Mieszkanie na Grimmauld Place 12 jest nudne i nieszczęśliwe. Wie o tym dobrze Syriusz. Już od prawie roku ukrywa się w tej dziurze. Niby często go odwiedzają, ale... No właśnie ALE. Na dobrą sprawę Syriusz jest sam. Sam zasypia. Sam się budzi. Sam gotuje. Sam je posiłki. Sam... Wszystko SAM! Jeszcze trochę a zacznie SAM ze SOBĄ rozmawiać.
Wyjątki stanowią święta, ferie, wakacje i zebrania Zakonu Feniksa. Wtedy jest pełno ludzi. I Syriusz czuje się w miarę szczęśliwy. W reszcie w domu jest do kogo gębę otworzyć. Ale zawsze też ma świadomość tego, że każda z tych okazji dobiegnie końca, a dom znów pogrąży się w ciszy. Nawet Hardodziob nie chce już go słuchać. Nie pociesza go, że Molly wpadnie sprawdzić jak sobie radzi. Przecież ona zawsze nie daje mu dojść do słowa i mówi to samo. Że powinien częściej sprzątać, że powinien gotować codziennie a nie raz, tak by starczyło na tydzień, że powinien prać regularnie, że... Ale po co on ma to wszystko robić? Przecież on sam jest w domu, on sam się sobą musi zajmować. Gdyby był tu ktoś jeszcze to oczywiście, że robiłby coś, ale tak to...
Nadzieja pojawiła się, gdy Tonks została ranna. Postanowili zostawić ją pod opieką Syriusza na dwa tygodnie. Sam zainteresowany uważał za wysoce nieodpowiedzialne zostawiać kobietę ze złamaną nogą i innymi kilkoma drobniejszymi ranami pod opieką dużego dziecka, za które Black się uważał. Dlatego postanowił, że Nimfadorą zajmie się najlepiej jak tylko potrafi. A wiadomo, że Syriusz nie rzuca słów na wiatr.
Jeszcze tego samego dnia ulokował Tonks w pokoju obok swojego. Zastrzegł, że jeśli go potrzebuje niech krzyknie lub wyśle patronusa, a on zaraz się zjawi. W każdej chwili może służyć jej swoim towarzystwem. Wiele razy powtarzał, że nie jest dla niego żadnym kłopotem ani przykrym obowiązkiem. Po tych wszystkich obietnicach i zapewnieniach, sam siebie próbował przekonać, że to wszystko dlatego, że cieszy się z jakiegokolwiek towarzystwa.~*~
Pierwszego dnia od siódmej rano Syriusz chodził pod drzwiami Tonks, nadsłuchując jakiegokolwiek odgłosu świadczącego o tym, że już wstała. I doczekał się. O 8:30 usłyszał huk. Natychmiast wszedł do pokoju. Zobaczył Nimfadorę leżącą na podłodze, ale już ubraną.
- Dora! Coś ty zrobiła?!
- Ja chciałam wstać, zawsze sprawiało mi to trudności, a teraz ze złamaną nogą mam jeszcze ciężej. Wiesz, cudem udało mi się ubrać. - uśmiechnęła się do niego radośnie.
Mężczyzna zaraz podszedł do niej i podniósł ją z podłogi. Dziewczyna złapała go mocno za ramię.
- Jej! Masz chwyt jak się patrzy. - mruknął do niej zalotnie.
- Wiesz jestem Aurorką to zobowiązuje. - zaśmiała się.
- Gdzie mam panią zaprowadzić? - zapytał kurtuazyjnie.
- Do kuchni. Jestem trochę głodna. - a na potwierdzenie słów Tonks, zaburczało jej w brzuchu.
- Więc ruszamy. Jakieś konkretne życzenia co do śniadania?
- Naleśniki? - zapytała wpatrując się w niego z nadzieją.
Mężczyzna zaśmiał się i kiwnął głową. Po czym wziął ją na ręce i zaniósł do kuchni.
- Wiesz, że wystarczy, że mnie podtrzymasz, a ja pójdę sama?
- Wiem. Ale wiem też złamana noga to nie żarty. - i na tym rozmowa się zakończyła.
~*~
- Rany te naleśniki są obłędne! - zachwycała się Dora.
- Ha! Poczekaj aż spróbujesz mojego spaghetti albo pizzy, albo klopsów, albo jajecznicy, albo...
CZYTASZ
Miniaturki | Harry Potter
FanfictionMiniaturki z świata Harrego Pottera. Miniaturki nie są moje pochodzą z różnych blogów.😊