Rozdział 32

202 7 0
                                    

Podjechaliśmy pod szkołę. Nic się nie zmieniło. Dziewczyny jak zawsze siedziały przed lekcjami na schodach. No i chłopacy.
Podeszliśmy do nich.
-No proszę. W końcu ktoś nas odwiedził.!
-El, przestań. Nie mam ochoty na żarty.
-Ej, co jej jest.? -Zapytała Tobias'a.
-Jej babcia ma raka, dlatego nas nie było długo.
-Tara. Dlaczego nam nic nie mówiłaś.?!
-Liz.. nie chcę o tym gadać.
Poszłam pod swoją klasę.
Nie miałam ochoty z nikim gadać. Usiadłam na ziemi skuliłam nogi pod brodę i chciałam płakać.
-Tara.?
O nie. Tylko nie ona.
-Tak proszę Pani.?
-Miałaś do mnie przyjść.
-Przepraszam. Za chwilkę miałam iść do Pani.

Wstałam.

-Jak się czujesz.?
-Nie najlepiej.
-Bardzo mi przykro. Wejdź do klasy to pogadamy.

Weszłyśmy.

-Tara, jest taka sytuacja. Niedługo są egzaminy. Wybrałaś co chcesz zdawać.?
-Jeszcze nie.
-W przyszłym tygodniu, trzeba składać wnioski na egzamin. Proszę zastanów się nad tym i wybierz mądrze. Mówiłaś, że chciałabyś zdawać na medycynę.

Stare dzieje.

-Tak, ale teraz sama już nie wiem. Nie wiem co mam robić.
-Proszę, jesteś bardzo dobra. Masz rewelacyjne oceny. Nie zepsuj tego.
-Dobrze. Dam z siebie wszystko.
...
Wyszłam z sali. Na korytarzu czekał na mnie Tobias.
-I jak.?
-Źle. Nie chce mi się nic. Nawet się uczyć do tych egzaminów. -Oparłam się o klatkę Tobias'a, a on mnie objął.
Dobrze mieć kogoś takiego.

Tobias:

Nie nawidzę widoku cierpiącej Tary. Chciał bym zrobić wszystko, aby jakoś ją rozweselić. Może zabiorę ją do kina.?
Niee. To głupi pomysł. Na lody.? Też beznadzieja. Jestem najgorszym chłopakiem na świcie.
Wiem.!
Może zabiorę ją w to miejsce, gdzie kiedyś byliśmy. Na polanę wśród gwiazd.? Zorganizuje piknik.?
Tobias, jesteś genialny.

Tara:

Nie miałam na nic ochoty. Nawet na lekcji nie chciało mi się nic gadać.
Cały dzień dłużył mi się jak krew z nosa.
Marzyłam żeby wyjść już z tej szkoły i pójść do domu pod kołdrę.
Cały dzień unikałam dziewczyn.
Wybiła 15:10.
Wzięłam swoją torbę z ławki i udałam się do auta.
Tobias po mnie podjechał.

-I co tam kochanie.?
-Nic.
-Jesteś głodna.?
-Nie.
-Jadłaś coś dzisiaj.?
-Nie.
-A chcesz coś zjeść.?
-Nie. Chce jechać do domu.

Na prawdę nie miałam dzisiaj humoru na nic.
...

Podjechaliśmy pod dom. Tobias chciał zostać ze mną, ale ja chciałam być sama.
Weszłam do domu, rzuciłam buty w kont i położyłam się na kanapę w salonie.
Zadzwoniłam do mamy.
-Halo.?
-Co z babcią.?
-Ledwo dochodzi do siebie, ale nie jest ciekawie. Przyjechała Betty. (To jest siostra mojej mamy). Więź teraz ona mnie zastąpi, niestety muszę jechać w delegacje do Szkocji.
-Jak to.?
-Podpisujemy nowy kontrakt i muszę jechać. Tata idzie ze mną, ale jutro przyjedziemy do domu.
-Dobrze.

Kurczę. Trochę słabo, że mało widuję rodziców. Tęsknie za mamy objęciami. Ostatnio ją tak rzadko przytulam.

Poszłam do kuchni zaparzyć sobie zielonej herbaty.
Po chwili dostałam sms'a:
Od Tobias;
Hej kochanie. Szykuj się. Za piętnaście minut zabieram ciebie na przejażdżkę i nie mów mi, że nie chcesz. Pamiętaj za 15 min.
Kocham.!

Co on znowu wymyślił.? Dobra. Poszłam do pokoju. Odświeżyłam się i ubrałam w czarne spodnie z dziurami, czarna bluzkę oraz długi sweterek, botki na obcasie.
Wyszłam na dwór dokładnie po 15 minutach.
Tobias już stał pod domem.
Weszłam do auta.
Już było ciemno.
-Gdzie mnie zabierasz.?
-Mam dla ciebie niespodziankę.
-Jaką.?
-Zobaczysz na miejscu.
Jechaliśmy dobre dwadzieścia minut. Po chwili wjechaliśmy na szutrową drogę.
-Czekaj... Tobias nie mów, że to ta droga.?
-Jaka.?
-No ta niebezpieczna.?
-A gdzie tam.! Usiądź bezpiecznie i czekaj na finał.

To na pewno ta droga.

Jechaliśmy może jeszcze gdzieś z 15min.
Dojechaliśmy na wielką polanę.
Tobias.?
To było niesamowite.
Na polanie na wzgórzu stał namiot, pokryty lampeczkami. Pięknie to wyglądało. Obok tego stał stolik z dwoma krzesłami, na stole stało wino, kieliszki, jakiś koszyk podejrzewam że tam mieści się jedzenie. Oraz stały świeczki. Było tak bardzo romantycznie.
Zaparkował auto.
Wyszłam szybko i poszłam koło namiotu.
Widok także zabierał dech w piersiach. Byliśmy na wzgórzu, więc w oddali widzieliśmy łunę świateł z miasta. Nad nami rozświetlone gwiazdy.
-Tobias jest tak pięknie.
Rzuciłam mu się na szyje.
-Dziękuje.! To wspaniałe.!
Pocałowałam go.
-Choć coś zjemy. Tylko jak powiesz, że ci nie smakuje to ciebie uduszę.
Złapał mnie ręką za kark i przycinał lekko do siebie.
Zaśmiałam się.
-Dobrze dobrze.
Odsunął mi krzesło, żebym mogła usiąść.
Nalał wina i wyciągnął jedzenie z koszyka. Były to...
kanapki.
-Sorka, ale tylko jakoś to mi wychodzi najlepiej.
Zaśmiałam się.
-Tobias, to takie słodkie..
Wzruszyłam się.
-Płaczesz.?
-Tak.
Podszedł do mnie od tylu i przytulił.
Ostatnio tyle się dzieje. Tobias jest dla mnie bardzo dużym wsparciem.
...
Zjedliśmy kanapki, wypiliśmy wino i udaliśmy się do namiotu. Zostawiliśmy otwarte wejście, aby patrzeć na gwiazdy w oddali i na łunę miasta w oddali.
Wtuliłam się z Tobias'a. Był taki ciepły.
-Kocham ciebie.
-Ja ciebie też. Nie martw się. Jakoś wszystko się ułoży.
...
-Zapomniał bym o czymś najważniejszym.
-Tak.?
-Choć.
Wyszliśmy na zewnątrz. Tobias wyciągnął coś z bagażnika. To fajerwerki.!
-Jak to.?
-A dzisiaj się zabawimy.
Tobias puścił jedną fajerwerkę, i przede mną uklęknął.
-Taro.... Czy wyjdziesz za mnie.?
Co.?!!! Jak to.? Nie wieżę.
-Tobias... Tak.
I Fajerwerka wybuchła. Wybuchło serce.
-Ciesze się bardzo. Choć nie mam pierścionka jeszcze ale wiedz, że ciebie kocham. I chcę z tobą spędzić całe życie.!
-Ja z tobą też.
Tobias objął mnie i okręcił w około.
-Teraz jesteś moją narzeczoną.
-A ty moim narzeczonym.
Pocałowaliśmy się.
...
Wieczór szybko minął i poszliśmy spać.
Ja nie mogłam zasnąć z tych całych emocji.

Mimo wszystko chcę Ciebie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz