Teddy i James Syriusz⚡

2.5K 69 0
                                    

Zawsze byłem inny. Oprócz zwyczajnych, magicznych mocy posiadałem też wyjątkowy dar przekazany mi przez matkę. Bycie metamorfomagiem wcale nie było czymś cudownym. Długo nie potrafiłem zaakceptować siebie, denerwowało mnie to, że tak naprawdę nie posiadam własnego oblicza. Mogłem zmieniać w swoim wyglądzie to, co chciałem, lecz pragnąłem być po prostu szarym chłopakiem, zwyczajnym czarodziejem.

A potem okazało się, że jestem jeszcze bardziej inny.

Jednak moja historia zaczęła się w momencie, gdy miałem sześć lat. Pierwsze lata były zwykłym dzieciństwem. Wychowywała mnie babcia i trudno było mi na początku zrozumieć, że nie mam mamy i taty. Jednak potem pojąłem, że moi rodzice to bohaterowie, a zginęli walcząc o słuszną ideę.

Gdy miałem sześć lat, urodził się James. Mały brzdąc o niesamowitych, brązowych oczach i ciemnych włoskach zawładnął moim sercem. Chciałem być jak najbliżej tego malucha. Dorastałem razem z nim, patrząc jak robi pierwsze kroki i zaczyna wymawiać moje imię. Ku mojej radości właśnie „Teddy” było jego jednym z pierwszych słów.

Na tak dobry kontakt z Jamesem obie strony – i moja babcia, i Potterowie - przystawali z radością. Mając przy boku Jamesa, przestałem być nieśmiałym, nieporadnym chłopcem. Opiekowałem się nim dzielnie, choć oczywiście nie pozwalano mi zbytnio na to, ze względu na mój wiek. Jednak to ja potrafiłem najszybciej uspokoić chłopca, gdy płakał. To na mój głos uśmiechał się. Gdy podrósł to na mój widok pędził, aby mnie przytulić.

Pierwszy września dla większości dzieci powyżej jedenastego roku życia kojarzy się z szczęśliwym wyjazdem do Hogwartu, gdzie rozpoczyna się roczna przygoda. Ja wsiadałem do pociągu cały zapłakany, a łzy wielkie jak grochy płynęły po moich policzkach. Nie powinienem płakać, byłem dużym chłopcem. Miałem jednak świadomość, że zostawiam pięcioletniego Jamesa na cały rok. Ta wizja wtedy budziła we mnie paraliżujący strach. Nie wyobrażałem sobie tego, nie chciałem sobie tego wyobrażać. Widywałem Jimmy’ego prawie codziennie, tak samo resztę jego rodzeństwa, a pierwszego września musiałem zostawić ich w domu mojego chrzestnego i wyjechać.

I mój kontakt z Jamesem osłabł. Widywałem chłopaka w ciągu roku szkolnego zaledwie dwa razy, a następnie całe lato mieliśmy dla siebie.

Lato było najpiękniejszą porą roku, bo wtedy miałem Jimmy’ego całego dla siebie. To mnie obdarzał swoim uśmiechem, to z moich wygłupów śmiał się do łez.

Zawsze z utęsknieniem czekałem na lato.

~.~.~.

Nadal pamiętam tę ulgę, gdy w końcu wróciłem na całe dwa miesiące do domu po pierwszym roku pobytu w Hogwarcie. Nie, żeby w szkole było źle – było tam wspaniale, lecz trudno było mi tak zostawiać rodzinę.

Na stacji powitała mnie babcia wraz z wujkiem Harrym oraz Jamesem.

Nie potrafiłem powstrzymać szczerego śmiechu, gdy Jimmy podbiegł do mnie i przytulił mnie z utęsknieniem. Nikogo nie zastanawiała różnica wieku między nami. Nasza relacja była naturalna i stęsknienie się za sobą także wydawało się najnormalniejszym uczuciem na świecie. W końcu przez pięć lat między nami wytworzyła się niezwykła więź.

– Zmień włosy na złote, Teddy! – zachichotał James, odsuwając się ode mnie. – Będą pasować do twojego Domu.

– Skarbie, wspaniale cię widzieć. Koniecznie trzeba cię zmierzyć, bo bardzo wyrosłeś! – zachwyciła się babcia Andromeda.

– Miło cię widzieć, Ted – powiedział i skinął w moją stronę głową wujek. – Ale inni też się za tobą stęsknili, więc pojedźmy do Nory.

Miniaturki | Harry Potter Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz