna! A Lily skończyła i jakby gdyby nic się nie stało wyszła z Wielkiej Sali. Co było śmieszniejsze, nauczyciele nie wiedzieli jak zareagować! Zwykle spokojna panna Evans nawrzeszczała na połowę grupy rozrabiaków, a później najspokojniej w świecie wyszła. Lunatyk później im to wypominał wiele razy. Po prostu się z nich śmiał.
James jednak znalazł sposób, by się porozumieć z Lily. Było to niedługo po tym, kiedy Smarkerus nazwał Evans „szlamą". Znalazł ją na mapie. Była na Wieży Astronomicznej. Poszedł tam. Płakała. Postanowił nie udawać macho. Po prostu podszedł, usiadł obok niej i położył na jej ramieniu swoją dłoń. Drgnęła i spojrzała na niego czerwonymi oczami.- Chcesz się pośmiać? Proszę bardzo nie zależy mi.
- Chcę cię jakoś pocieszyć.
Zaśmiała się gorzko.
- Mój najlepszy przyjaciel właśnie nazwał mnie szlamą. - powiedziała z goryczą. - Jak chcesz mnie pocieszyć?
- Mógłbym cię przytulić, to podobno pomaga, ale jeśli to zrobię, to ty złamiesz nos.
CZYTASZ
Miniaturki | Harry Potter
FanfictionMiniaturki z świata Harrego Pottera. Miniaturki nie są moje pochodzą z różnych blogów.😊