Rozdział 40

192 7 0
                                    

Liz:
Dziewczyny wyszły już ode mnie, a ja zadzwoniłam do Zacka.
-Halo.?
-Zack. Musimy się spotkać. -Mówiłam przez łzy.
-Płaczesz.?
-Nie, a po za tym to nie rozmowa na telefon. Spotkajmy się...
-U mnie. Za 30min.? Mam awarie w przyczepie jakiegoś przewodu. Muszę tu być. -Wtrącił się.
-Dobrze. Przyjadę.

Ogarnełam się. Poprawiłam swój makijaż i ubrałam normalne rzeczy. A w sumie, to po co ja mam się stroić. Znamy się z Zackiem już trochę więc albo mnie pokocha taką jaką jestem, albo w cale.
Wzięłam kluczyki od auta i pojechałam do niego do domu, hmmm raczej do przyczepy.
....
20 min później:

Zaparkowałam auto i podeszłam do niego.
Wyjechał na jakiejś desce z pod przyczepy.
-Co jest.? -Wstał i podszedł do mnie, mnie przytulić.
-Odejdź ode mnie. Jesteś cały brudny.
-Nie, nie... chodź tu do mnie. Daj buziaka.
Odbiegłam od niego ale on i tak przybiegł. Złapał mnie w tali.
-Zack.! -Złapałam się za buzie. Mdli mnie. Poczułam od niego bardzo mocno smar.
Nie wiem czy wiecie, ale kobieta w ciąży bardzo mocno odczuwa zapachy.
No i zymiotowałam.
-Wszytsko okej.?
-Nie, Zack ...nie jest.!
-Liz.?
Odszedł ode mnie.
-Zack... ja jestem w ciąży.
-Co.?!
-No to kurna.... jestem z tobą w ciąży.!
-O fuck.! Jak to możliwe.
-No kurna nie gadaj, że nie wiesz jak się dzieci robi.
-Wiem.! Do jasnej cholery.! -Rzucił szmatką o ziemię.
-Nie krzycz na mnie.! Może to moja wina.?
-A nie.?
-Że co.?! Chyba żartujesz.?
-Jak bys nie wskoczyła mi do łóżka to bys nie miała tego dziecka.
-Ty gnoju.?! To ty mnie tam zaciągałeś.! Niby masz 21 lat? Zachowujesz się jak gówniarz.! Nie chce z tobą gadać.!
Weszłam do auta i pojechałam od niego.
-Co za ciota.!
Walnelam rękami o kierownice. Nie chce mi się żyć.

Tara:

Leżałam na łóżku, kiedy do mnie wpadł Tobi.
-Co masz taką smutną minkę.?
-Tragedia jest.!
Usiadłam.
-Hmm.?
-Liz jest w ciąży z Zackiem.
-Że co.?!
-Lipa nie.?
-No na maxa. I co teraz.?
-Ma do niego pojechać i wszystko nim obgadać. Nie znam Zaca, znaczy tylko z opowiadań Liz, więc nie wiem do czego jest zdolny. Martwię się.
-Nie martw. Liz jest silna. Poradzi sobie.!

Wieczór:

Pojechałam do Liz. Dziewczyny też tam były. Miałyśmy spotkanie jak to kurna Zabić Zacka.
-Co za ciota.! -Powiedziała Natasza. -Idiota jakich mało.
-Nie nawidzę skurwysyna.... -Syknęła Poli.
-Trzeba się ulać w trzy dupy.
-Liz... nie możesz.
-Chrzanić to.! Nie chcę tego dziecka.! Skoro Zack nie chce to ja go usunę.
-Co.? Nie możesz go zabić. To jest twoje dziecko.
-Pieprzyć to.
-Liz!
-No co.!
-Może mu przejdzie. Był w szoku, a każdy w szoku robi różne rzeczy i mówi co popadnie.
-Nie chcę go znać.!
Nie uwierzycie. Dzwoni Zack.
-Odbierzesz.? -Dodała El.
-Nie.!
Dzwonił dobre 20 minut. Było chyba z milion nieodebranych wiadomości.
Nagle ktoś zadzwonił do drzwi.
-Panno Liz.! Jakiś chłopak.!
Usłyszałyśmy głos pokojówki.
-Nie chcę go widzieć.!
Nagle był huk.
-Liz.! Pogadajmy.!
To Zack. Wbiegł do pokoju.
-To może my was zostawimy.
Wyszłyśmy z pokoju.

Liz:

-Co chcesz.? -Warknęłam.
-Pogadać.... czy to dziwne.?
-Na kogoś, kto olał dziewczynę i ma ją całkowicie w dupie.?! To tak.!
Obróciłam się na drugi bok. Leżałam na łóżku i łzy napływały mi do oczu.
-Lizuś.... przepraszam.
Podszedł do mnie i usiadł na łóżko. Dołożył swoją rękę na moich plecach.
-Zostaw mnie.!
-Przepraszam. Ja na prawdę nie chciałem. Myślałem o tym, i doszłem do wniosku jaki ze mnie idiota. Zostawić samą dziewczynę z tym problemem.
-Problemem.?
-Ahhhh, nie o to mi chodziło. Ja jestem problemem, dla ciebie.
-Zack. -Obróciłam się w jego stronę i usiadłam na przeciwko niego. -A....
-Poczekaj...! Zanim coś powiesz wiedz, że nie zostawię ciebie. Kocham cię.! I zrobię wszystko, aby nasze dziecko było szczęśliwe i miało z nas dobrych rodziców.
-Na prawdę.? -Uśmiechnęłam się.
-Tak.
Przysunął się bliżej mnie. I mnie pocałował. Całował, całował, całował.
Włożył swoją rękę pod moja białą krótką bluzkę. Całował po szyi. Schodził niżej. Doszedł do mojego dekoltu.
Ściągnął bluzkę. Zostałam w samym staniku. Doszedł do brzucha.
Zaczął go całować.
-Tutaj jest nasz maluszek. -Uśmiechnął się. -Wiesz. Cieszę się, że to dziecko będę miał z tobą.
Szoken.!!!
-Ja tez.!
Wróciłam do pocałunków. Teraz ja zaczęłam go całować. Ściągnął bluzkę.
Jego klata. Coś co mnie zawsze zachwyca. Jest taka idealna.
Muskałam jego ciało swoimi pocałunkami.
Po chwili byliśmy już nadzy. Oddaliśmy się chwili rozkoszy. Z Zackiem to coś innego. On jest taki czuły i troskliwy. Dba o to, aby mi było dobrze.
Kocham go.

Tara:

Weszłam do domu z Tobiasem.
Poszliśmy do kuchni coś zjeść.
-Myślisz, że jak się potoczą ich sprawy.?
-Nie wiem Tobi, ale wiem jedno. Musimy zorganizować jakąś imprezę i zaprosić też Zacka.
Skoro moja psiapiuła będzie miała z nim dziecko, to ja muszę wiedzieć coś o nim.
-Spoko. Może u mnie.? Moi jadą na jakieś spotkanie biznesowe, zostaje tylko brat, ale sama wiesz, że jak będzie Poli, to mam go z głowy.
-Dobry pomysł. Jaaaasne. Ona już się nim zajmie.
Pośmialiśmy się i poszliśmy na kanapę oglądnąć jakiś film.
No i oczywiście zjeść popcorn.
...
-Kochanie.?
-Tak.? Muskałam go po głowie.
-Kiedy weźmiemy ślub.?
-Hmmm. Ciekawy temat.
-No skarbie już powinniśmy nad tym myśleć. Ja na poważnie chcę z tobą założyć rodzine.
-Wiem, wiem. Ale nie mam głowy teraz o tym myśleć.
-A może już powinnaś.
-Z kąt weźmiemy kasę na wesele.? Myślałeś o tym.?
-Nie. Ale nasi rodzice nam pomogą. Ja już chcę mieć ciebie jako żonę. Przytulił się do mnie.
-Wiem skarbie. Ale na razie jeszcze nie czas. Może po studiach.?
-Co.??? Twoje studia będą trwały 4 nawet 5 lat.? Nie katuj mnie.!
-Jak kochasz to poczekasz. -Rozbawiło mnie to.-Dobrze, dobrze... coś pomyślimy.
Dałam mu całusa i dalej oglądaliśmy razem film.

Mimo wszystko chcę Ciebie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz