Wiecie czego nie znoszę zaraz po pająkach.? Poniedziałków. Zresztą kto kocha poniedziałki.? One są najgorsze. Gdybym była prezydentem, zakazała bym lekcji w ten ciężki, zawsze ciągnący się dzień.
Wstałam z łóżka, założyłam swoje kapcie w Pandę, tak, może ktoś uznać to za dziwne, że dziewiętnastolatka nosi takie kapcie, ale bardzo je uwielbiam. Bo przede wszystkim liczy się wygoda.
Podeszłam do okna, które znajdowało się na przeciwko łóżka, rozsunęłam turkusowe firany, podniosłam rolety i wpatrywałam się w dom Państwa Felton.
-Ciekawe co robi teraz Tobias.? -Zamyślona oparłam się o parapet.
Po chwili zobaczyłam jakąś postać zbliżającą się do ich domu. To postać jakiejś kobiety. Szczupła nie za wysoka brunetka o kręconych długich włosach.
-Kto to.? Jego dziewczyna, czy ktoś jeszcze ich przywitał z rana.? Ale ja nie widziałam jej nigdy na tym osiedlu.
Po chwili dziewczyna zadzwoniła do drzwi. Średnio widziałam co się dalej działo, za dużo drzew nas otacza. Druga postać jaką dostrzegłam, była ubrana oczyście na czarno. To Tobias.
Wyszli na trawę koło domu. Dziewczyna coś mówiła do niego, ale on ją nie słuchał. Dziewczyna uderzyła go o ramie. Zaczęła się szarpanina. Tobias chwycił ją za ręce, kiedy chciała go uderzyć w klatkę. Widać było że jest między nimi jakieś poważne napięcie.
-O co może chodzić.? Powiedziałam nagłos.
-Tara.! Śniadanie. -Krzyknęła mama z kuchni, która znajdowała się na parterze.
-Idę.!
Schodząc po schodach czułam mój ulubiony zapach. Mama zaparzała kawę. Uwielbiam ten napój. Czym było by moja życie grzyby nie kawa.?Zaśmiałam się w duchu. Uwielbiam ją, a jeszcze najbardziej, kiedy idę do Liz, mojej drugiej najlepszej przyjaciółki. Jesteśmy dla siebie jak siostry. Wtedy Liz do kawy dodaje syrop karmelowy, a do niej daje jeszcze łyżkę lodów waniliowych. Rozpływam się na samą myśl kiedy o tym myślę.
Usiadłam przy wyspie, gdzie czekały na mnie sadzone jajka z grzankami i podsmażany bekon.
Po tym śniadaniu zgrubne. Może zjem trochę i to będzie tyle na cały mój dzień.? -Pomyślałam siadając. Prawdę mówiąc, nie nawidzę jeść. Znaczy jem po to, aby nie wylądować w szpitalu. A takie sytuacje już były. Ale kiedy patrzę na siebie w lustrze to nie mogę tego znieść. Dlatego unikam luster. Lustra to zło.
No ale usiadłam i zaczęłam jeść śniadanie.
Przypomniała mi się sytuacja z rana. O co oni się kłócili.? Czy to coś poważniejszego.? Wiem, że to nie moja sprawa, ale jakoś nie umiem się nie przejmować. Może nie powinnam wciskać nosa w nie swoje sprawy.?
-Tara.? Tara.?
-Zamyśliłam się. Coś mówiłaś. Mamo.?
-Tak, że jeszcze trochę i spóźnisz się do szkoły.
Faktycznie już była 7:30, a dzwonek wybija 8:00. Nie zdążyłam dokończyć śniadania, może to i nawet dobrze, będę chudsza. Wbiegłam do pokoju. Pomalowałam tylko rzęsy, nałożyłam lekko pudru, ubrałam swoje ulubione czarne rurki i koszulkę z napisem mojego ulubionego zespołu i białe trampki. Oczywiście już zbiegając po schodach zapomniałam kluczyków od auta, bo niestety do szkoły mam 40 min drogi pieszo, autobusem nie chce mi się jeździć.
Odpaliłam mojego srebrnego peugeota i pojechałam do szkoły, zazwyczaj jeszcze zabieram Liz, ale dzisiaj miała wielkiego lenia i postanowiła zostać w domu. Co jej bardzo zazdroszczę.
Stanęłam na światłach. Jak zawsze nie spieszy się na zielone, wiec sobie trochę postoje.
Nagle obok mnie zajechał czarny motocykl. Obracam się i nie mogę uwierzyć, ale to... Tobias. Czy on będzie chodził do mojej szkoły.?
Zapaliło się zielone światło. Po motocyklu został tylko czarny ślad spalonych opon i siwy dym.
-Wariat. -Uśmiechnęłam się i ruszyłam dalej.
CZYTASZ
Mimo wszystko chcę Ciebie.
Romance-Kocham go,nawet bardzo. Już od pierwszego spotkania zaczęłam coś do niego czuć. Czy to miłość czy zauroczenie? Czy to coś poważniejszego.? Dlaczego mam wrażenie że go stracę mimo iż nie jesteśmy razem.? Moja historia jest skomplikowana. Dlaczego? D...